Zabytki mieszące się w dłoni – wywiad z Panem Pawłem ze Studia Miniatur

Potrafi wielkie budynki zamienić w małe dzieła sztuki. Każda miniatura to inny odwzorowany obiekt. Ponadto, nasz Rozmówca porzucił nudną pracę, na rzecz realizacji swoich pasji. I tak powstało Studio Miniatur pod wodzą Pana Pawła Chmurzyńskiego. Oprócz tego, Pan Paweł ma na swoim koncie jeszcze jeden, olbrzymi sukces. Jaki? Przekonajcie się sami.

Proszę zapowiedzieć siebie.

Jestem założycielem Studia Miniatur, które od przeszło dekady miniaturyzuje najbardziej znane zabytki miast Polski. Jako historyk sztuki, który współpracował z konserwatorami zabytków, staram się by każdy mój model był na tyle wiernie odtworzony z oryginałem na ile się da. Jako licencjonowany przewodnik oraz pasjonat Warszawy pragnę zaprezentować w miniaturze głównie to co nasza stolica straciła, podczas ostatniej wojny.

Jak zaczęła się Pana przygoda z miniaturami ?

Pierwszy raz zetknąłem się z miniaturami zabytków w Amsterdamie. Byłem wtedy na drugim roku studiów historii sztuki i już wtedy wiedziałem, że architektura będzie tym, czym chcę się zajmować w przyszłości. Zakupiłem wtedy trzy amsterdamskie kamieniczki, które mam do dzisiaj. Tak zaczęła się kolekcja, która przekształciła się w pasję oraz zawód.

Czym się charakteryzuje Pana praca?

Na pewno tym, że każdy model, zabytek może zmieścić się na dłoni.

Ile czasu trwa tworzenie takich miniatur?

Miniatura miniaturze nierówna. Są modele, które powstały w jeden wieczór, ale są też takie, które powstawały kilka miesięcy. Wszystko zależy od tego jak bardzo skomplikowany jest obiekt.

Jak wygląda proces powstawania takiej pracy i czego Pan w związku z tym potrzebuje?

Podstawą do stworzenia każdej miniatury są dobrej jakości zdjęcia. Innej jakości zdjęcia potrzeba do stworzenia fasady kamienicy, inne do wykonania obiektu typu kościół, zamek, ratusz. Do tych ostatnich wykorzystuję Google Earth oraz zdjęcia z dronów, by móc dotrzeć do dachów, kominów czy dziedzińców.

Jeszcze inne zdjęcia wykorzystuję do odtwarzania obiektów, których już dzisiaj nie ma, głównie z cyklu Warszawa nieodbudowana. Wtedy wykorzystuje w 99 % zdjęcia czarnobiałe. Często też na odtworzenie fasady przedwojennej fasady potrzeba tych zdjęć kilkanaście, ponieważ nie zawsze archiwalne zdjęcia ukazują ją w całości.

Od czego zależy wybór kamienicy, czy zabytku, który zdecyduje się Pan stworzyć?

Kryteria wyboru są różne. Tworzę obiekt, który mi się podoba lub potrzebny mi jest do określonego cyklu, np. zamki Orlich Gniazd lub przedwojenna ulica Marszałkowska w Warszawie. Zamówienia od prywatnych kolekcjonerów też mają duży wpływ na to co ma zostać odtworzone w miniaturze.

Czy można gdzieś zobaczyć Pana prace na żywo?

Oczywiście. Głównie to pracownia Studia Miniatur, w której jest przeszło 400 stworzonych przeze mnie modeli. Innymi miejscami, w których są moje prace to galerie na warszawskiej Starówce, na Rynku Głównym w Krakowie oraz w licznych muzeach takich jak Muzeum Narodowe w Warszawie, Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Polin, Zamek Królewski w Warszawie.

Czy i kto może zamówić u Pana miniaturę?

Każdy może zamówić u mnie model. Gama zamawianych modeli jest bardzo szeroka. Modele zamawiają rodziny, których historia jest związana z określonym obiektem, na przykład kamienicą, pałacem czy dworkiem.

Zwracają się do mnie liczne zamki, w których mieszczą się muzea regionalne, restauratorzy, których lokale znajdują się zabytkowych kamienicach czy instytucje państwowe mieszczące się w zabytkowych obiektach.

Ile miniatur zawiera Pana kolekcja? Które z nich są Pana ulubionymi?

Jak już wcześniej wspomniałem w Studiu Miniatur powstało przeszło 400 modeli. Które są moimi ulubionymi? Na pewno modele Warszawy nieodbudowanej, które były tworzone na podstawie archiwów, ale szczerze mówiąc do każdego modelu mam sentyment i do każdego włożyłem sto procent serca, zatem z każdego jestem dumny.

Podróże są inspiracją do tworzenia kolejnych miniatur, czy nowe miniatury są dobrą okazją do odwiedzenia kolejnych miejsc?

Mam w swoich zbiorach kilka modeli, które stworzyłem nie widząc oryginału na żywo. Takim przykładem jest pałac w Kamieńcu Ząbkowickim, który został stworzony na zamówienie kolekcjonera. Szczerze powiedziawszy co raz więcej mam zamówień z różnych zakątków Polski, a oryginały często widzę już po wykonaniu miniatury. Podróże dają mi dużo frajdy, uwielbiam je i dają mi dużo natchnienia twórczego.

Jest jeszcze jakiś budynek, którego miniaturę chciałby Pan wykonać?

Oczywiście, są ich setki jeśli nie tysiące. Zamki, pałace czy kamienice polskich miast.

Co uważa Pan za swój największy sukces?

Największym sukcesem jest umieszczenie mojej pracy na oficjalnej okładce płyty mojego ulubionego zespołu Iron Maiden. Nie jest to nic związanego z architekturą, a jest związane z maskotką zespołu.

Mógłby Pan opowiedzieć o tym coś więcej?

W 2008 roku do Polski przyjechał mój ulubiony zespół Iron Maiden z trasą koncertową Somewhere Back in Time Tour. Koncert odbył się w Warszawie na stadionie Klubu Gwardia. Dokładnie w dniu 50 urodzin wokalisty Bruce Dickinsona. To była dość nietypowa trasa, ponieważ pierwszy raz jako pilot odrzutowca wokalista latał na koncerty od miasta do miasta specjalnym sygnowanym samolotem Iron Maiden Ed Force One. Do Warszawy na swoje urodziny przyleciało ów samolotem ponad 200 fanów z całego świata. Byli oni laureatami różnych konkursów związanych z zespołem, które umożliwiały wejście do warszawskiego klubu Stodoła na zamkniętą imprezę urodzinową Dickinsona. Byłem jednym z trzech Polaków, którzy weszli na tę imprezę. Przygotowałem na tę okoliczność własnoręcznie wykonaną postać z okładki solowej płyty Bruce Dickinsona Accident of Birth. Mało skromnie to zabrzmi jak powiem, że wszystkie prezenty dawane przez fanów odmawiał, jedynie podszedł do mnie i długo ze mną rozmawiał na temat wykonanej maskotki. Ciągle mi mówił, ze boi się, że mu zabronią ją trzymać w samolocie. Trochę tego nie rozumiałem, ponieważ samolot jest duży i może zapakować ją wszędzie. Jednak po fakcie okazało się, że Bruce miał na myśli kokpit samolotu, który pilotował. Ewenementem tego była oryginalnie wykonana maczuga maskotki naszpikowana gwoździami. 😉 Po 11 września to dość niespotykana rzecz w samolocie. O mało nie zemdlałem rok później kupując płytę DVD z ów trasy, widząc co trzyma wokalista w dłoniach. 🙂 Mała rzecz, nawet bardzo mała, ale mnie uskrzydliła. Nawet na maila dostałem podziękowania od zespołu. 🙂

Czy chciałby Pan na koniec przekazać coś naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?

Nie bójcie się marzyć i róbcie w życiu to co Was najbardziej cieszy. Słuchajcie tylko pozytywnej krytyki i ludzi, którzy są Wam życzliwi.

Zapraszamy Was na Facebooka i Instagrama Studio Miniatur.

Zobacz także inne rozmowy.