Eksplorując podwodny świat – wywiad z nurkinią, Barbarą Trusewicz

Mówi się, że aby naprawdę zrozumieć piękno tego świata trzeba spojrzeć głębiej. Nasza dzisiejsza Rozmówczyni, Barbara Trusewicz wzięła te słowa na poważnie. Od kilku lat, w najrozmaitszych warunkach pogodowych, decyduje się schodzić pod wodę i odkrywać to, co kryją głębiny. Jak sama twierdzi, nurkowanie zmieniło jej postrzeganie świata i dzięki niemu zaczęła wierzyć w to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dlaczego zdecydowała się nurkować pod lodem i czy nawet osoba bojąca się wody może spróbować tej aktywności?

Zapowiedz siebie!

Jestem przede wszystkim mamą dziesięciolatka, opiekunką bardzo leniwego kota i ogromną pasjonatką płetwonurkowania. Na co dzień pracuję w niewielkim, mazurskim samorządzie, w którym zarządzam wspaniałymi ludźmi. Razem robimy kawał dobrej roboty, by innym żyło się lepiej. Każdą wolną chwilę spędzam pod wodą, a kiedy jestem na powierzchni czytam książki o nurkowaniu, zdobywam kolejne nurkowe uprawnienia, kończę studia podyplomowe, projektuję wnętrza, hoduję rośliny doniczkowe, słucham głośno muzyki i maluję po numerach. 🙂 Jestem przekonana, że „niemożliwe nie istnieje” i czasem żałuję, że doba ma tylko 24 godziny.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z nurkowaniem?

To był przypadek, zwykłe spotkanie po latach z człowiekiem, który na początku, trochę nieświadomą, wciągnął mnie pod wodę, by później zarazić mnie swoją pasją. I kiedy już skończyło się to moje intro (nurkowanie bez uprawnień pod okiem instruktora), następnego dnia rozpoczęłam kurs podstawowy. Były łzy, zmęczenie i chwile zwątpienia czy dam radę. Coś jednak nie pozwalało mi zrezygnować i teraz nie wyobrażam sobie życia bez nurkowania. Choć czasem myślałam, że mój instruktor chce mnie po prostu pozbawić życia, dziś jestem mu wdzięczna, że pokazał mi ten sport i niezwykły świat pod wodą.  

A co Cię fascynuje w płetwonurkowaniu?

Płetwonurkowanie to sport ekstremalny, naszprycowany procedurami, w którym odpowiedzialni jesteśmy nie tylko za siebie, ale przede wszystkim za naszego partnera pod wodą. Lubię mieć wszystko pod kontrolą, staram się mieć wszystko poukładane i zaplanowane. W nurkowaniu porządek to podstawa bezpieczeństwa, więc nurkowanie to sport wprost wymarzony dla osób z takimi cechami charakteru. Ściśle określone procedury, odpowiednia konfiguracja sprzętu, znajomość praw fizyki, ciągłe doskonalenie swoich umiejętności, szkolenia – tak wygląda codzienność płetwonurków. Osoba, która nigdy nie miała do czynienia z tym sportem, nawet nie zdaje sobie sprawy jakie umiejętności należy zdobyć, aby pooglądać ryby pod wodą. I jak ciężko trzeba na to wszystko zapracować.

Fascynująca jest także odpowiedzialność za zdrowie i życie naszego „partnura”, z którym jesteśmy pod wodą. Są różne szkoły, ale mnie nauczono, że nie wolno nurkować solo, a bezpieczeństwo drugiej osoby jest tak samo ważne jak moje. Nurkowanie to obserwacja nie tylko podwodnego życia, ale również płetwonurka, który płynie obok nas. Dlatego już od początku nauki nurkowania uczymy się reagować na sytuacje zagrożenia utraty zdrowia i życia drugiego człowieka. Przyznam się, że pod wodą zazwyczaj przyjmuję rolę opiekunki. Jest to dla mnie ważniejsze niż podziwianie otoczenia.

Tak dla kontrastu powiem też, że nurkowanie to spokój. Pod wodą słychać tylko nasz oddech. Jest to zatem doskonały sposób na odpoczynek po ciężkim dniu pracy. To odskocznia od problemów dnia codziennego. Nikt nic do nas nie mówi, bo porozumiewamy się wyłącznie za pomocą znaków.

