Kiedy żyć wygodnie, jeśli nie teraz? – wywiad z Joanną Jaceniuk, założycielką Zulo Design

Zulo Design to firma, która działa w Polsce, Wielkiej Brytanii i we Włoszech. Jej właścicielka, a nasza Rozmówczyni, Joanna Jaceniuk dba za jej pośrednictwem o to, aby wnętrza domów nie tylko wyglądały, ale również spełniały nawet te potrzeby, których klienci nie potrafią nazwać. I dobrze, ponieważ dom to miejsce, gdzie każdy z nas chce czuć się komfortowo, przytulnie i bezpiecznie. A ponadto nie powinniśmy denerwować się każdego dnia na brak praktyczności. Ale czy zastanawialiście się kiedyś jak na ową „praktyczność” patrzą inni ludzie? Zapraszamy Was na rozmowę o urządzaniu wnętrz i o tym, w jaki sposób dobry projekt wpływa na naszą jakość życia.

Zapowiedz siebie!

Witajcie, jestem architektem wnętrz, który swoją pasję i spojrzenie kształtował na wielu kierunkach studiów. Od zarzadzania począwszy, poprzez architekturę wnętrz, aż po specjalistyczne studia na Politechnice Mediolańskiej. W 2018 roku założyłam autorskie studio Zulo Design, które projektuje wnętrza i meble.

Czy projektowanie wnętrz to dla Ciebie rodzaj sztuki?

Za każdym razem wychodzę od takiego założenia, choć nie jest to do końca właściwe. Oczywiście chcę, by każdy projekt był niepowtarzalny, a użyte w nim elementy i dodatki znaczyły coś więcej. Już dawno temu usłyszałam ciekawe porównanie, że sztuka jest jak samolot, który odrywa się od ziemi, szybuje ponad chmurami i patrzy daleko. Design (a to jest właściwie to, czym się zajmuję) jest jak latawiec, który również odrywa się od ziemi, ale nadal jest z nią połączony linką, którą trzyma człowiek. Ta linka jest bardzo potrzebna, ponieważ przypomina o realnych potrzebach i problemach osób, dla których projektujemy. Tym właśnie chcę, aby było projektowanie wnętrz.

Skąd pomysł, aby się tym zająć?

Powinnam powiedzieć: samo tak wyszło. Natomiast to moja wrodzona ciekawość popchnęła mnie w tym kierunku. Ktoś kiedyś powiedział, że my stwarzamy wnętrza, ale potem to wnętrza tworzą nas. Zaczęłam więc uczyć się człowieka poprzez wnętrza.

Wolisz zajmować się urządzaniem od stanu surowego, czy odnawiać stare wnętrza?

I to i to. Najbardziej lubię ambitne projekty, gdzie wymaga się dużo kreatywności. Stan surowy jest bardziej plastyczny i efekt osiąga się szybciej. Natomiast stare wnętrza wymagają szacunku. Jeśli się je odpowiednio potraktuje, w prezencie można otrzymać pomieszczenia z niesamowitym klimatem. Kluczem do wszystkiego jest osoba, mająca używać danego miejsca.

Na co zwracasz uwagę podczas projektowania wnętrz?

Przede wszystkim na potrzeby drugiego człowieka, na to kim jest i czego potrzebuje. W dalszej kolejności są materiały, które bez względu na budżet chcę zaproponować najlepsze w swojej cenie. I oczywiście na funkcjonalność przestrzeni. Moim zadaniem jest stworzyć ramkę, która wypełni człowiek. Musi więc ona być na tyle plastyczna, by spełniała swoją funkcję nie tylko dziś, ale i jutro.

Zanim przystąpimy do pracy, rozmawiamy z Klientem. Tak długo, aż poznamy jego potrzeby (nawet te, których nie umie nazwać). Aż zrozumiemy jak żyje teraz i jak chciałby żyć w nowym miejscu. Czasami są to bardzo długie godziny, które przekładają się później na świetne rezultaty. Projektowanie wnętrz to przede wszystkim kontakt człowieka z człowiekiem.

Jak wygląda proces Twojej pracy nad danym wnętrzem?

