Kobieta aktywnie naznaczona, która chwyta dzień – wywiad z Katarzyną Kuklińską

Kasia Kuklińska

Katarzyna Kuklińska to niezwykła kobieta, która jest doskonałym dowodem na to, że można! A można, bo po prostu się da, jeżeli tylko tego chcemy. Ograniczenia to jedynie słowo, które zakotwiczyło się głęboko w naszych głowach. Dlatego Kasia mówi „Nie bójcie się!” A jakie posiada ku temu podstawy?

Zapowiedz siebie!

Jestem osobą, która chce coś robić dla innych. Ukończyłam pedagogikę rewalidacyjną o specjalności arteterapia. Zajmuję się zatem wychowywaniem dorosłych ludzi. Wpływaniem na to, by odnajdywali swoje miejsce w świecie i czuli się w nim dobrze. W tego typu pracy, jako narzędzi wykorzystuje się działania związane z arteterapią, oparte na sztuce, działalności artystycznej, kulturze oraz nośnikach, które je rozpowszechniają. Niemniej, tak naprawdę, w pracy tej najistotniejsi są ludzie, którzy dzięki prowadzonym z nimi zajęciom, kształtują swoją osobowość, rozwijają się, zdobywają pewność siebie. Moja pasja stała się mym zawodem, a praca moją pasja. Prowadzę Fundację JA i TY, która patronuje działaniom związanym z moją pracą i pasją. Prowadzę salon wirtualnej rozrywki – VR Łomża. Osoby z niepełnosprawnością, wykluczone społecznie, które po raz pierwszy znalazły swoje miejsce i zawodowo i społecznie, uczą się tu pracy, odnajdują w społecznym życiu. Czy wszystkim się uda? To zależy od nich samych, ich zaangażowania i wytrwałości. Zobaczymy, gdy minie rok.

Powiedziałaś o tym salonie VR. Co było takim czynnikiem sprawczym, oprócz tego, że chciałaś zwerbować i zatrudnić osoby z niepełnosprawnością?

Stworzenie miejsc pracy i samorealizacji  dla osób niepełnosprawnych, a przy tym znalezienie stałego źródła finansowania dla działań fundacji.

źródło: Katarzyna Kuklińska

Salony wirtualne są czymś nowym na rynku. W Łomży nie ma podobnych punktów, zaś ich usługi są adresowane tak naprawdę do odbiorcy w każdym wieku. Nawet osoby starsze odnajdą się w tego rodzaju grach, ponieważ wystarczy dopasować rodzaj i temat symulacji do odbiorcy. Najważniejszy jednak jest aspekt społeczny, bo zatrudnianie osób z niepełnosprawnością, plus czynnik ekonomiczny, przedsiębiorstwo, które przynosi dochód. Dzięki niemu możliwe jest prowadzenie stałej siedziby dla fundacji oraz prowadzenie innych działań, nie tylko poprzez wsparcie dotacyjne ze środków administracji lokalnej i państwowej.

Jakie są reakcje ludzi na widok salonu? Czy to jest dla nich taka nowość, że chcą przyjść i zobaczyć jak to wygląda? A może trzeba ich przekonywać, żeby się tego nie bali?

Najpierw trzeba tłumaczyć. Podchodzą ostrożnie i sceptycznie. Troszeczkę taki negatywny wizerunek zrobiło dla tego typu gier wydarzenie, które miało miejsce na początku zeszłego roku w escape roomie, kiedy to zginęły osoby. To właśnie dla osób, które nie mają styczności stricte z tematem, wszelkie anglojęzyczne nazwy związane z salonami, z grami, z czymś nowoczesnym, kojarzyły się od tego momentu dość niepokojąco, dwuznacznie. No a poza tym, dużo też mówi się o zbytnim uzależnieniu dzieci i młodzieży od gier komputerowych. A z kolei technologia VR to nie jest siedzenie przed komputerem przy grze. To są gry interaktywne. Bowiem tego typu gracz, uczestnik musi pracować, wykonywać ruchy, żeby pokonać poszczególne etapy gry. On nie jest graczem, on jest uczestnikiem, dzięki nowym technologiom. No i jeszcze ciągle spotykamy się – „VR, ale co to jest? Z czym się to je?”. Dlatego teraz kładziemy od jakiegoś czasu taki silniejszy nacisk na marketing, promocję i reklamę.

Uważasz, że warto dać szansę każdemu?

fot. Iwo Świątkowski

Warto, dlatego, że w każdym z nas tkwi potencjał, który odkryty przez osobę, wzmacnia ją dla niej samej. Dzięki tej wiedzy, człowiek będzie miał szansę wykonywać w swoim życiu pracę, która będzie mu sprawiała radość i satysfakcję. Nie będzie działała destrukcyjne i demotywująco. A każdy, mimo nawet ograniczeń fizycznych, mentalnych, społecznych, ma w sobie ukryty potencjał. W niektórych przypadkach potrzeba nakładu i czasu i czasami też różnych środków i narzędzi, żeby te możliwości wydobyć, stworzyć odpowiednie warunki. Wiadomym jest, że gdy osoby mają problemy z poruszaniem się, przemieszczaniem, trzeba zastanowić się nad rozwiązaniami technicznymi i architektonicznymi, które umożliwią tej osobie dostanie się do danego miejsca. Jednak nie jest to niemożliwe.

