Długo zastanawiałyśmy się czy należy podjąć taki temat. Natomiast im jesteśmy starsze, tym wbrew pozorom coraz częściej dosięga nas klątwa social mediów. To trochę tak, jakby nasze życie osobiste nie istniało, bo nie chcemy się nim dzielić z innymi. Dlatego dziś zapraszamy Was na słodko-gorzki wpis. Będzie trochę zabawnie. Jednak w kilku przypadkach może to być jedynie śmiech przez łzy.
A to ciekawe! Nie widział_m!
Najdrożsi, dalsi znajomi i rodzino – jeżeli czegoś nie wiecie, najwyraźniej nie musicie. Gdy człowiek dojrzewa, spada na niego ciężar bycia kopią starszych znajomych lub, o zgrozo, ciotek, wujków czy innych kuzynek i kuzynów. To już samo w sobie jest przerażające, bo inni ludzie projektują nasze życie, zupełnie nie pytając nas o to, czy rzeczywiście tego chcemy. A wiecie co jest najsmutniejsze? Tak było i mimo wszystko będzie. Dlaczego? Bo z natury człowiek jest dociekliwy. Problem jednak tkwi w tym, kto i jak tę swoją dociekliwość wykorzystuje. Jeden uzupełnia swoją ciekawość czytając książki, inny ucząc się siebie i świata, a jeszcze inny – interesując się ludźmi, których to zainteresowanie nie powinno dotyczyć. A równie ciekawe jest to, w jaki sposób media społecznościowe potrafią przybić wirtualną piątkę takim ludzkim wiertarkom.
Coraz starsza społeczność Facebooka
No cóż… Facebook martwi się, ponieważ jego odbiorcy są coraz starsi. Oznacza to, że wszystkie ciocie klocie i wujkowie siedzący z piwem w ręku, narzekający jak to im jest ciężko, założyli swoje profile na tym, jakże zacnym medium. Dawniej zastanawialiśmy się co tak naprawdę mogłyby tu robić starsze osoby. Dziś, doskonale o tym wiemy – stalkować. I to dosłownie. Dla jasności – przytaczamy jedną z naszych historii. Niestety – prawdziwą.
Gdy o związku jednej z nas z osobnikiem płci męskiej dowiedziała się kuzynka, zaśmiała się. Dlaczego? Uznała, że jest to niemożliwe, ponieważ nie ma potwierdzenia tej jakże cudownej nowiny (wszak 30 lat goni, brzuszny inkubator grzeje, a życie według własnych zasad to olbrzymi grzech) na Facebooku. I nie zrozumcie nas źle. Nie mamy nic do tych ludzi, którzy ustawiają sobie statusy związku i dodają co 5 minut zdjęcia, na których pokazują swój kwitnący romans czy rosnące dzieci, bardzo często nagie. Przy okazji, zawsze dodając takie fotografie pomyślmy o szerzącej się pornografii, włamaniach, a nawet oburzeniu dziecka, gdy dorośnie. Pomyślmy jak bardzo lubimy oglądać swoje własne zdjęcia, gdy leżymy nago na kanapie, a rodzic zmienia nam pieluchy. Nie wiemy jak Wy, ale nas to raczej wprawia w zakłopotanie. I to co teraz napiszemy jest dla wielu totalnie oczywiste, ale… skoro nie informujemy na prawo i lewo każdego o zmianach w naszym życiu, to po prostu tego nie chcemy. Chyba na tym polega prywatność. Przynajmniej ta pozorna, która nam jeszcze została.
Prawda tylko w postach
Wydawać by się mogło, że każdy z nas, kto chociaż raz zalogował się w mediach społecznościowych wie, że nie zawsze znajdziemy w postach prawdę. Jednak życie kolejny raz pokazuje, że nie wszyscy mają tego świadomość. Dlatego czysto edukacyjnie informujemy, że… nie wszystko co widzimy na Facebooku, Instagramie czy TikToku tak samo wygląda w rzeczywistości. Aby zrozumieć, że jest to prawda, wystarczy pomyśleć sobie o znajomych, którzy dodawali szczęśliwe zdjęcia, filmiki, z opisem typu: love forever albo ten jedyny/jedyna na swoje media społecznościowe. I co? Czy dziś są jeszcze razem? Pewnie w kilku przypadkach tak. Na pewno jednak przypomnicie sobie kogoś, kto już dawno ma kolejnego partnera lub partnerkę. A jeżeli myślicie, że z dnia na dzień się coś popsuło, to jesteście totalnie naiwni. Relacje psują się jakiś czas. I jest wysoce prawdopodobne, że już w momencie dodawania zdjęcia, pięknie wyretuszowanego i wystawionego na sprzedaż komentarzy i lajków już mogło być coś nie tak. Dlaczego? Bo na widok wystawiamy zazwyczaj nasze szczęśliwe momenty, chwile czy chociażby osiągnięcia. Co więcej, wiele zdjęć jest po prostu pozowanych i… przygotowanych bardzo długi czas.
