Kawa to nie tylko pyszny napój, ale i łącznik naszych rodzinnych lub przyjacielskich spotkań. Możemy przy niej opowiadać o swoich radościach i smutkach, ale też wykorzystać ją w niecodzienny, a przy tym twórczy i kreatywny sposób. Na tę drugą opcję stawia nasza Rozmówczyni – Żaneta, która maluje kawą retro obrazy. Dlaczego zdecydowała się akurat na taką formę wyrażania swojej ekspresji artystycznej? W jaki sposób pracuje z kawą, aby uzyskać jej najróżniejsze odcienie oraz co tak mocno zdenerwowało Żanetę, że postanowiła tworzyć swoje prace nie w domowym zaciszu, a wśród ludzi, w kawiarniach w całej Polsce?
Zapowiedz siebie!
Jestem Żaneta i maluję kawą. Moje prace to zazwyczaj portrety w stylu fotografii z XIX wieku. Poza tym – kocham smak kawy i nie wyobrażam sobie dnia bez niej. Często podróżując z mężem zatrzymujemy się w kawiarniach, by testować kawy w całej Polsce – smakowo i malarsko. Jeśli podczas kawiarniango posiedzenia zobaczysz dziewczynę ze sztalugą na stoliku i kawą rozlaną na spodeczku filiżanki – to będę ja!
Skąd u Ciebie pomysł na malowanie kawą?
To jest ciekawa historia, dlatego że kiedyś pasjonowałam się pisaniem listów tradycyjnych i miałam kilka swoich korespondentek. Z jedną z nich stylizowałyśmy swoje listy oraz ich fabułę na XIX-wieczne romanse. W moich listach byłam kochanką Napoleona. Pisałam do niej z Francji z zamku Malmaison będąc służką Józefiny. Zastanawiałam się w jaki sposób postarzyć kartki, tak by wyglądały na dziewiętnastowieczne. Wpadłam wtedy na pomysł, zainspirowana poradami z internetu, by użyć kawy. Zaczęłam barwić całe arkusze papieru mocząc je w kawie. Wówczas przybierał on pożółkły kolor. Szybko się zorientowałam, że różne stężenia kawy dają różny kolor na papierze. Wcześniej też tworzyłam ołówkiem, więc rysowanie nie było mi obce, dlatego stwierdziłam, że można wykorzystać te stężenia do malowania portretów. I w taki sposób zaczęłam malować kawą. Jeszcze wtedy nie wiedziałam o tym, że jest wielu artystów, którzy już odkryli kawę jako medium malarskie i swoje pierwsze kroki w tej dziedzinie stawiałam bez żadnej inspiracji.
Co Cię fascynuje w kawie?
Uniwersalność. Kawa przestała być tylko napojem. Jest spotkaniem z samym sobą, z drugim człowiekiem albo właśnie ze sztuką, jak w moim przypadku.
Jeśli ktoś chciałby zacząć malować kawą, to w jaki sposób dobierać papier i jaką kawą malować? Czy jej rodzaj ma tutaj znaczenie?
Odpowiednim papierem do malowania kawą, będzie ten przeznaczony do akwareli. Akwarele są aktywne z wodą, tak samo jak kawa, często też kawa jest do akwareli porównywana, choć są różniące je niuanse. Jeżeli chodzi o rodzaj kawy, to nie ma większego znaczenia. Każdą kawą można malować, co też potwierdza, że jest bardzo uniwersalna. Choć bywa kapryśna! W zależności od rodzaju kawy jej odcień może się lekko różnić. Na przykład dla uzyskania ciemniejszych tonów, używamy kawy rozpuszczalnej, odcień też jest bardziej różowy. Jeśli malujemy parzoną, to odcień jest bardziej żółty, parzoną kawą nie uzyskamy też ciemnych tonów. Wszystko zależy od marki papieru, bo czasami te różowe i żółte tony zanikają, nie jest to reguła.
A Ty którą kawą wolisz malować?
Ja mieszam kawy. Zwykle zaczynam prace kawą parzoną. Kawą maluje się warstwami, więc te pierwsze zawsze są jaśniejsze. Później przechodzę do ciemniejszych warstw i używam kawy rozpuszczalnej.
Często malujesz w kawiarniach, w różnych zakątkach Polski. Dlaczego wybierasz takie miejsca, a nie np. domowe zacisze?
Zaczęło się od tego, że się bardzo zdenerwowałam (śmiech). Kiedy zaczęłam malować kawą, szybko się okazało, że jest to bardzo czasochłonne i po prostu brakowało mi czasu. Najwięcej miałam go w weekendy. Wówczas te, które się zbliżały były wyjazdowe, spędzałam sporo czasu we Wrocławiu i pomiędzy zadaniami nie miałam co ze sobą zrobić. Wpadłam na pomysł zagospodarowania tego czasu – zaczęłam malować w kawiarniach. Bardzo lubię takie momenty w swoim życiu, kiedy mam taki błysk, olśnienie. To było jedno z nich, chyba najlepsze, jakie miałam prowadząc czułe rysy! Później szybko zauważyłam, że otoczenie, w którym coś tworzymy, również jest bardzo istotne podczas procesu tworzenia. Teraz, nauczona doświadczeniem, zabieram do kawiarni kilka szkiców i wybieram spośród nich według atmosfery, która w kawiarni panuje.