Zawsze zaczynam od rozmowy z Klientami, następnie na podstawie rozmowy i rzutów technicznych rozrysowujemy koncepcje. Po ich przygotowaniu konsultujemy wyniki naszej pracy z Klientami i dopracowujemy rysunki. Jeśli Klienci zaakceptują jedną z nich, zaczynamy przygotowywać projekt ogólny.

To jest jeden z najcięższych etapów, ponieważ musimy opracować nie tylko układ pomieszczeń, ale i propozycje rozmieszczenia elektryki, oświetlenia czy podłączeń wodno-kanalizacyjnych. Po projekcie ogólnym jest czas na przygotowanie projektów szczegółowych kuchni, łazienki, pokoi. Wszystko musi być tak precyzyjne, by ekipa wykończeniowa mogła przystąpić do pracy bez zadawania zbędnych pytań, i na podstawie lektury samego projektu wiedziała dokładnie, co ma zrobić.

Na końcu w naszym przypadku są wizualizacje i szczegółowa lista zakupowa, która bierze też pod uwagę koszt i optymalność logistyki dostaw. Klient ma poczuć się wygodnie, bo niewiele osób lubi zajmować się remontem czy wykończeniem. Dlatego staramy się, by miał jak najłatwiej – wystarczy kliknąć i kupić dany materiał czy mebel. I to niezależnie od państwa, w którym znajduje się projektowana nieruchomość.

Cały proces projektowania Klient na bieżąco śledzi w łatwej w obsłudze aplikacji. Na bieżąco może komentować, formułować uwagi, prośby. A przede wszystkim ma wgląd w progres prac i w aktualne rzuty. Nie musi kopać po skrzynce mailowej. Dzięki temu na każdym etapie prac mamy świetną komunikację z Klientem. Na etapie końcowym błędy w praktyce nie zdarzają się.

Dlaczego warto zdecydować się na pomoc projektanta wnętrz?

Klienci wskazują kilka rzeczy. Po pierwsze wskazują na naszą słynną listę zakupową. Lista jest wygodnym w obsłudze arkuszem kalkulacyjnym. Zawiera ona wszelkie obecne w projekcie materiały wykończeniowe i meble, z dokładną ilością oraz kalkulacją kosztów dostawy, i oczywiście z linkami do płatności. Dzięki temu nie trzeba myśleć, czy wszystko kupiliśmy, ani ile wydaliśmy i czy starczy nam środków. Lista może z powodzeniem służyć jako budżet remontowy. Zakupy są miłe i wygodne, po prostu klika się i kupuje. Dodam, że w każdym z krajów, w jakim działamy, lista jest zoptymalizowana. Wybieramy materiały najwyższej jakości, jaka mieści się w ustalonym przez Klienta budżecie, wliczając w to koszty dostaw. Czasami na przykład nie opłaca się zamawiać z innego sklepu jakiegoś artykułu, choć jest najtańszy, a lepiej poprosić o ten sam artykuł, choć droższy, w sklepie, z którego i tak jedzie do Klienta duża przesyłka. Mając projekt od dobrego architekta wnętrz, nie musimy troszczyć się o tego typu szczegóły, albo o to, że o czymś zapomnimy. Oszczędzamy czas, nerwy i pieniądze.

Po drugie, klienci doceniają to, że nie muszą prosić ekipy wykończeniowej o wymyślenie rozwiązań, ani nie muszą jej tłumaczyć, co i jak zrobić. Dobry architekt wnętrz potrafi przekazać swoje pomysły ekipie w języku, który ona rozumie – a kanałem komunikacji jest bardzo precyzyjnie wykonany projekt. Ekipa wie, co do milimetra, gdzie konkretnie co umieścić, na jakiej wysokości życzymy sobie mieć blat, albo jak dokładnie rozłożyć płytki na ścianie. Do tego stopnia, że wiemy, ile i jakich resztek pozostanie z cięcia dużych płytek w łazience, i możemy zaprojektować ich wykorzystanie w innych miejscach. A gdyby jednak ekipa wykończeniowa miała problem ze zrozumieniem projektu, dzwoni do nas – a nie do Klienta.

