Dagmara Jaworska – wesoła melodia wśród wokalistów

Jaka to melodia
fot. ZPR Media/Tomasz Radzik

Skąd taki tytuł tego wywiadu? Dlaczego mówimy o Dagmarze: „wesoła melodia wśród wokalistów”? Każdy, kto chociaż raz zetknął się z działaniami artystycznymi wokalistki wie, że oprócz wielkiego głosu okraszonego prawdziwymi emocjami, towarzyszy jej również szeroki uśmiech. A ten, często zaraża, napawając człowieka pozytywną energią. A zatem, poznajcie Dagmarę Jaworską – artystkę z ogromną wrażliwością i miłością do muzyki.

Zapowiedz siebie!

Dagmara Jaworska, lat 25. Uczę śpiewu, śpiewam od lat, ale studiowałam sztuki plastyczne na specjalizacji media cyfrowe. I tak w zasadzie jestem plastykiem, ale z zawodu muzykiem.

Czym jest dla Ciebie dźwięk?

Dźwięk jest dla mnie czymś, co musi mnie w pewien sposób poruszyć. Dźwięk postrzegam jako coś, co bardzo rozumiem wewnętrznie. Ciężko mi określić to słowo, ale jest to na pewno muzyka, jakaś cząstka muzyki, melodii. To coś co dotyka mnie w środku.

W jaki sposób odczuwasz muzykę?

Muzyka działa na mnie ogólnie, czyli i fizycznie i psychicznie. Według mnie, osoby, które śpiewają, ale też te, które na czymś grają, w jakiś sposób czują muzykę bardziej niż przeciętny człowiek. Nie chcę oczywiście, żeby ktoś się poczuł urażony, ale wydaje mi się, że artyści czują muzykę całym sobą. To znaczy, że ja słuchając czegoś bardzo się z tym utożsamiam. Staram się wczuć w to, co ktoś chce mi przekazać. Czy to jest melodia, tekst z melodią, cała piosenka, fragment piosenki, gra na instrumencie. Po prostu dźwięk wpływa na mnie wewnętrznie. Ja go odczuwam i on w jakiś sposób porusza moje wnętrze, moją wrażliwość.

Wielu ludzi uważa, że praca muzyka jest lekka, łatwa i przyjemna, co o tym sądzisz?

Na pewno nie jest to łatwa praca. Też tak kiedyś myślałam. Wymaga przede wszystkim wielu wyrzeczeń, co nie dla każdego jest zrozumiałe. Ludzie myślą, że się idzie na chwilę, zrobi swoje, zarobi fajny pieniądz i wraca, a to tak nie jest. Nad emisją pracować trzeba i to bardzo duży wysiłek dla głosu. Jeżeli robimy jakiś event, który ma kilka setów po 45 minut, czy po godzinie, to wiadomo, że ten głos się bardzo męczy. To się odczuwa kilka dni potem. Często te imprezy są późnym wieczorem, nocami, więc te noce są nieprzespane. Jak jest trasa to się jedzie na kilka dni i śpi po kilka godzin dziennie, bo są próby od rana do wieczora, jest soundcheck , trzeba coś przygotować, wcześniej się stawić. Później się kilka godzin znowu czeka w danym miejscu na to, żeby na chwilę wystąpić. Ta praca nie jest ciężka fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie, bo na pewno każdy z nas ma tremę, nawet jeżeli jest to osoba doświadczona – ta trema jest zawsze. Mniejsza czy większa, ale jest. To, że musimy wystąpić przed jakąś określoną liczbą osób, czy to jest wesele, mały czy duży event, zawsze jest stres. Mamy z tyłu głowy to, że fajnie by było, żeby ludzie byli zadowoleni i odebrali nas pozytywnie.

