Świat pod ironiczną kreską – wywiad z Katarzyną Trepkowską

Kasia Trepkowska rysowniczka. Kobieta siedząca nad jeziorem. W ręce trzyma tablet.

Co powinien zrobić nauczyciel, gdy jego praca nie jest spełnieniem jego marzeń? Odejść z pracy i w pełni oddać się swojej pasji. Dokładnie tak, już kilka lat temu, zrobiła Kasia, nasza dzisiejsza Rozmówczyni. A żeby było jeszcze ciekawiej, stała się nie tylko rysowniczką, ale i jedną z bardziej lubianych postaci w sieci. Na Instagramie znajdziecie ją pod pseudonimem Kasandra_rysuje.

Zapowiedz siebie!

Ojej, to trudne! Mam na imię Kasia i jestem rysowniczką. Zapraszam Was w mój humorystyczny świat pełen ironii i mam nadzieję dobrej zabawy.

Jak do tego doszło, że zostałaś rysowniczką? Jesteś samoukiem, czy uczyłaś się sztuki rysunku?

W zasadzie to jestem samoukiem. Jestem z wykształcenia nauczycielem plastyki. Kończyłam pedagogikę o profilu plastycznym. Zatem powiedzmy, że jestem takim pół amatorem, bo jednak coś tego rysunku liznęłam. Ale w pewnym momencie stwierdziłam, że nie chcę się zajmować uczeniem. Muszę sobie znaleźć jakiś inny sposób na życie. I po prostu zaczęłam sobie rysować, a potem, z czasem, zaczęłam dostawać jakieś zlecenia. Tak to się rozkręciło.

No właśnie! Zlecenia! My Ciebie znamy głównie z obrazków memicznych w internecie. A czym poza tą działalnością internetową się zajmujesz?

Rysuję też dla firm komiksy, które umieszczają sobie na swoich portalach społecznościowych. Ponad rok temu zaczęłam współpracę z jedną agencją reklamową. Zatrudniła mnie ona do całkiem sporego projektu. I ten projekt nadal trwa, więc to jest moje takie stałe zlecenie. Ale są też inne drobiazgi. A poza tym zajmuję się też projektowaniem wzorów, ale na ten moment jest to bardziej moje hobby, a nie tak jak komiksy.

Patrząc na humor, którym się posługujesz, musisz mieć też wyczucie świata. Bo czasami trzeba wiedzieć jak nie przegiąć. Skąd czerpiesz inspiracje? Gdzie sobie wyznaczasz granicę dobrego smaku?

Powiem szczerze, ja sobie nie chciałam wyznaczać granic. Jednak mam czasami opór przed puszczaniem niektórych rysunków. Ja generalnie trochę obawiam się zawsze opinii innych, bo nie mam tego gdzieś, tak jak można by pomyśleć. Inspiracje są często z życia. Ja mam takie dosyć ironiczne spojrzenie na świat. No i nie będę ukrywać, że mój mąż też mnie w tym wspiera. Mój mąż kiedyś robił stand-upy. I chociaż się już jakiś czas temu z tego wycofał, często sobie razem siadamy i wymyślamy teksty do obrazków. A potem ja je po prostu rysuję.

Dlaczego nie decydujesz się czegoś publikować? Czy to wynika z własnego poczucia bezpieczeństwa?

Założyłam sobie, że nie będę publikowała rysunków politycznych. Tego u mnie nie znajdziecie. Jeżeli pojawia się u mnie taki rysunek, to jest on bardziej ogólny. Tak, żeby pojechać po całej sytuacji, ale nie chciałabym być utożsamiana z żadną partią albo jakimiś radykalnymi poglądami. Stwierdziłam, że nie jest mi to potrzebne. Nie chcę się tym zajmować i chciałabym się znaleźć jak najdalej od tego. Chociaż czasami aż cisną mi się jakieś rysunki. Ale przypominam sobie swoje postanowienie i sobie je po prostu daruje.

W Twoich rysunkach odnaleźć się może każdy. Jaki jest odbiór ze strony odbiorców?

Jestem zaskoczona jak wiele osób do mnie pisze. Zarówno w komentarzach, jak i wiadomościach prywatnych. Piszą, że czują się jakbym była u nich w domu i podglądała, bo mają tak samo. Czasami zdarzają się i takie osoby, które skrytykują jakąś sytuację… No, ale jak ktoś nie ma za grosz dystansu, to trudno – jego problem. (śmiech)

Jak sobie w takim razie radzisz z krytyką Twojego poczucia humoru?