Bez dobrego architekta wnętrz osoba remontująca lub wykańczająca swoje mieszkanie czułaby się wtedy samotna. Fachowcy uwielbiają na dzień dobry zasypywać ich szczegółowymi pytaniami, co i jak, a osoba bez eksperckiej wiedzy może mieć problem z odpowiedzią. W ten sposób może łatwo zapłacić znacznie więcej, niż powinna. Co więcej, dzięki precyzji naszego projektu ekipa może bardzo dokładnie wycenić zlecenie, bez zostawiania „górki” na niedookreślone jeszcze kwestie i bez „dodawania” za niewymienione na etapie wyceny prace.

Po trzecie, wizualizacje. Fotorealistyczne, wyglądające jak zdjęcia. Można zobaczyć wnętrze, zanim ono powstanie, lub też pochwalić się nimi rodzinie albo koleżankom z pracy. 🙂 Wbrew pozorom, dla wielu osób jest to bardzo ważne. A ja lubię, kiedy klienci są dumni z wnętrza, jakie dla nich przygotowaliśmy.

Zdarza się często, zwłaszcza gdy nasze usługi zamawiają Panowie, opinia „wow, ja bym czegoś takiego nigdy nie wymyślił”. I to też jest cenne, bo nie każdy musi być specjalistą od wszystkiego. Lubimy odpowiadać na potrzeby, których ktoś nie umiał nazwać. Lubimy zachwycać osoby, które długo odmawiały sobie odpowiedniego komfortu w swoich wnętrzach, skupiając się na ciężkiej pracy i walce o „lepsze jutro”. „Lepsze jutro” jest możliwe już dzisiaj.

Co jest najtrudniejsze i najbardziej stresujące w Twojej pracy?

Wraz z moim własnym rozwojem jako architekta wnętrz zmieniają się wyzwania. Kiedyś, wyzwaniem było stworzenie projektów najwyższej jakości. Później, zapewnienie perfekcyjnej współpracy z Klientem. Potem stworzenie lubiącego rozwój, zaangażowanego zespołu. Obecnie, w momencie gdy odpowiadam na Wasze pytania, wyzwaniem jest realizowanie projektów w kolejnych, dotąd nieznanych mi krajach i wyprodukowanie autorskiej linii ekskluzywnych mebli. Potem przyjdą kolejne wyzwania.

Do teraz trochę trudne jest przezwyciężanie podejścia wielu ludzi, którzy zupełnie inaczej wartościują pracę architektów wnętrz. W krajach takich jak Włochy czy Wielka Brytania, design jest czymś bardzo ważnym. Docenia się miejsce swojego życia, rozumie się, że to jak mieszkasz przekłada się wprost na to, czy jesteś szczęśliwy. W Polsce inaczej: praca architekta wnętrz to jeden z wielu kosztów, i idealnie aby cena była uczciwa („tak do 2 tys. zł!), i żeby tylko naniósł na rysunek to, co wymyśliła żona. Niestety, to prosta recepta do wnętrza, w którym część domowników czuje się źle, gdzie nie przewidziano miejsca na pewne potrzeby niektórych osób, a część „rozwiązań” tylko utrudnia życie, żeby nie powiedzieć, że jest zwykłą prowizorką. Na końcu okazuje się, że dom czy mieszkanie wygląda tak, jakby było stworzone specjalnie po to, by teściowa ze szwagrem mieli co krytykować.

Przezwyciężenie takiej mentalności, obecnej u wielu osób remontujących lub wykańczających swoje najważniejsze miejsca do życia, jest bardzo trudne. Dokładam jednak do tej pracy swoją cegiełkę. Staram się, by projekty mojego studia były dostępne także dla zwykłych ludzi. W Polsce stać na nie już osoby zarabiające w okolicach 2 średnich krajowych na gospodarstwo domowe.

Czy pandemia wpłynęła w jakiś sposób na rynek związany z projektowaniem wnętrz?

W Polsce początek pandemii i pierwszy lockdown wiele osób potraktowało jako czas na remont. Tym bardziej, że w pewnym momencie jedyne, co było otwarte, oprócz sklepów spożywczych, były markety budowlane. Ile tam było ludzi! I każdy stał z farbą do malowania ścian! Biedni fachowcy, którzy chcieli szybko zrobić zakupy na budowę, a tu pielgrzymki!