fot. ZPR Media/Tomasz Radzik

Myślę, że wiele osób się do tego nie nadaje i miałoby problem z tym, aby wyjść i wystąpić przed kimś, bo to wymaga pewnej odwagi i psychicznej odporności, której nie trzeba mieć w zwykłej pracy. Oczywiście nie chodzi teraz o to, żebym kategoryzowała i broń Boże nie gardzę innymi zawodami, ponieważ też różne rzeczy w życiu robiłam. Jednak przykładowo praca w Jaka to melodia? to jest praca 3, 4 dni, ale po 12, 13 godzin. Od rana do wieczora na planie, cały czas w gotowości, nie ma odpoczynku. Po prostu się siedzi i czeka na nagranie. Wtedy też trzeba rozplanować miesiąc tak, aby wziąć wolne w innej pracy stałej, w moim przypadku oczywiście na zleceniu. I przede wszystkim praca artysty jest ciężka o tyle, że jeżeli nie ma koncertów, no to nie ma pieniędzy. To nie jest praca stała, na etat i nie daje ona zabezpieczenia finansowego co miesiąc. Są takie miesiące, w których naprawdę jest bardzo ciężko i te zarobki są bardzo małe, a czasem żadne. Niech nikomu się nie wydaje, że pracując w telewizji, robiąc artystyczne rzeczy i gdzieś tam, w jakiś sposób stając się medialnym, mniej lub bardziej,  równa się z tym, że tych pieniędzy jest dużo i że mamy spokojne i stabilne życie. Kompletnie tak nie jest! Jednak to ryzyko bierzemy na siebie, gdyż wpisane jest w ten zawód.

Czy kształtując wokalnie inne osoby czujesz presję, dumę?

Jestem z nich dumna i powiem szczerze – nigdy nie sądziłam, że praca z młodzieżą będzie sprawiała mi tyle radości. Pewnie dlatego, że ja sama jestem jeszcze ,,młodzieżą”, bywam dziecinna i wcale tego nie ukrywam. Mam po prostu taką osobowość, wiecznego dzieciaka i wydaje mi się, że to się może nigdy nie zmienić. Było mi trochę dziwnie, kiedy dostałam pod siebie grupę. Na początku było to chyba sześć osób, w tym momencie jest ich ponad trzydziestka, więc bardzo się to rozrosło w przeciągu tych dwóch lat. To projekt państwowy, a naszym mottem jest: śpiewać może każdy, kto tylko tego chce. Nie selekcjonuje jakoś mocno tych dzieciaków, ,,ty śpiewasz lepiej, więc możesz przychodzić, a ty śpiewasz źle, więc nie masz prawa uczęszczać na zajęcia”, jaki to ma sens? Nie taki był mój zamysł. Są to zajęcia państwowe, opłacane z budżetu miasta i każdy kto ma ochotę zmierzyć się z tym i spróbować swoich sił, ma u mnie otwarte drzwi. Chodzi tylko o to, żeby pracował. Jeżeli widzę chęci i to, że dziecko się stara, to jak najbardziej próbuje im przekazać wszystko to, czego sama się nauczyłam. Nie skończyłam co prawda żadnej wyższej uczelni muzycznej, ale też nie uczę w szkołach państwowych, nie jestem profesorem a instruktorem. Trochę lat prześpiewałam i chodziłam do szkół wokalnych, więc podstawy jestem w stanie im przekazać, tym bardziej, że pracuje i jestem czynną wokalistką. Chcę też zobaczyć co oni sami wymyślą, daję im dowolność, zachęcam także do polskiego repertuaru, ponieważ sama się na nim uczyłam. Uważam, że trzeba się uczyć na polskich piosenkach, bo polski rozumiemy w 100% i łatwiej jest nam to przekazać emocjonalnie. Pokazujemy utwór całym sobą, pracą naszego ciała, a to jest bardzo ważne w śpiewaniu.