Ja tłumacze sobie tak, że poczucie humoru jest indywidualne. Nie ma co go różnicować na lepsze i gorsze. Wiadomo, komuś może moje poczucie humoru nie pasować. Dla innych może być za ostre, jeszcze innych bawi coś zupełnie innego. Wtedy radzę po prostu ignorować moje rysunki. Nie oglądać ich, nie czytać. Po co się denerwować? (śmiech). Z taką ostrą krytyką się jeszcze na szczęście nie spotkałam. To znaczy, jeżeli chodzi o ludzi w internecie, to tak, ale moi bliscy znajomi, czy rodzina, jeżeli nie lubią tego co robię, to po prostu nie obserwują mnie i nie czytają. Albo po prostu – powstrzymują się od komentarzy. Teraz też jest mi dużo łatwiej, bo mam już trochę takich stałych odbiorców. W dodatku zdarzają mi się takie rysunki, które niekiedy rozchodzą się po całych mediach społecznościowych i internecie. Dzięki temu też rodzina i znajomi wiedzą, że coś osiągnęłam w tej materii memów. Dlatego trudniej im to jest w tym momencie krytykować. Jeżeli widzą, że ileś tam osób za tym stoi, to po prostu trzeba to zrozumieć i zaakceptować.

Co lub kto Cię zatem motywuje do tworzenia kolejnych rysunków?

To jest tak, że nie powiem – są kryzysy. Tylko w tym momencie, gdy już poświęciłam na to kilka lat życia, to po prostu głupio się czasami wycofać. Nie oszukujmy się! Czasami jest w życiu taki moment, że po prostu brakuje nam pomysłów. I nie wiem co wrzucić, co stworzyć, czasami robię coś na siłę. Do tego też dochodzą rysunki dla klientów, które niekiedy pokrywają się tematycznie. I pojawiają się takie momenty zwątpienia. Ale potem znowu coś się dzieje, jakiś mały sukces. Jakaś wiadomość od kogoś, kto mnie obserwuje. To sprawia, że się nakręcam i chce to robić dalej.

Wspominałaś, że porzuciłaś zawód nauczyciela, na rzecz zostania rysowniczką. Sporo zaryzykowałaś. Co byś poradziła osobom, które chciałyby zmienić swoją drogę, którą wybrali, bo jednak nie okazała się taką, jaką sobie wymarzyli?

Aby nie bać się zmian. Trzeba się też nastawić, że na tej nowej drodze też nie zawsze będą same sukcesy. Jednak jak włoży się w to odpowiednio dużo pracy i serca, to na pewno się uda. Ja właśnie widzę po sobie, że tak naprawdę kluczem do osiągnięcia czegokolwiek jest wytrwałość. Jeżeli się czemuś będzie poświęcać odpowiednio dużo czasu i nie zrezygnuje się z tego, to w końcu nastąpi jakiś przełom. Wtedy zacznie się wszystko układać.

Po jakim czasie u Ciebie nastąpił taki przełom?

To zależy. Jakieś 1,5 roku po tym jak zaczęłam rysować komiksy i publikować je, zrobiłam rysunek na dzień transplantacji. I to był ten rysunek, który podchwycił profil dawca.pl i udostępnił u siebie. Był on bardzo szeroko udostępniany. To był ten moment, kiedy ja uwierzyłam, że to co robię może podobać się wielu osobom i może z tego być coś fajnego. Zobaczyłam, że potrafię tworzyć nie tylko śmieszne rysunki, ale też mogę się od czasu do czasu wypowiedzieć na jakiś ważniejszy temat. A trzy lata po tym jak zaczęłam, dostałam pierwsze zlecenie na komiks. I to były te dwa najważniejsze momenty, które mi udowodniły, że warto to ciągnąć. Bo skoro raz się udało, to uda się też następny raz.

Jakie masz plany na przyszłość? Co chciałabyś osiągnąć jeszcze na tym polu?

Nie wiem czy oglądałyście taki serial Mad Men? Ja uwielbiałam ten serial i oglądałam go namiętnie w czasie, gdy zaczęłam rysować komiksy. Wtedy moja mama zapytała mnie, co ja tak naprawdę chcę osiągnąć. Ja, idąc za głównym bohaterem tego serialu, powiedziałam mojej mamie, że chcę aby przyszedł kiedyś do mnie prezes Coca-Coli i powiedział, że chce żebym narysowała mu rysunek do reklamy. I to jest mój cel, który teraz być może wydaje się niemożliwy do zrealizowania. Ale ja do tego dążę i wiem, że kiedyś mi się uda.

Co chciałabyś przekazać naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?

Chciałabym Wam powiedzieć, żebyście nie rezygnowali ze swoich marzeń. Zawsze starajcie się znaleźć taką pracę, która będzie dla Was przyjemnością.

Więcej prac Kasi i dużą dawkę cudownego, ironicznego humoru znajdziecie na Facebooku oraz Instagramie kasandra_rysuje. 🙂
Zapraszamy Was też na stronę kasandrarysuje.pl, gdzie można również kupić akcesoria z rysunkami Kasi.