Relacje live – w realu
Zawsze polecałyśmy i będziemy polecały Wam życie przede wszystkim w realu. Róbmy relacje live, ale w realu, nawet jeżeli dawno z daną osobą nie rozmawialiśmy. Jednak nie oceniajmy nikogo przez pryzmat mediów społecznościowych. Ocenianie innych poprzez posty na Facebooku czy Instagramie może być naprawdę niebezpieczne. I to dla dwóch stron – dla nas samych, jak i osoby ocenianej. Dla nas, ponieważ za bardzo możemy wkręcić się w życie innych, przez co zabraknie nam czasu na własne życie, osoby, które kochamy czy chociażby przyjemności i hobby. A dla osoby ocenianej, ponieważ plotki mają fatalne skutki uboczne. To nie jest wyłącznie kwestia wiary w coś, poczucia niespełniania czyichś oczekiwań i realiów społecznych czy chociażby, w wielu przypadkach, ostrego hejtu. Czasami takie rzeczy mogą decydować o zdrowiu psychicznym danej osoby, a nawet doprowadzeniu kogoś, np. do depresji. Dlatego prosimy Was, abyście kolejnym razem ugryźli się w język lub wykręcili swój palec, gdy kogoś niesłusznie o coś posądzicie. Dla Was może to być bowiem zwykła ocena na podstawie zdjęcia w mediach społecznościowych, dla innych kropla przelewająca czarę goryczy. A mimo wszystko jesteśmy przecież ludźmi, a nie potworami. Przynajmniej z nazwy, do której chcemy, abyście się zawsze odnosili. Żyjmy tak, aby kolejnego dnia bez wstydu móc spojrzeć sobie w twarz.
Zobacz także inne Zapowiadanki.
Obecna forma sociali to jest coś strasznego. Albo hejt i podział na wrogie obozy, albo stalking, albo wstawianie pierdyliardu zdjęć swojego ślicznego bobasa. Dochodzą do tego wszelkiej maści fake newsy i viralowe filmiki z żółtymi napisami i szeleszczącą folią… Jakoś mi się wydaje, że kilka lat temu było tego zdecydowanie mniej. Owszem też były osoby, które meldowały się w każdej miejscowości, którą odwiedzały albo wstawiały selfiaki z dziubkiem. Dziś staliśmy się mega wirtualni i oceniamy ludzi przez to co publikują social media, natomiast plotkowanie to już w ogóle porażka na całej linii.
Social media, zwłaszcza w rękach osób nierozważnych, to nie tylko głupota, ale i zsyłanie na siebie niebezpieczeństw. I owszem, dużo nam dają. Ale dziś równie wiele zabierają. Co więcej, wstawianie zdjęć bobasów wydaje się także dosyć nieroztropnym posunięciem. Nie zawsze wizerunek dziecka jest bowiem publikowany rezolutnie. A to także niesie za sobą wiele konsekwencji, niestety negatywnych. I tak, masz zupełną rację. Może kiedyś było inaczej, albo po prostu my byliśmy młodsi i inaczej patrzyliśmy na to co się dzieje. 😉
Lubię Was czytać dziewczyny 🙂 To prawda, że życie w sieci i w realnym świecie to dwie różne rzeczywistości. Przeraża mnie, jak bardzo mocna jest potrzeba ekshibicjonizmu i poklasku. A za tym wszystkim chyba kryje się zwykły brak zainteresowania, docenienia i podskórne przekonanie, że nie jest się wystarczająco dobrym i interesującym. Dlatego ciągle filtruje się rzeczywistość, naciąga prawdę i serwuje światu idealny obraz. A to tylko życie na pokaz.