Z kolei we Włoszech mamy do czynienia z bardzo złym stanem całej gospodarki, spowodowanym nawet nie tyle samą pandemią, ile nad wyraz restrykcyjnymi ograniczeniami podróżowania i korzystania z praw obywatelskich. Trwa stan wyjątkowy. W efekcie, tylko bogatsi ludzie mogą pozwolić sobie na znaczące wydatki.

Brytyjczycy podeszli do sprawy od strony rozsądku, a nie emocji. Obecnie praktycznie wszystkie obostrzenia są anulowane, a życie toczy się z grubsza normalnie. Nie zarejestrowałam ani zwiększonej oszczędności wśród Klientów, ani znaczącej rozrzutności.

Jakie są obecne trendy?

Świat idzie ku naturalności, nawet w Polsce. Popularny staje się styl Japandi, naturalne i ekologiczne materiały. Powoli zaczynamy się orientować, że to jak mieszkamy i gdzie mieszkamy ma bardzo duży wpływ na nasze samopoczucie. Poza tym potrzebujemy przestrzeni nie tylko do przechowywania, ale i dla siebie. Widać to szczególnie podczas pracy zdalnej. Najważniejszym i kluczowym trendem jest jednak próba dostosowania miejsca zamieszkania do swoich potrzeb, a nie siebie do parametrów danej nieruchomości. I to jest bardzo pozytywna zmiana.

Zulo Design działa w Polsce, we Włoszech i w Wielkiej Brytanii, czy zauważasz jakieś różnice w preferencjach Klientów w zależności od kraju?

W zasadzie to działamy głównie w UK, we Włoszech i zdalnie w Polsce. Różnic jest na tyle dużo, że materiału starczyłoby na cały osobny tekst. 🙂 Opowiem o kilku, dla przykładu.

W pierwszej kolejności są różnice kulturowe. Wielu przybyszów z innych krajów stara się zachować część swoich obyczajów nauczonych w domu rodzinnym. Dlatego w zupełnie inny sposób projektuje się wnętrza i meble na przykład dla muzułmanów, którzy nie potrzebują zwykle miejsca na kieliszki i alkohole, inaczej dla Hindusów, którzy wolą siedzieć na miękkich meblach niż na krzesłach, a inaczej dla Polaków, którzy często potrzebują ogromnego stołu, aby móc ugościć liczną rodzinę.

Poza tym, mamy jeszcze kwestie klimatu. Dla przykładu w Polsce jest coś takiego jak przedpokój i wiatrołap, gdzie zostawia się kurtki czy buty. We Włoszech w wielu mieszkaniach od wejścia wchodzi się do salonu, albo przedpokój jest tak mały, że mieści się w nim tylko szafa. W Wielkiej Brytanii wiele domów z zewnątrz wygląda nieschludnie, natomiast w środku wszystko jest dopracowane do ostatniej listewki. Z kolei w Danii jest bardzo niewielki wybór materiałów wykończeniowych i wszyscy mieszkają z grubsza podobnie, zaś różnicę robi ogród. Żeby nie było zbyt prosto, na to wszystko nakłada się technika. Do tej pory dziwi mnie oglądanie piecyków gazowych zamontowanych na balkonach w blokach w Mediolanie.

Chciałabyś przekazać coś jeszcze na koniec naszym Czytelnikom?

Przede wszystkim chciałabym wszystkich zaprosić do delektowania się designem. Design to rozwiązania skierowane do człowieka, aby żyło mu się lepiej. To połączenie komfortu, atrakcyjnego wyglądu, ponadczasowości i analizy zachowań użytkownika. Warto w to inwestować i korzystać z tego jak najwięcej. Kiedy żyć wygodnie, jeśli nie teraz?

Delektowanie się designem można zacząć od obserwowania naszego Instagrama i Facebooka – szukajcie Zulo Design. Tam, razem z moim wspaniałym zespołem, pokazujemy nasze wnętrza, podrzucamy inspiracje i dzielimy się wiedzą. Chętnie pomożemy także przy wnętrzach Waszych Czytelników.

Zapraszamy Was zarówno na Facebooka, Instagrama, jak i stronę internetową Zulo Design.

Zobacz także inne rozmowy.