W jaki sposób wpływa na Ciebie nurkowanie?

Motywuje, rozwija, uczy i uspokaja… I tak… motywuje mnie do ciągłego doskonalenia swoich umiejętności. Nie jestem typem osoby, która lubi stać w miejscu. I choć zdaję sobie sprawę, że jestem dopiero na początku drogi nurkowej, już snuję plany na temat dalszego rozwoju. Szkolenia podnoszące uprawnienia i umiejętności, ćwiczenia sytuacji awaryjnych, planowanie przyszłych nurkowań – to nasza codzienność. Jeśli chcemy być dobrymi nurkami nie możemy pozwolić sobie na rutynę. Bo najbardziej niebezpiecznie robi się kiedy włącza się nieśmiertelność.

Przychodzi w życiu nurka taki czas, kiedy ma w swoim Logbook’u masę nurków i zaczyna czuć, że nic złego nie może mu się przytrafić. Niestety takie myślenie najczęściej prowadzi do wypadku. Dobrze jeśli nie skończy się śmiercią. Trzeba mieć świadomość, że woda to żywioł, a zawieźć może nas po prostu sprzęt. Nurkowanie rozwija w nas umiejętności, o których nigdy nie mieliśmy pojęcia. Ja, na co dzień raczej żywiołowa, pod wodą jestem opanowana, spokojna i jasno oceniam sytuację. Zauważyłam, że pod wodą zwiększa się też moje poczucie odpowiedzialności za drugiego człowieka.

Dobrze jest nurkować w grupie? Jakie dostrzegasz plusy i minusy?

Nurkowanie to sport partnerski. Zawsze nurkujemy z minimum jednym partnerem. Tego mnie nauczono podczas kursu podstawowego i dziś, mimo że moje uprawnienia są już dużo wyższe, dalej uważam, że to jedyna właściwa droga do bezpiecznego uprawiania tego sportu. Niektórzy nurkują sami. Są nawet organizacje, które szkolą w zakresie nurkowania Solo. Wielokrotnie widziałam osoby, które wchodzą do wody same. Moja pierwsza myśl? Szaleńcy, którzy ryzykują zbyt wiele.

Ja widzę nurkowanie jedynie przez pryzmat partnerstwa i lubię, kiedy na nurkowania jeździmy w kilka osób. W zasadzie im jest nas więcej, tym lepiej. Razem planujemy i omawiamy każde nurkowanie, a kiedy już wyjdziemy z wody mówimy co się wydarzyło, co należy poprawić i jakich zachowań lepiej się wystrzegać. Czasem zdarza się, że na jednym nurkowisku spotyka się kilka klubów nurkowych. Poznajemy się i pozostajemy w kontakcie, by później razem pojechać w kolejne miejsce. Dzięki nurkowaniu nawiązujemy przyjaźnie. Często na całe życie. Pomagamy sobie wzajemnie zarówno nad wodą jak i pod. Pomoc ta opiera się na założeniu sprzętu, ale i jego zdjęciu. Nurkowanie często powoduje ogromne zmęczenie. Zdarzają się sytuacje, kiedy osoba nie ma siły wyjść z wody. Wtedy partner jest niezbędny i jego zadaniem jest pomoc osobie w bezpiecznym opuszczeniu wody. Wiem też, że mogę na nich liczyć nie tylko w sytuacjach związanych z naszą pasją. Czy widzę jakieś minusy nurkowania w grupie? Absolutnie nie.

A zdecydowałabyś się kiedykolwiek na indywidualne nurkowanie?

Dziś odpowiem nie, ale życie nauczyło mnie, żeby nigdy nie mówić nigdy. Na pewno nie zdecydowałabym się na nurkowanie rekreacyjne solo. Jednak w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia drugiej osoby – tak.

Co jest dla Ciebie najtrudniejsze podczas nurkowania?