Masz jakieś rytuały w swoim procesie twórczym?
Myślę, że takim rytuałem jest noszenie w sercu zamysłu przez jakiś czas. Wtedy w momentach przypływu inspiracji szkicuję na wolnych kartkach papieru różne wersje, dodatkowe szczegóły, nowe pomysły. Chcę nadać każdej z moich ilustracji głębię. Aby tę głębię nadać, ja ją muszę mieć w sobie i ten projekt musi być głęboki we mnie, więc staram się, żeby to był rytuał. Chociaż nie powiem, czasem zdarza mi się coś bardzo spontanicznie namalować.
Ach, i obowiązkowym rytuałem podczas malowania kawą jest picie kawy! Aromat jest tak silny, że nie można się oprzeć.
Jak wygląda u Ciebie kwestia portretów, które ktoś u Ciebie zamawia? Starasz się poznać historię danej osoby, zgłębić ją?
Tak, zazwyczaj staram się poznać historię. Przed przyjęciem zamówienia zadaję szereg pytań. Robię właśnie taki wywiad. Pierwszy raz jestem po drugiej stronie (śmiech). Zawsze staram się dowiedzieć, oczywiście w miarę możliwości, kim jest osoba portretowana, jakie ma zainteresowania, jaka jest w stosunku do innych ludzi. To jest w ogóle niesamowite, bo od momentu takiego wywiadu, bardzo często z klientami przechodzimy na „ty” i to się dzieje naturalnie. Tworzy się taka więź, właśnie przez to, że jesteśmy bliżej tej osoby, która ma być sportretowana.
W jaki sposób historię danej osoby można przekazać za pomocą portretu?
Za pomocą linii, rozbryzgów i kompozycji. Wykorzystując kawę do malowania zauważyłam, że ma ona wiele odsłon. Może być chaotyczna, chwilami dramatyczna, a może być bardzo spokojna i łagodna. Zupełnie tak jak my! Przeprowadzając wywiad, próbuję rozpoznać, z jaką osobą mamy do czynienia. Wiele podpowiadają również selfie, które robi sobie osoba portretowana. Czy na każdym zdjęciu jest uśmiechnięta? A może bawi się światłem i kompozycją? Robi zdjęcia z perspektywy żabiej, może z lotu ptaka? To jak wyglądają nasze selfie mówi o tym, jak chcemy być postrzegani i jakie cechy w nas są dla nas szczególnie istotne. Nie kłócę się z tym i prowadzę kawę tak, by dodatkowo uwypukliła to, co w sobie lubimy.
Wiele mówi też wywiad z osobą, która zamawia portret. Skarbnicą są wywiady przeprowadzone z kimś, kto dobrze zna portretowaną osobę. Czasami idealizujemy osoby, które chcemy obdarować. To zupełnie ok. Pięknie jest być w czyichś oczach najcudowniejszym, poczucie, że jesteśmy dla kogoś skarbem jest niesamowite.
Gdy już mam obraz osoby, której twarz mam namalować, przystępuję do działania. Wiem, że jeśli ktoś jest oazą spokoju, kawa podczas malowania musi płynąć po papierze swobodnie. Jeśli ktoś charakteryzuje się ognistym temperamentem, kawa go naśladuje – chłoszcze papier rozbryzgami, a linie są zdecydowane. Jeśli ktoś jest działaczem społecznym, w jego tle jest miasto, w którym działa. Jeśli ktoś kieruje się jakąś maksymą życiową, werbalizujemy ją kolażem, Jeśli ktoś kocha rośliny lub jest szczególnie delikatny, dodajemy suszone kwiaty. I… wiele, wiele innych!
Jak trwałe są prace malowane kawą?
Na początku myślałam, że obrazy z kawy w każdym przypadku są trwałe. Miałam w swojej szufladzie 6 letnie prace i z nimi absolutnie nic się nie działo. Otrzymywałam też takie feedbacki ze strony innych osób, że u nich też kawowe malunki trzymają się bez zarzutów. A teraz, po roku intensywnego testowania widzę, że są papiery, które nie utrzymują zbyt dobrze kawy. Wciąż to badam i dla ważniejszych prac oraz w przypadku zamówień indywidualnych, wykorzystuję tylko sprawdzone arkusze.
Organizujesz również warsztaty z malowania kawą, mogłabyś opowiedzieć o tym nieco więcej? Jak one wyglądają, kto może wziąć w nich udział, czy trzeba mieć wyjątkowe umiejętności plastyczne?