Najgorzej jest jednak wtedy, gdy ktoś się mocno wciągnie w to udawane życie. Gdy przestaje odróżniać rzeczywistość i robi sobie po prostu tym krzywdę. Wydawałoby się, że w dobie tylu informacji na ten temat, problem ten nie powinien istnieć. A on wręcz przeciwnie, rośnie. I to przeraża. Tym bardziej, że już nawet na rozmowach kwalifikacyjnych, w miejscach, gdzie totalnie nie powinno mieć to znaczenia, firmy pytają o ilość obserwujących na Insta. To straszne!
Szkoda, że nie trafiłem na ten artykuł wcześniej. Chociaż jak teraz na to patrzę, to nie wiem czy i tak wtedy by mi coś on dał. Nie chcę sie bronić, ale nigdy nie miałem jakoś łatwo. Zawsze ktoś czegoś ode mnie wymagał, nie wiedząc jak pewne rzeczy odczuwam. Jak tylko pojawiły sie media społecznościowe, najpierw nasza klasa, potem Facebook, jeszcze później Instagram, poczułem, że mogę kreować sie dokładnie takim, jakim chce być. Nie muszę mówić o tym głośno, np. W klasie, bo wystarczy, że wejdę z kimś w interakcje online. Ktoś zobaczy moją opinię, moje zdanie. Oczywiście wszystko odpowiednio podkręcone tak, abym był gwiazda. Jak to piszę to chce mi sie śmiać, bo jest to żałosne. Ale poniekąd pomogło mi to też samodzielnie myśleć. Potem spawy wymknęły sie spod kontroli. Skoro moje opinie były inne, chciałem pokazać jakim jestem super gosciem, robiąc mega żenujące zdjęcia. Ale to też miało swoich odbiorców, pisano mi ze spoko ze mnie ziomek, No i taki heheszkowy. Pasowało mi to! Nawet bardzo! Potem już wcale nie było łatwo. Z jednej strony zyskiwałby, z drugiej traciłem naprawdę wartościowych ludzi. Chciałem, aby oceniano mnie na podstawie Instagrama i Facebooka więc sam zacząłem tak oceniać innych. Błędne koło. I w końcu sie zakochałem. W rzeczywistej osobie. Mało publikującej. I nagle nie wiedziałem co mam robić. Nie wiedziałem jak podejść. Jak gadać. Nawet jak patrzeć. A na Facebooku nie było jak pisać, bo od razu bym był skreślony. Potem lekko ze mnie to zeszło, bo oczywiście w rezultacie nic z tego nie wyszło. I kolejny związek znowu zrobiłem medialnym. Wszyscy widzieli, podziwiali, seduszkowali. Super! Problem w tym, że zdjęcia to jedno, a miedzy nami prawie nic nie było. Byliśmy Instagramowum związkiem. Ale to też dało mi do myślenia. I teraz już nie popełniam takich błędów. Nie wystawiam swojej miłości na pokaz. I ona też jest przez to zupełnie inna. Ciepła, ciekawa. Inna. Nie muszę pokazywać, że jestem szczęśliwy, bo jestem. Tak normalnie. Każdego dnia. Przy niej. I wydaje mi sie, że o to właśnie chodzi. Aby zrozumieć różnice miedzy światem rzeczywistym a social mediami. I dlatego ten artykuł jest pomocny dla kogoś, kto jeszcze tego nie zrozumiał. I byłby pomocny dla mnie, jeszcze przed poznaniem mojej Perły. Ale przede wszystkim mojego życia. Życia, w którym zacząłem doceniać nie tylko siebie, ale i swoją rodzine. Nie tylko przez pryzmat zdjęć na Instagramie, a ciepła jakie maja wewnątrz siebie. Ale sie rozpisałem. Ale może też komuś tym pomogę. Jak Wy swoim artykułem.
Taką mamy nadzieję. 😉 Co do Ciebie, fajnie, że już sobie to poukładałeś i znalazłeś to, czego szukałeś. Super, że już nie Instagram, a prawdziwe życie jest dla Ciebie inspiracją. Cieszymy się również, że poznałeś odpowiednią osobę, dzięki której jesteś szczęśliwy. To jest w życiu niezwykle istotne. 😉