Między ludźmi powstają swego rodzaju podziały. Sama też z nimi walczysz i chcesz wyrównać szanse. Czym zatem są według Ciebie podziały?

Podziały wynikają ze stereotypów. Ważne, żeby te stereotypy nie dominowały w postrzeganiu świata i innych ludzi. Schematyczne myślenie nie jest złe. Ono w wielu rzeczach ułatwia nam życie, funkcjonowanie. Jednak w przypadku kontaktów z innym człowiekiem, te schematy zaczynają nas ograniczać. Ważne jest wychwycenie tego momentu i zadziałanie wtedy w odpowiedni sposób.

A Tobie ludzie mówili „Nie dasz rady, nie zrobisz tego”? Co wtedy zrobiłaś? Krok naprzód, czy wycofałaś się?

Pierwszym i najlepszym przykładem było chyba powstanie pierwszego mojego dzieła, czyli klubu Carpe Diem. Właśnie twierdząc po rozmowie z kimś, że przecież można połączyć w jednym działaniu ludzi z różnymi możliwościami, nawet nie używamy słowa ograniczeniami, ale z różnym potencjałem. Odnajdą tam swoje miejsce, role i osoby niepełnosprawne i z upośledzeniem intelektualnym i młode i starsze i młodzież. Tylko trzeba znaleźć odpowiedni sposób i nośnik. Wtedy ktoś mi powiedział „Ale to wymaga dużych nakładów finansowych. Co Ty sobie wyobrażasz, że będziesz drugą Anną Dymną?”. Ja powiedziałam, że nawet nie idę w tym kierunku. Owszem, duże przedsięwzięcie wymaga, ale jeżeli próbujemy zrobić coś najpierw na mikroskalę i zobaczyć jak to zadziała, wówczas nie będzie to wymagało wielkich środków finansowych, być może nawet żadnych, tylko po prostu dobrej woli. I tak odbyło się pierwsze spotkanie klubu Carpe Diem 25 czerwca 2010 roku. Wszystko przebiegło tak jak założyłam. Znalazła się gromadka osób, które się zaangażowały. Wtedy usłyszałam od tej samej osoby „Ha! Nie sztuka zrobić coś raz”. Zatem po przerwie wakacyjnej była powtórka i potem następna, po miesiącu następna, i tak przez cały rok.

źródło: Katarzyna Kuklińska

Po roku usłyszałam, że pokazałam, że można. I pewnie można było odejść od działania. Prawie tak było, ponieważ myślałam o tym. Jeszcze byłam zobligowana innymi działaniami prywatnymi, ale przez ten rok spotkań, zebrała się tak fajna grupa ludzi, że to oni z kolei w tym momencie, na ostatnim przedwakacyjnym, czerwcowym wieczorku i wyjściu później na pizzę, stwierdzili „No ale co? To już po wakacjach się nie spotkamy?” No i po wakacjach był powrót. Drugi rok był troszkę cięższy, ale też udał się dość dobrze. Klub tak naprawdę jeszcze jest do chwili obecnej troszeczkę w stanie uśpienia, bo to już nie są cykliczne działania. Wieczorki nie są co miesiąc, tylko raz na jakiś czas. Także to jest chyba taki najlepszy przykład, bo pozostałe rzeczy to już są moje takie prywatne, że ja nie przypuszczałam, że mogę coś zrobić, bo mnie to przerasta. Jednak, gdy uświadomiłam sobie, że tak naprawdę boję się to zrobić, to wewnętrznie mobilizowałam się i dawałam sobie takiego duchowego kopniaka albo dostawałam takiego kopniaka od Pana Boga, żeby jednak się wziąć w garść. Im bardziej się boję, tym bardziej chcę podejść do tego jeża i sprawdzić, czy naprawdę kuje.

Odnośnie tego jeża… Jak dążyłaś do realizacji celu, którym był lot na paralotni?

Nie dążyłam, to było tylko marzenie, które nie miało się nawet zrealizować. Nie lubię tego sformułowania, ale  można rzec, że przez przypadek. W ramach przygotowań do festiwalu chciałam mieć gościa, który lata na motoparalotni, żeby zaoferował voucher na lot. No i jeden z klubowych ludzi, powiedział, że zna gościa, da mi do niego numer telefonu. Zadzwoniłam. Na początku rozmowy mówię, że zawsze marzyłam o tym, żeby latać. Na to usłyszałam – zapraszam w najbliższą sobotę o 5 rano. A ja takie wewnętrzne dziwienie – jeż. I mówię: „Ojejku o 5 rano, to nieludzka godzina, nie można tak o 10? W sobotę o 5 wstawać?”. Odpowiedział: „Nie, nie, o 10 to już za późno, bo jest za ciepło. Najpóźniej to około 8”. No dobrze, ale podchodzę realistycznie i sobie myślę: „Gościu pewnie nie wie o kogo chodzi, więc tak przygaduje.” No, ale ok. Poprosiłam o wsparcie znajomych, pojechałam, poobserwowałam jak to wygląda. Gościu podchodzi, jakby nigdy nic. Wsadza mnie do wehikułu, kiedy nadeszła moja kolej. Ja nie protestuje choć wiem, że tak cudownie nie będzie. Okazuje się, że technicznie są problemy. Pan zaczyna mnie odwodzić od tego, żeby z nim, bo kolega to ma motolotnię i tam są fotele. A ja przekonałam się, obserwując jeszcze wcześniejszy lot, że w górze w trakcie lotu, w pewnym momencie jest wyłączany silnik i szybujesz niczym ptak. Stwierdziłam, że też tak chcę. Byłam wewnętrznie zdecydowana i powiedziałam: „Ale wie pan, ja wolałabym jednak u pana, bo tylko u pana można tak poszybować bez huku silnika. A jak z kimś bym była, będąc u kogoś na kolanach i byśmy byli razem przypięci, to nie dałoby się?”. Pan się uśmiechnął i: „Ale to razem musielibyście państwo ważyć nie więcej niż 110 kg”. No sobie myślę – może da się zrobić. Po powrocie dzwonię do znajomego i pytam się ile waży. Usłyszałam: „Ale o co chodzi?”. Mówię: „Nie pytaj, powiedz mi ile ważysz”, „No tyle i tyle”, „Zdążysz w ciągu tygodnia schudnąć takie 3 kg?”, „No ale o co chodzi?”, „Na razie Ci nie powiem- niespodzianka”. Chyba za tydzień, czy dwa tygodnie, pojechałam razem z nim, ale okazało się, że trochę narobiłam koledze apetytu. Pan podszedł kreatywnie i zainstalował w swojej machinie fotelik. Usadowił mnie na nim stabilnie, przypiął pasami, zaopatrzył w kask, no i polecieliśmy. Było super!

Jak myślisz, dlaczego inni się tego boją?

Bo mają niepełnosprawne dusze. Ludzie, przestańcie się bać! Strach, lęk to największy i główny grzech, jaki na nas ciąży.

A gdybyś mogła dać wszystkim ludziom jedną cechę charakteru, to co by to było?

Wytrwałość! Dzięki niej możemy zrealizować to, do czego dążymy. Wytrwałość daje odpowiedzialność, systematyczność, efektywność i pracowitość. Pomaga nam osiągnąć to, do czego zmierzamy. Mimo przeciwności i barier, gdy jesteśmy wytrwali, przetrwamy. Kiedy powiemy sobie od razu, że nie damy rady, no to nie damy rady, po prostu.

Czy kontakt z ludźmi sprawia, że się czegoś od nich uczysz?

fot. Iwo Świątkowski

Na pewno! Na początku, uczyłam się niepunktualności, tego, że mogę się spóźnić. Uczyłam się lenistwa, choć uważam, że jestem leniwa. Ciągle uczę się jeszcze bawić. Beztroski, tego muszę się jeszcze troszeczkę nauczyć. Uczę się dystansu, opanowania, systematyczności. Właściwie wszystkiego po trochu. Uczę się otwartości i kontaktu z drugim człowiekiem. Tak naprawdę najbardziej nauczyły mnie tego osoby z warsztatów terapii zajęciowej, które są bardzo bezpośrednie i spontaniczne.

Czym różni się Twoje życie dziś, od Twojego życia sprzed kilku lat, kiedy postanowiłaś założyć klub?

Ooo! To jest 360 stopni, to jest… Ty nawet nie wiesz jakie pytanie zadałaś. Wszystkim, po prostu wszystkim! Wyobraź sobie, że był taki okres w moim życiu, że byłam tak chorobliwie nieśmiała, że nie umiałam powiedzieć do swojej własnej rodzonej cioci „Ciociu”  i ją o coś poprosić? Dlatego wiem, że można! Że można wszystko wypracować, wszystko przełamać. To co jest do zmodyfikowania, co jest plastyczne, jest związane z nazwą, z mentalnością, postrzeganiem, psychiką, to można wpłynąć w 100%. To się nie dzieje tak, że przychodzi wróżka i dotyka czarodziejską różdżką. Myślę, że dla mnie takim momentem był ten, kiedy uświadomiłam sobie, że zaczynam się chować przed obcymi ludźmi.

Czy na koniec chcesz coś powiedzieć naszym czytelnikom?

fot. Iwo Świątkowski

Przede wszystkim wyrzućcie strach, jeżeli chcecie czegoś spróbować, to róbcie to. Najwyżej się nie uda. To tak jak skok na bungee w salonie VR.  Obserwuję to teraz. Ludzie wiedzą, że stoją na twardej podłodze, że są w pokoju, to jednak są w tym nierealnym świecie, kiedy czują się jakby stali na dachu wieżowca i autentycznie boją się zrobić krok. On sprawia, że lecą w dół, ale lecą tylko wzrokowo, w ich umysłach, w ich percepcji. Nie lecą fizycznie, ale tak się czują. Właśnie ta technologia pokazuje, że najwięcej blokad i ograniczeń tkwi w naszych umysłach!

Zobacz także inne rozmowy.