fot. ZPR Media/Tomasz Radzik

Ja zachęcam wszystkich do słuchania piosenek teatralnych, poetyckich, musicalowych, bo one właśnie pokazują taką prawdziwą emocję (w moim mniemaniu). Często jest także tak, że osoby charakteryzują się pewną oryginalnością, a nie jakąś wybitną umiejętnością, robią to po prostu w taki sposób, że chcesz ich słuchać, bo Cię zaciekawili. I ja właśnie staram się moim dzieciakom przekazać to, że niekoniecznie trzeba być nie wiadomo jak bardzo wyuczonym muzycznie. Najważniejsza jest ta emocja i szczerość, przekazujemy słuchaczowi to co nam w sercu gra. Śpiew też jest formą sztuki, która bardzo rozwija. Mam wrażenie, że ludzie, którzy są artystami, to jakoś tak bardziej chcą odkrywać świat, rozumieją wiele rzeczy szerzej. Uważam, że ludzie, którzy są wrażliwi muzycznie, ale nie tylko muzycznie, bardziej rozumieją pewne rzeczy i są bardziej światłe. Dlatego zachęcam dzieciaki by śpiewały i pokonywały wewnętrzne bariery, strach przed wyjściem na scenę. Nawet jeśli nie będą tego robić w przyszłości, to przełamywanie pewnych barier, przełamywanie siebie, sprawia, że stają się silniejsze w życiu.

Kto wpłynął na Ciebie, że poszłaś w stronę muzyki?

Moja mama bardzo ładnie śpiewa, oczywiście ma niekształcony wokal, nigdy tego nie robiła, ale śpiewa bardzo czysto i dobrze słyszy. Zresztą tak samo mój brat, a także babcia i prababcia od strony mamy. Tata grał na akordeonie jako dziecko, więc też jest w jakiś sposób muzycznie uzdolniony. Myślę, że ja to po nich odziedziczyłam. Ogólnie lubiłam śpiewać od zawsze, byłam bardzo śmiałym i otwartym dzieckiem. Moją taką mentorką i osobą, która we mnie to zapaliła była pani od muzyki w podstawówce, pani Renata Gowin, którą serdecznie pozdrawiam. Ona zauważyła, że całkiem czysto śpiewam i wyróżniam się na tle innych dzieci. Zaprosiła mnie do siebie do chóru, a potem zaczęła mnie zabierać na konkursy i festiwale, a ja je jak się okazało wygrywałam (śmiech). Tylko ja też miałam słomiany zapał, lubiłam się wszystkiego chwytać i nie zawsze to kończyłam. To na kółko plastyczne się zapisałam, to sobie na gitarę pochodziłam, później 7 lat spędziłam w chórze żeńskim. Przez ten czas bardzo dużo podróżowałam z chórem po Europie, co zapaliło we mnie moje podróżnicze hobby. Potem poszłam do liceum muzycznego, do Sobieskiego w Warszawie. Wtedy też wzięłam udział w konkursie w Grodzisku Mazowieckim, w swoim rodzinnym mieście, gdzie poznałam panią Elę Zapendowską i poszłam do niej do szkoły wokalnej. Tam naprawdę bardzo dużo się nauczyłam. Chociaż dużo osób twierdzi, że jak ktoś, kto nie umie śpiewać, może uczyć śpiewać, bo takie opinie niestety o pani Eli słyszałam. Kompletnie obalam to i stwierdzam, że jest to osoba, która może nie ma świetnej barwy, ale słyszy perfekcyjnie każdą nieczystość. Jest w stanie czysto powtórzyć dźwięk i wychwycić bardzo dużo błędów u osób śpiewających. Ja się tam uczyłam pracy z mikrofonem, ruchu scenicznego, emisji głosu, dykcji. To była szkoła, która bardzo otworzyła moją głowę na polską piosenkę przede wszystkim i też nauczyła jak interpretować tekst. Później stwierdziłam, że chyba śpiewanie to nie jest jednak to, co ja bym chciała robić, że już mi się znudziło. Poszłam zatem na studia plastyczne, nie obroniłam się do dziś, ukończyłam 3 lata, ale dyplomu nie mam. Nie wiem, może kiedyś to zrobię, może nie, na razie nie czuję potrzeby i stwierdziłam, że jednak wrócę do śpiewu. Tak też poznałam swojego chłopaka, który jest gitarzystą i zaczęła się nasza przygoda w Melodii. Dostałam także wtedy propozycję pracy u siebie, w rodzinnym mieście.