Absolutnie nie trzeba mieć talentu plastycznego. Ja jestem doskonałym przykładem, dlatego że nie mam szkoły plastycznej, nie uczyłam się też nigdzie rysunku. Jest to wynik tylko i wyłącznie prób i błędów i prac rysowanych w chwilach złamanego serca w gimnazjum (śmiech). Więc w ten sposób sama się nauczyłam. Chcę tym samym pokazać, że sztuka jest dla każdego, a kawa bardzo wiele wybacza. Tylko trzeba wiedzieć w jaki sposób ją nałożyć. Pomysł stworzenia warsztatów zrodził się, kiedy zobaczyłam, że mój świat jest naprawdę magiczny, gdyż maluję w chmurze kawowego aromatu. Kawa przenosi nas w czasie, ponieważ tworzy na papierze sepię. Malując kawą, mam nieodparte wrażenie, że jestem jakąś osobistością z XIX wieku, chciałabym podzielić się tym klimatem.
Dla kogo są takie warsztaty? Dla każdego, kto ma wrażliwe i gotowe serce, żeby chłonąć piękno. Dla każdego, kto chce oderwać się od rzeczywistości, spędzić parę godzin w zaciszu i totalnym odcięciu się od życia codziennego. Wybierzemy szkic, który wcześniej przygotuję dla uczestników i na jego podstawie stworzymy retro ilustrację. Poznamy dzięki temu charakter kawy jako medium malarskiego i przeniesiemy się w czasie. I zabierzemy do swoich domów coś wyjątkowego, gotowego do oprawienia!
Czy oprócz warsztatów planujesz także wystawę swoich prac w najbliższym czasie?
Tak, wernisaż wystawy odbędzie się 17 maja 2024 w Muzeum Historii Przemysłu w Opatówku. Będzie to moja pierwsza wystawa, na którą bardzo się cieszę i niesamowicie się ekscytuję, ponieważ będę miała okazję tym wydarzeniem opowiedzieć o głębi, którą staram się przekazać. Myślę, że postaci sprzed 200 lat i my obecnie zbytnio się od siebie nie różnimy. To jest moja główna myśl, która chcę, żeby wypłynęła z tej wystawy. Prace będą tak skonstruowane, żeby o tym mówiły. Mamy te same pragnienia i dążenia. Oczywiście jesteśmy osadzeni w różnym kontekście społeczno-kulturowym i to może nas od siebie oddzielać, natomiast śmiejemy się tak samo i płaczemy tak samo. Zapraszam, żeby tego doświadczyć.
Ostatnio na Instagramie wspominałaś o stosunku Twojego dziadka do kawy. Często nie zwracamy uwagi na to z kim siadamy do kawy, co zostaje powiedziane przy kawie i jak jej obecność wpływa na nasze życie. Czy w Twoim przypadku jest ona częścią historii rodzinnej?
Ciekawe pytanie! Kawa nie jest raczej częścią mojej historii rodzinnej, ale mam kilka ciekawych anegdotek z nią związanych. Pamiętam swój pierwszy raz, kiedy spróbowałam kawy. Była okropna (śmiech). Myślałam, że tutaj stanowimy jedność z moim dziadkiem, bo on miał bardzo dziwną relację z kawą. Pomimo że pił ją każdego popołudnia, to kawowy rytuał zaczynał od słów „ale to kawsko jest niedobre”, po czym opróżniał całą szklankę. Początkowo się z nim zgadzałam, ale później kawa zaczęła mi smakować. Podobno jest to reguła, że każdy, kto próbuje kawy po raz pierwszy, ma podobne odczucia. Na początku ona nie smakuje. Do jej smaku musimy się przyzwyczaić. Biorąc pod uwagę relacyjny charakter kawy, tę regułę lubię porównywać do tego, że do prawdziwej bliskości czasami też musimy się przyzwyczaić (oczywiście niektórzy z nas mają naturalne predyspozycje do wchodzenia w bliskie relacje i kontakty). Taka prawdziwa bliskość i zaufanie, wymaga czasu. Myślę, że kawa to bardzo dobrze obrazuje – pierwszy dyskomfort i później powolne wchodzenie w temat, aż w końcu nie wyobrażamy sobie życia bez filiżanki kawy bądź – zgodnie z porównaniem – bez przytulenia bliskiej osoby.
Chciałabyś coś jeszcze przekazać na koniec naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?
Moim marzeniem jest to, aby każdy zakochał się w swojej twarzy. Ja pracuję z twarzami blisko 10 lat. Ludzie mnie fascynują i odnajduję piękno w absolutnie każdej twarzy, którą widzę. Marzę o tym, żeby ludzie spojrzeli w lustro z takim prawdziwym zachwytem i wiedzieli, że naprawdę są wyjątkowi. Gdy otrzymuję nową twarz do sportretowania czuję, jakbym dostąpiła pewnego rodzaju zaszczytu. Jako portrecistka mogę poręczyć za to, że twarz każdego z nas nosi ogromny potencjał.
Zapraszamy Was również do odwiedzenia i pozostania na dłużej na Instagramie Czułe Rysy.
Tutaj możesz zostawić komentarz: