Na stopa ku przygodzie – wywiad z Weroniką Bladowską

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej

Zwiedza świat na stopa, a potem z uśmiechem na ustach o tym opowiada. Obala stereotyp o tym, że taka forma wędrówek dla kobiet nie jest bezpieczna. Pokonując własne słabości, poznaje otaczający nas świat. Dziś przyszła kolej na rozmowę z kobietą podróżującą po prostu po swojemu, czyli Weronikę Bladowską.

Zapowiedz siebie!

Jestem osobą bardzo lubiącą oglądać świat i zwiedzać go w wolnym czasie. Kiedy tylko mogę, staram się go odkrywać, gdyż wiem, że jest niesamowicie ciekawy i nie da się go całego zobaczyć. Im więcej ten świat oglądam, tym bardziej czuję, że mniej wiem. Mam wrażenie, że gdy się zamykamy w swoim małym świecie, w którym żyjemy, to czujemy się dobrze i swobodnie. Wiemy, co się dzieje oraz często mamy zdanie na każdy temat i to zdanie jest zazwyczaj dobre. A gdy poobserwuje się, jak bardzo świat jest zróżnicowany i spróbuje się chociaż odrobinę zrozumieć ludzi z zupełnie innych stron świata, kultur itd., to wtedy łatwiej przekonać się, że ten nasz punkt odniesienia nie jest jedyny i jedynie słuszny. Im więcej świata poznaję, tym ciężej jest mi mieć jedno zdanie na konkretny temat, gdyż przytłacza mnie ogromna złożoność i różnorodność świata. Postrzegam to jako bardzo pozytywne odczucie wyjścia z własnej strefy komfortu oraz otwarcia na innych.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Brazylia, Rio de Janeiro

A co najbardziej Cię zdziwiło w krajach, które odwiedzałaś?

Generalnie w opinii publicznej na temat wielu krajów panują stereotypy. Często nie są one bezpodstawne, ale w znacznej mierze są przesadzone. Dla mnie takim krajem, który odwiedziłam i odnośnie którego nie warto wierzyć w stereotypy jest Iran. Zawsze opowiadam o Iranie, jako o tym kraju, którym jesteśmy straszeni. Słyszymy, że to kraj terrorystów, że ciężko tam normalnie żyć, że jest zamknięty na cały zewnętrzny świat itd. To jest prawdą w kulturze zachodniej, gdyż jesteśmy w kręgu silnych wpływów USA. Iran i USA nie utrzymują stosunków dyplomatycznych od czasu rewolucji islamskiej w Iranie, która była buntem przeciwko zbytniemu panoszeniu się Amerykanów w ich kraju. Dlatego USA nakłada mnóstwo sankcji na Iran, by go zniszczyć. A Iran jest cudownym krajem, naprawdę. Mimo że panuje tam radykalny Islam, nie jest on radykalny w chory sposób. Jadąc tam, mieliśmy jednak trochę obaw, że może jest niebezpiecznie, że muszę nosić chustkę cały czas na głowie, tzw. Hidżab, że nie ma tam bankomatów, że Internet jest blokowany i że wypadniemy poza cywilizację. Wszelkie obawy i wątpliwości rozwiały się momentalnie, gdy wystartowaliśmy w podróż po Iranie.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Iran

A tak szczerze, to był chyba kraj najbardziej zaskakujący pod względem pozytywnym ze wszystkich, które odwiedziliśmy do tej pory. Kompletnie zakochaliśmy się w tamtejszych ludziach. Natura Iranu nas nie zachwyciła, gdyż jest pustynnie i sucho, przynajmniej w jego środkowej i południowej części. Jednak Irańczycy są niesamowici, gościnni, przyjaźni! To właśnie było największe zaskoczenie wobec tego, czego się spodziewaliśmy wcześniej.

Jeżeli chodzi o największe zdziwienia, to skoro największe, musiało być w Chinach. Spodziewaliśmy się, że po prostu nie ogarniemy tego kraju. Jednak zdziwień było jeszcze więcej niż przewidywaliśmy.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Chiny

Rzeczywiście, Chiny przerastają europejski system działania i myślenia. Oczekiwaliśmy, że w turystycznych miejscach nie będziemy jedynymi białymi, jednak skala Chin jest tak ogromna, że odbija się w ilości chińskich obywateli, których zawsze jest dużo. Zazwyczaj byliśmy jedynymi białymi. Przez to czuliśmy się jak gwiazdy (nie z własnej woli!), gdyż duża część Chińczyków chciała sobie z nami robić zdjęcia. Śmialiśmy się, że pewnie więcej naszych zdjęć jest w chińskich mediach społecznościowych niż w naszych. Chiny były dla nas zaskakujące pod wieloma względami i duże wrażenie na mnie zrobiło to, jak Chińczycy są zorganizowani, jak potrafią konsekwentnie realizować swoje plany.

Stop Weronika
archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Chiny

Co się w Tobie zmieniło? Jak patrzysz na samą siebie?

Na pewno podróże dały mi dużo pewności siebie oraz otwartości wobec obcych ludzi. Kilka lat intensywnie jeździłam autostopem, co wiązało się z wsiadaniem do samochodów obcych ludzi z wielu różnych krajów oraz rozmową z nimi na wiele, wiele tematów. To pomogło mi się przełamać i pokonywać własne ograniczenia, na przykład językowe. Czuję, że mój angielski mocno rozwinął się dzięki autostopowi.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Gruzja

Podróże autostopowe wiele mi dały personalnie. Doceniam miejsce, w którym jestem. Doceniam Polskę, to jak tutaj jest i jak mogę żyć w naszym kraju. Coraz mniej chcę się stąd wyprowadzać, mimo że kiedyś bardzo chciałam. Naprawdę lubię czas i miejsce, w którym żyjemy.

Dzięki podróżom uczę się doceniać to co mam, a czego nie zauważam. Dużym szokiem było dla nas to, jak spotkaliśmy w Iranie 18-letnią rozwódkę, która właśnie rozstała się z mężem z aranżowanego małżeństwa. Tam stanowi to niestety nadal normę. Pojechaliśmy tam tuż przed ślubem, zakochani. Bardzo mocno doceniliśmy wtedy wolność wyboru, którą mamy jako młodzi ludzie żyjący w Polsce. Kiedyś wydawało mi się, że Brazylia to kraj-raj, gdzie chętnie bym się przeprowadziła. Po pobycie tam, stwierdziłam, że mieszkanie tam nie byłoby łatwe dla mojego europejskiego umysłu. Bardzo lubię jak coś jest zorganizowane i działa, a tam panuje wszechobecna maniana. To lekkie podejście do życia bardzo się udziela i jest pozytywne, jednak na dłuższą metę czasami męcząca była ta dezorganizacja.

Poprzez spotykanie różnych ludzi, poznając ich różne historie, mocno doceniam to, co mam w życiu. Staram się je prowadzić w taki sposób, jakbym chciała. Wiem, że mam na nie realny wpływ, gdyż wiem, że to co się w nim dzieje jest realną konsekwencją moich decyzji, a nie tylko warunków zewnętrznych.

Dlaczego stop?

Na początku jeździłam na stopa z oszczędności. Kiedy już jest się samodzielnym, a jeszcze się nie pracuje, to jest najlepszy czas na to, aby po prostu żyć, nie umierać. Dlatego autostop był idealnym środkiem lokomocji na taki czas, bo da się dojechać wszędzie, bezpiecznie, nie wydając fortuny. Nie trzeba martwić się o auto, hotele itp. Plecak na plecy, namiot w ten plecak i do przodu. Najpierw jeździłam z koleżankami, potem jak poznałam mojego męża, zaczęliśmy jeździć razem. Z czasem jazda autostopem zaczęła przeradzać się dla nas w ideologię, hobby, zajawkę. Zaczęliśmy tęsknić za jeżdżeniem na stopa i nie po to, żeby tylko gdzieś pojechać, tylko właśnie, żeby poczuć ten zew wolności. Nigdy nie wiadomo do kogo się wsiądzie, trzeba sobie poradzić i dogadać się z każdym. Niejednokrotnie poznaliśmy bardzo ciekawych ludzi, z którymi utrzymywaliśmy przez jakiś czas kontakt. Podróżowanie autostopem jest mocno uzależniające. Jak już ktoś się przekona, że to jest bezpieczny sposób podróży, to ciężko potem się od bakcyla uwolnić! Najlepszymi opowieściami z wyjazdów są często te z samej drogi.

stop
archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, USA, Grand Teton National Park

A coś co wspominasz najlepiej ze stopa, jakąś historię?

Ciekawych historii było bardzo dużo. Stopów były setki. Większości ludzi się nie zapamiętuje, po prostu. Najbardziej zapadł w pamięć kierowca na jednym z pierwszych wyjazdów autostopowych. Pan Słowak, który wziął nas w Serbii i dowiózł praktycznie na polską granicę, więc spędziłyśmy z nim dość długi czas, jadąc przez kilka krajów. Był bardzo zdziwiony, mną i moją koleżanką, że jesteśmy młodymi dziewczynami i nie robimy tego co zakazane. Miał na myśli to, że ludzie młodzi lubią robić to, co zakazane, wszystkie używki itp. A stop i podróżowanie nie są zakazane i my to robimy. Korzystamy z tego, że możemy w taki sposób poznawać świat. Powiedział nam po słowacku, że „nič nie je nemožné”, czyli „nic nie jest niemożliwe”, jak otwarcie podchodzi się do świata. To był bardzo znaczący stop, ten pan był świetny. Później utrzymywaliśmy przez jakiś czas ze sobą kontakt.

Jednym z najbardziej wyjątkowych stopów był ten, kiedy w Iranie rodzina z dwójką dzieci, niemówiąca ani słowa po angielsku, po prostu wzięła nas ze sobą. Spędziliśmy razem dwa dni, nie umiejąc dogadać się w żadnym języku. Piąte przez dziesiąte próbowaliśmy po persku, oni niestety ani słowa po angielsku. W Iranie stopowicz jest traktowany jak gość, więc niejednokrotnie byliśmy częstowani posiłkami i napojami. Wspomniana wyżej rodzina było bardzo zasmucona, gdy w pewnym momencie oznajmiliśmy, że się żegnamy, bo musimy wysiąść w danym mieście. Złapali nam kolejnego stopa, który także stanowiła niesamowita rodzina! Takich ludzi się pamięta, mimo że się zupełnie nic o nich nie wie, bo nie było wspólnego języka.

Jazda na stopa jest przez wielu postrzegana jako niebezpieczna. Co byś powiedziała komuś, kto chciałby, ale boi się pojechać na stopa?

Wiele osób mi tak mówiło i teraz sami jeżdżą na stopa! Wymyśliłyśmy z koleżanką takie powiedzenie, że „ludzie mówią”. „Ludzie mówią, że tu jest niebezpiecznie”, „ludzie mówią, że stop jest niebezpieczny”, „ludzie mówią, że bez pieniędzy nie da się podróżować” itp., itd. Zawsze dużo rzeczy „ludzie mówią”, więc uważam, że warto samemu weryfikować to, co generalna opinia publiczna ma do powiedzenia w wielu sprawach. W sprawie autostopu również. Warto się przekonać. Zwłaszcza jeśli ktoś się boi na początku samemu, to spróbować z kimś. Dla mnie chłopak i dziewczyna to idealna para do jeżdżenia na stopa. Ludzie się nie boją brać, bo jest chłopak z dziewczyną, więc wzbudzają zaufanie, a dla dziewczyny, która by się bała, zawsze jest chłopak obok. Ja akurat swoje pierwsze dalekie wyjazdy miałam w parze dziewczyna – dziewczyna i nie stanowiło to żadnego problemu. Nic niebezpiecznego nas nie spotkało. Kiedyś jeden pan chciał się ze mną ożenić, chciał nas zabrać na imprezę, to wszystko w formie żartu –pośmialiśmy się i do widzenia.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Karpaty Marmaroskie, Rumunia, Ukraina

Dobrym sposobem na większe poczucie bezpieczeństwa dla dziewczyny jest po prostu niewyglądanie w sposób zachęcający. Jak się jedzie na stopa to zazwyczaj z jakimś plecakiem, ubranie nosi się sportowe. To działa po prostu fenomenalnie. Dzięki temu, zawsze jak faceci nas brali na stopa, to po prostu z ciekawości, a nie żeby nas wykorzystać. Sama też sporo jeździłam na stopa, ale głównie po Polsce.

A gdybyś miała dać cztery podstawowe rady komuś, kto się wybiera na stopa?

Nie bać się przede wszystkim. Otworzyć się na to, że ten świat naprawdę nie jest straszny, że nie każdy kto jedzie w samochodzie chce innych zabić, czy zgwałcić. Ufać sobie i swoim instynktom. Mieć dobrą osobę obok siebie. Jeśli się niekoniecznie chce jeździć samemu, to dobrać sobie dobrego kompana i dobry plecak. Plecak jest dobrym przyjacielem na stopa, naprawdę.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, USA

A gdy dojedziesz do jakiegoś miejsca, zależy Ci bardziej na poznaniu miejsca, czy ludzi?

Staram się to zawsze łączyć. Długi czas moim schematem podróży był tani lot do jakiegoś miejsca. Tam załatwienie sobie couchsurfingu u ludzi z tamtego kraju, żeby ich lepiej poznać. Wejść do ich domu, zobaczyć ich kulturę od kuchni, ich przekonania, opinie, spojrzenie na świat itd. Część gospodarzy chętnie pełni też rolę lokalnego przewodnika – takie zwiedzanie jest najciekawsze, gdyż można dowiedzieć się wielu ciekawostek oraz nie jest to typowa „wycieczka”, gdzie jest relacja polegająca na pieniądzach.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Gruzja

Na „Slajdowiskach”, czyli specjalnych spotkaniach, opowiadałaś o podróżach. Jak na Twoje słowa reagowali ludzie?

Zazwyczaj ludzie mają w oczach połączenie strachu z fascynacją. Jak opowiadałam o historiach lekko ekstremalnych albo nietypowych to ludzie pytają „Nie baliście się?”, ale jednocześnie mam wrażenie, że ludzi to mocno interesuje. Zazwyczaj mówią „ja też bym tak chciał, ale się boję, nie mogę itd.”. Nie spotkałam się z tym, żebym przyszła na Slajdowisko i ludzie by powiedzieli „a co Wy tam, głupoty gadacie”. Przychodzą ludzie, którzy są zaciekawieni tematem i często ich ciekawość daje się rozbudzić.

Dlaczego warto spełniać marzenia?

Według mnie marzeniami są rzeczy, które się wydają trudne i niedoścignione. Warto spełniać marzenia, gdyż potem są super wspomnienia. Nie będziesz sobie później myśleć, że miałam marzenie pojechać do Nowej Zelandii. No miałam, ale co z tego? Lepiej to przekuwać w czyny, bo wspomnienia są dużo lepsze, niż tylko marzenia.

archiwum prywatne Weroniki Bladowskiej, Nowa Zelandia

Zobacz także inne rozmowy.