Czy fakt, że malujesz wpływa na Twoją wyobraźnię muzyczną?

Oczywiście, że tak. Każda forma sztuki na pewno przypisana jest do osób wrażliwych. Nawet kiedy osoby są odtwórcami, to jakoś emocjonalnie muszą do tego podejść. Plastyka też bardzo mnie otworzyła. Studia plastyczne sprawiły, że nagość nie jest dla mnie tematem tabu. My bardzo się wstydzimy siebie, nie rozumiem dlaczego, ponieważ tak naprawdę każdy z nas jest taki sam. To oczywiście moje zdanie i nie chciałabym nikogo urazić, bo wiadomo, że to są uczucia religijne, związane z tym w co kto wierzy, kto ma jakie przekonania. Ja to mówię totalnie na zimno, jako osoba spoza tych kręgów, jako artysta. Sztuki plastyczne otwierają nam wyobraźnię pod względem spostrzegania nie tylko nagości, ale ogólnie świata. Pracowałam także z wieloma osobami, które malowały, rzeźbiły, rysowały i każdy z nich był inny. Charakteryzował się czymś innym. Kocham tych ludzi i do dziś mam z nimi bardzo dobry kontakt. Niektórzy powiedzieli by o nich, że to dziwaki. W jakiś sposób tak, ale bardzo pozytywni. Pokazują swoją wrażliwość, siebie po prostu. Mamy jakiś taki schemat przyjęty jak się powinien człowiek zachowywać. Ale dlaczego? Dlaczego ktoś sobie wcześniej to założył? Każda osoba ma prawo być sobą, jeżeli nie robi drugiemu człowiekowi krzywdy.

fot. Kasekimo

W takim razie jak postrzegasz nagość?

Jest to rzecz normalna, naturalna. Jeżeli nie nawiązujemy w żaden sposób seksualnie, nie kusimy kogoś, to dlaczego nie możemy w sposób subtelny pokazać piękna swojego ciała? Uważam, że jeśli ktoś to robi ze smakiem, z taką zachowaną formą intymności, to why not? Liczę się z tym, że nie wszystkim w życiu jesteśmy w stanie dogodzić i zawsze ktoś znajdzie jakieś „nie” na drugą osobę, ale wynika to dla mnie z kompleksów. Hejt wynika z tego, że ludzie są nieszczęśliwi. Ja mam na tyle roboty w swoim życiu, że mi się nawet nie chce tego robić. Nie siedzę i nie myślę, żeby kogoś krytykować, bo po co mam to robić? Nie sprawia mi to żadnej satysfakcji, nie czuję potrzeby. A jeszcze to, jak robią to ludzie w tych czasach, jest po prostu obrzydliwe, straszne. Dopóki ktoś nie robi nam krzywdy, nie uderza w nas w żaden sposób, to nie powinniśmy nikogo gnoić, gnębić, bo dlaczego? Każdy ma prawo mieć swoje poglądy.

Jak reagujesz na hejt?

Na początku było mi ciężko. Ja też nie jestem długo w tym świecie mediów. Nie dotyka mnie to tak bezpośrednio, bo mało ludzi mnie zna. Chociaż zdarza się, że gdzieś ktoś mnie zaczepia i to jest bardzo miłe. „O super, Dagmara z Dzikiego Ucha”. Oczywiście więcej osób zna mnie z Dzikiego Ucha niż z Melodii. Ale zdarzało się trochę nieprzyjemnych wiadomości prywatnych i komentarzy. Tyczyło się to sesji, którą właśnie udostępniły gazety. Nie mam im kompletnie tego za złe, bo też muszą z czegoś żyć i niestety na tym polega show biznes. Machnęłam na to ręką, bo nie mam zamiaru walczyć z wiatrakami. Ja jestem bardzo zadowolona z tej sesji. Pozdrawiam Łukasza, który ją robił. Sesja jest piękna. A to, że jeszcze ktoś ją udostępnił, to jest mi bardzo miło. Kiedy pojawiła się w Internecie to zaczęłam dostawać bardzo dużo wiadomości. Głównie od osób starszych. Były bardzo nieprzyjemne – że pokazuję gołą dupę, że tylko to potrafię, że do niczego więcej się nie nadaję, czy rodzice dzieci, z którymi pracuję wiedzą o tym i czy nic na to nie mówią? I nawet pamiętam, że wtedy któryś z rodziców stanął w mojej obronie i napisał „przepraszam, ale co to ma do umiejętności wokalnych Pani Dagmary?”. Na tych zdjęciach tak naprawdę nie było nic nadzwyczajnego. To, że był tam pokazany kawałek mojego pośladka, czy ramienia? W co drugim czasopiśmie możemy takie rzeczy zobaczyć. Tak samo w reklamach środków odchudzających jest pokazana naga kobieta, tylko z boku. Dostawałam też wiadomości o treści – „no to widzimy, że teraz Jaka to Melodia? jest fundacją na rzecz niezdolnych Jaworskich.” Pisali, że mąż mnie wkręcił do pracy i oni wiedzą jaki casting przeszłam, żeby się tam dostać. Powiem szczerze, że było mi przykro w pewnym momencie. To są rzeczy kompletnie wyssane z palca. Mówią to ludzie, którzy mnie w życiu mnie na oczy nie widzieli. Jest to przykre, że takie rzeczy piszą, że mają na tyle jadu w sobie i zawiści. Znają mnie tylko ze zdjęć z gazet i z Instagrama. Ale co mogą o mnie więcej powiedzieć? Nic. Nie wiedzą co robię na co dzień, jaka jestem, jak wygląda praca ze mną, jak wygląda moje życie prywatne. Nie wiedzą nawet tego, że nie mam męża, co jest śmieszne.

fot. Kasekimo

No cóż! Stwierdziłam, że po co mam się tym przejmować. To są ludzie kompletnie, w żaden sposób niewpływający na moje życie. Oprócz tego, że sobie to napiszą, to nic nie mogą zrobić. Ja dalej robię swoje i po prostu idę do przodu. Mniej wiem, dłużej żyję. A na pozytywne komentarze chętnie odpowiadam, odpisuje ludziom w prywatnych wiadomościach, gdy tylko widzę i daję radę czasowo. Bo w końcu to ja jestem dla ludzi. Myślę, że bez moich odbiorców bym nie istniała, więc należy im się szacunek.

Jaką radę dałabyś osobom, które chcą zacząć swoją przygodę z muzyką?

To zależy od wieku. Jeżeli są to osoby młode, dzieci w podstawówce, to jak najbardziej zachęcam do chodzenia na kółko muzyczne, do chóru. Przede wszystkim zajęcia emisyjne, warsztaty wokalne. Prywatne zajęcia, grupowe, czy szkoła wokalna. To jest jednak coś, bez czego nie da się śpiewać w przyszłości profesjonalnie. Ja też nie chciałbym robić z siebie jakiejś erudyty, ale po prostu część rzeczy umiem. Nie jestem perfekcyjna w tym, wielu rzeczy sama się uczę wciąż, ale żeby osiągnąć podstawy i gdzieś tam spełniać się zawodowo, jakiś warsztat trzeba mieć. To zależy też od możliwości finansowych. Mam świadomość, że nie każdego stać na prywatne lekcje, nie są one takie tanie. W dobie Internetu jest też mnóstwo tutoriali, osób które prowadzą emisję głosu za darmo. Są to też osoby wykształcone, które potrafią to robić, więc można śmiało korzystać.

Uważasz, że już odnalazłaś siebie muzycznie, czy nadal siebie szukasz?

fot. ZPR Media/Tomasz Radzik

Ciężko mi powiedzieć, czy ja się odnalazłam muzycznie. Ja nigdy nie byłam twórcą. Jestem odtwórcą i osobą bardzo wrażliwą muzycznie. Staram się to jak najbardziej zrobić emocjonalnie, ale nigdy nie siadałam i nie pisałam sama. Nie znaczy to jednak, że nie mogę być wokalistką. Uważam, że artysta może być też odtwórcą. Nawet interpretacja utworu jest już jakąś formą przekazania czegoś od siebie. Nie mogę powiedzieć, że odnalazłam siebie, ponieważ nie tworzę, ale na pewno to co robię, przekazywanie dzieciom mojej wiedzy i to, że mogę wykonywać utwory w programie Jaka to Melodia?, pośpiewać na kanale Dzikie Ucho jest sposobem na życie. Lubię to. Jest wygodny, daje mi w porządku dochód, wiadomo że jest on ruchomy, nie jest stały, ale póki jest, to się z niego cieszę. W tej branży nic nie jest pewne. Jednego dnia można być na górze, drugiego na dole, stracić pracę i po prostu szukać się od nowa.

Praca w radio, telewizji czy Internecie?

Każdą po części lubię. W radiu obecnie nie pracuję, ale to też dlatego, że musiałam coś wybrać. Nie jestem w stanie robić wszystkiego. Nie ukrywam, że praca w radiu była dla mnie bardziej rozwojowa. Pełniłam tam zupełnie inną funkcję. Byłam reporterem i redaktorem, więc jeździłam w teren, przeprowadzałam z ludźmi wywiady, później je montowałam. Byłam też serwisantką. Czytałam wiadomości przez dwa lata na antenie mojego lokalnego radia w rodzinnym mieście. Warsztat, myślę, że sobie troszkę podszkoliłam, ponieważ też pracowałam z osobami, które są doświadczone. Później przez chwilę byłam prezenterką, ale wolałam pracę w newsroomie, gdzie poznawałam nowych ludzi i jeździłam w teren. Nie była to praca łatwa, bo trzeba było też czasem jeździć w 3, 4 miejsca w ciągu jednego dnia. Później ten materiał trzeba było zmontować, co czasem zajmowało po kilka godzin. Potrafiłam wychodzić z redakcji naprawdę późno. Taka jest praca reportera, byłam do tego przyzwyczajona, lubiłam ją bardzo, ale zarobkowo lepsza jest telewizja. Jestem normalnym człowiekiem, który też ma kredyt, żyję na własny rachunek, a życie nie jest łatwe, ani tanie w naszym kraju. Musiałam coś wybrać.

fot. ZPR Media/Tomasz Radzik

Pracę w telewizji też bardzo lubię, bo mam tam super ludzi. O pracy w Telewizji Polskiej różnie ludzie mówią, ale pamiętajmy, że Telewizja Polska to bardzo duży zbiór osób, tysiące osób, które pracują dla tej stacji. I naprawdę nie łączmy tego stricte z polityką. To, że jest to telewizja państwowa, nie znaczy, że tam nie pracują też fajni ludzie. Oni mają też swoje poglądy na wiele rzeczy, ale jest to ich praca i muszą wykonywać swój zawód. Muszą z czegoś żyć. Przestańmy wiecznie hejtować ludzi pracujących dla Telewizji Polskiej. Niestety, czy są to operatorzy, dźwiękowcy, osoby pracujące przed i za kamerą, są to osoby, które z tego żyją od lat. Poza tym, praca w telewizji na pewno kosztuje mnie dużo więcej stresu niż praca w radiu. Bo liczę się z tym, że ludzie mnie widzą. Praca w telewizji też daje trochę więcej możliwości, bo jak ktoś się gdzieś pokaże, to łatwiej jest potem o pracę, koncert, występ.

Czy chciałabyś coś przekazać czytelnikom Zapowiedz?

Tak, chciałabym powiedzieć, żeby ludzie pamiętali o tym, aby swoje marzenia zawsze spełniać. Ja też pracowałam kiedyś w Anglii, w fabryce z owocami. To była najgorsza praca w moim życiu, ale swoje zarobiłam. Byłam wtedy na studiach, więc też pojechałam tam w konkretnym celu. Różne rzeczy w życiu robiłam i naprawdę jeśli ktoś ma jakieś marzenia to nigdy nie jest za późno.  Zarabiając z tego co kochamy, jesteśmy zdrowsi psychicznie i łatwiej nam przyjąć różne rzeczy z otoczenia, gdy żyjemy w zgodzie ze sobą. Staram się przekazywać ludziom, że nie do końca ważne są zawsze te rzeczy materialne, ale bardziej to, z czego my czerpiemy radość. Im więcej siebie realizuję, czym więcej spełniam swoich marzeń, to staje się szczęśliwsza. Ludzie mają ten problem, że próbują na siłę spełniać czyjeś oczekiwania, bo tak ktoś powiedział, np. „Bez studiów jesteś nikim”. Nie dajmy się zwariować i wmówić sobie, że bycie osobą, w jakiś sposób niezależną, jest czymś złym. To takie podcinanie skrzydeł, a zachęcam do tego, żeby jednak nie poddawać się. W granicach rozsądku oczywiście, bo maturę, czy tam szkołę, wiadomo, że warto skończyć. Dla mnie studia też nie są wyznacznikiem. Osobiście ich nie skończyłam i nie czuję, żeby mi to jakoś ujmowało za specjalnie, czy utrudniało życie.

źródło: archiwum prywatne Dagmary Jaworskiej

Uważam, że warto jest żyć, a nie wegetować. Życie z miesiąca na miesiąc jest po prostu smutne. Czy na tym to polega? Ono jest tylko jedno. Warto się cieszyć z tego co mamy i myśleć w drugą stronę, że ktoś chciałby być na naszym miejscu. Ja przynajmniej tak mam, że mnie to motywuje. Myślę sobie – Dagmara, chciałabyś więcej, ale z drugiej strony zobacz ile osób chciałoby mieć to, co ty. To sprawia, że więcej szacunku też nabieram do tego co robię, że sobie radzę. Chcę śpiewać, więc po co mam się męczyć na siłę w innej pracy. Bo ktoś mi powiedział, że mam iść na etat i zarabiać pieniądze? Chciałabym też zachęcić ludzi do podróży. To jest w ogóle moje hobby największe i bardzo dużo zarobionych pieniędzy na nie odkładam. Dają mi one takie poczucie, że świat jest taki ogromny, a to co my mamy tutaj, to jest tylko jedna mała plamka na całej tej kuli i tak naprawdę skupiamy się tylko na tym, co mamy wokół siebie. A świat jest na tyle piękny, że po co się ograniczać tylko do tego co jest tutaj. Nikt nam nie broni stąd wyjechać, zamieszkać na plaży, wyjechać na wieś i tam sobie żyć. Dlatego podróże dają mi trochę inne spostrzeganie świata i wartości. Polecam każdemu aby cieszył się z małych rzeczy, bo one pozwalają nam osiągać szczyty!

Zapraszamy także do odwiedzenia fanpejdża Dagmary, gdzie znajdziecie informacje o Jej bieżących działaniach.

Zobacz także inne rozmowy.