Najtrudniejsze są zawsze sytuacje awaryjne. Dlatego warto je ćwiczyć przy każdym nurkowaniu, aby po prostu opanowanie takich sytuacji weszło nam w krew. Trudne są nurkowania z osobami, które uważają, że zjadły zęby na tym sporcie, a tak naprawdę już od wejścia do wody popełniają podstawowe błędy. Już sam sposób ubierania w sprzęt świadczy o tym, z jakim płetwonurkiem mamy do czynienia i czy to zejście do wody będzie spokojne. To są trudne nurkowania, ale właśnie takie lubię najbardziej. Wtedy mogę się sprawdzić, coś poprawić, po prostu się rozwijać.

Jeśli chodzi o środowisko, to wychowałam się na jeziorze. Tam widoczność nie jest duża. Czasem nawet nie widzimy swojej wyciągniętej ręki. Dlatego jestem przyzwyczajona do takich warunków. Ale nurkowania w jeziorach moim zdaniem są najlepsze.

Jakie były najcięższe warunki w jakich zdarzyło Ci się nurkować?

Najcięższe warunki tworzyły do tej pory nie miejsca czy pory roku a osoby, z którymi czasem miałam okazję zejść pod wodę. Jedną sytuację pamiętam do dziś. Nic nie zapowiadało, że to nurkowanie będzie trudne. W zasadzie, to był kolejny dzień, w którym mieliśmy zejść pod wodę. Nurkowaliśmy razem już prawie tydzień – codzienne popołudniowe nurki – po pracy jak znalazł. Można powiedzieć rutyna… Otóż nie.

Pojechaliśmy na znajomy pomost na jeziorze Leleskim (według mnie najpiękniejsze jezioro na mazurach, znajdujące się w gminie Pasym, z bogatą florą i fauną, pierwsza klasa czystości). Jak zawsze omawiamy nurkowanie, planujemy kierunki, przypominamy znaki, klarujemy sprzęt i już jesteśmy w wodzie. Zanurzamy się. Jak zwykle ja prowadzę, bo lepiej znam to jezioro. Pierwsze 20 minut mija spokojnie. Obserwujemy szczupaka polującego na uklejkę, potem płyniemy na platformę, żeby poćwiczyć trym. Patrzę na kompas, aby obrać wcześniej umówiony kurs, pokazuję ręką kierunek, a mój partner na potwierdzenie powtarza znak, ale płynie w zupełnie innym kierunku. Podpływam do niego z pytaniem czy wszystko ok, ten potwierdza. Zatem w porządku, wracamy na kurs. Znowu szybko patrzę na kompas, wskazuję kierunek, otrzymuję od partnera potwierdzenie i płyniemy. Tyle, że on znowu płynie nie tam gdzie powinien… Jesteśmy na 6 m. Trochę za płytko na narkozę azotową. Nie pozostaje mi nic innego jak przerwanie nurkowania. Pokazuję znak wynurzenia się na powierzchnię. Na powierzchni mówię, że płyniemy na plecach w kierunku wejścia do wody.

Kiedy weszliśmy na pomost i rozebraliśmy się ze sprzętu usiedliśmy na ławce i próbowałam dowiedzieć się co stało się pod wodą. Mój partner stwierdził, że wszystko było w porządku. Dziś wiem, że to zachowanie spowodowane było chorobą, o której nikt mnie nie uprzedził. Wynurzenie się i wyjście z wody było w tamtym momencie jedynym dobrym rozwiązaniem. Ta sytuacja nauczyła mnie, że w zasadzie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co może się stać pod wodą. Dlatego tak ważne są ćwiczenia radzenia sobie z sytuacjami awaryjnymi, a także jasny osąd sytuacji.

Innym razem nurkowałam z osobą, która zostawiła mnie na 18 m i po prostu się wynurzyła. Kiedy zapytałam się już po spotkaniu na powierzchni dlaczego to zrobiła, powiedziała, że było jej zimno w palce u nóg. Zachowanie tej osoby było absolutnie niedopuszczalne.

Czy osoby, które mają lęk przed wodą są w stanie się przełamać i spróbować nurkowania?

Zawsze warto spróbować. Przecież, jeśli stwierdzimy, że jest coś co nie pozwala nam kontynuować nurkowania, możemy je w każdej chwili przerwać. Na początku przeszkadza nam każda kropla w masce. Zapominamy, że należy oddychać wyłącznie przez usta. Trochę przeszkadza nam zimno, rośliny ocierające się o twarz, czy zupełny brak widoczności. Tak jest w jeziorze. Jeśli zdecydujemy się aby przeżyć tę przygodę w basenie – nie będzie glonów, ryb i będzie bardzo dobra „wizura”. Uważam jednak, że warto się przełamać i przeżyć przygodę swojego życia.

W jaki sposób należy przygotować się do nurkowania pod powierzchnią lodu? Czym nurkowanie w takich warunkach różni się od nurkowania np. latem?

Nurkowania podlodowe, to przede wszystkim inaczej skonfigurowany sprzęt i sufit z tafli lodu nad nami. To temperatura wody w granicach 1 stopnia Celsjusza. Woda jest wtedy ciekawsza, bo w niższych temperaturach jest bardziej przejrzysta. W lecie przeciętna widoczność polskich jezior to w granicach 1-3 metrów, natomiast gdy temperatury spadną, potrafimy dostrzec przedmioty oddalone od nas nawet do 10 metrów. Nurkowanie podlodowe jest wyjątkowe. Wydychane powietrze gromadzi się nad naszymi głowami, rozpływając się niczym rtęć po suficie.

Ten rodzaj nurkowania to znowu ogromna odpowiedzialność, która spoczywa tym razem nie tylko na naszym partnerze pod wodą, ale tym, który pozostał na powierzchni. Z tym ostatnim komunikujemy się za pomocą przyczepionej do nas liny. Jego dwa pociągnięcia liną oznaczają zapytanie „czy wszystko w porządku?”. Tyloma samymi pociągnięciami odpowiadamy na pytanie – OK. Większa ilość rytmicznych pociągnięć oznacza kłopoty, a to powoduje natychmiastowe wyciągnięcie płetwonurków z wody. Bezpieczeństwo przede wszystkim.

Gdzie zdarzyło Ci się do tej pory nurkować?

Nurkuję głównie w jeziorach. Najczęściej w tych najbliżej mnie, czyli w Leleskim i Ukiel. Urzekła mnie Honoratka, czyli zalana i przystosowana do nurkowania kopalnia odkrywkowa. Oprócz podwodnego lasu możemy zobaczyć także zatopiony śmigłowiec. Ciekawym miejscem jest zalany kamieniołom w Jaworznie, który nazywany jest potocznie „Koparkami”. Na dnie akwenu znajdują się dwie zalane koparki.

Do moich ulubionych należą nurkowania w Bałtyku. Niezapomniane są te w zatopionych w morzu wrakach, które są siedzibą morskiej flory i fauny. Spotkać można flądry i krewetki w naturalnym środowisku, a kiedy mamy więcej szczęścia także fokę. Przy okazji wakacji w Chorwacji nurkowałam w Adriatyku, czyli jak ja to nazywam w akwarium. Ciepłe morze to zupełnie inne doznania niż ciemne i zimne jezioro. Inne zwierzęta, inne rośliny. Nie oceniam gdzie jest lepiej, każdy lubi coś innego.

Jakie jest Twoje największe marzenie związane z nurkowaniem? Gdzie chciałabyś jeszcze nurkować?

Moje największe marzenie? Zostać instruktorem nurkowania. Gdzie chciałabym zanurkować? W jaskini. Ciasno, ciemno, ekstremalnie.

Czy chciałabyś coś na koniec przekazać naszym Czytelnikom?

Aby spełniali swoje marzenia. Bo choć nurkowanie nigdy nie było moim marzeniem i nie dążyłam do tego, aby je spełnić, to dla wielu osób na pewno takim marzeniem jest. Nurkowanie pojawiło się w moim życiu nagle, dlatego powiem Wam też, że warto czasem zaryzykować. Warto uwierzyć, że niemożliwe nie istnieje. Pamiętajcie, że wszelkie obawy tkwią w naszej głowie. Ze strachem należy walczyć poprzez próbowanie nowych rzeczy, które na początku wydawały się nie do osiągnięcia.  

Zapraszamy Was również na Instagrama Basi.

Zobacz także inne Rozmowy.