Gdy pierwszy raz usłyszy się te utwory, coś w człowieku milknie. Opada stres, z ciała odchodzi napięcie, myśli zaś rysują obrazy tego, co dźwięczy w naszych uszach. Jednoczenie się instrumentów i delikatny, wręcz Disneyowski głos wokalistki sprawiają, że całość jest nie tylko przyjemna dla uszu, ale i oczyszczająca. Drodzy Czytelnicy, mamy zaszczyt przedstawić Wam kolejny zespół w cyklu Poznaj Muzyków – Kilka Czułości.
Kilka Czułości – kwartet o adekwatnej nazwie
Nietuzinkowe brzmienia, korzystanie z niekoniecznie popularnych instrumentów takich jak: autoharfa czy kalimba, w zestawieniu z czystym brzmieniem gitary, delikatnymi dźwiękami pianina, wariacjami na wiolonczeli i to wszystko w towarzystwie perkusji i bajkowego głosu wokalistki. Dokładnie tak można opisać kwartet o wdzięcznej nazwie – Kilka Czułości. Tworzą go muzycy w składzie:
Anna Kamińska – wokal, autoharfa, pianino, ukulele
Emil Smardzewski – pianino, gitara, wokal
Filip Turkowski – wiolonczela, wokal
Adrian Ciesielski – perkusja/cajon, wokal
Jak to się stało, że muzyka rozgościła się w ich duszach i sercach na dobre?
U mnie wszystko zaczęło się od Beatlesów. Mama i tata ich słuchali, bardzo często, cały dom wypełniony był ich muzyką. Nie miałam innego wyjścia. Pewnego dnia znalazłam album „Help”, przesłuchałam całość jednym tchem i to właśnie wtedy moje życie już na zawsze związało się z muzyką. Wtedy zaczęłam pisać piosenki. Byłam w szkole muzycznej, grałam na pianinie, to ułatwiało mi szybsze łączenie tekstów i melodii. W życiu dzieją się różne rzeczy – dobre i złe – tym różnym sytuacjom towarzyszy wachlarz emocji. Ja nauczyłam się, że piosenki są dla mnie emocjonalną rehabilitacją. Do tej pory tak mi zostało. Niezrozumienie, zranienie, bunt, bezradność, odrzucenie – to wszystko otulam w piosenki. Tak samo, jak radość, wdzięczność czy wreszcie zakochanie. Z biegiem lat do pianina dołączyło ukulele i autoharfa.
I tak sobie wspólnie eksplorujemy muzyczny świat – tak początki wspomina Anna Kamińska.
Historia Emila Smardzewskiego to zaś opowieść o pierwszej miłości, ale takiej wyjątkowej, do dźwięku. Instrumenty pokochały go z wzajemnością i wszystko wskazuje na to, że ich związek będzie trwał jeszcze długo.
Moja przygoda z muzyką sięga czasów przedszkolnych, kiedy to rodzice pokazali mi nagrane na kasetach video koncerty. Poczułem wtedy swojego rodzaju więź z instrumentalistami. Zainteresowałem się muzyką od strony wykonawczej. Jednym z moich pierwszych instrumentów klawiszowych była deska do prasowania mojej mamy. Zaraz po niej keyboard Yamaha. W domu była także stara gitara mego ojca firmy Defil. Zdobyła moje serce, dzięki swojej mobilności oraz możliwości bezpośredniego dotyku źródła dźwięku, co przekłada się na zupełnie inną percepcję grania – wspomina muzyk.

Ciekawym uzupełnieniem duetu jest Filip Turkowski, który w zespole wykonuje różne wariacje muzyczne na wiolonczeli. Chciał odczarować klasyczny wizerunek instrumentu i prawdę mówiąc, udało mu się coś więcej. Połączył on bowiem klasykę z nietuzinkowym, poniekąd własnym stylem.
Moja historia z wiolonczelą zaczęła się w szkole muzycznej. Jednak nabrała tempa dopiero, gdy zacząłem improwizować ze znajomymi i pierwszy raz wystąpiłem jako akompaniator ze znajomą wokalistką. Wtedy zrozumiałem, że chcę grać muzykę szaloną i szukać w wiolonczeli dzikich brzmień, nie tylko tych klasycznych, znanych ze szkoły – dodaje Filip.
Wszystko zaś zespaja ze sobą Adrian Ciesielski, który jak sam wspomina, od zawsze był bardziej wrażliwy na piękno muzyki, niż jego rówieśnicy.
U mnie wyglądało to tak, że już jako młody chłopak w podstawówce byłem nieco bardziej wrażliwy na muzykę niż moi rówieśnicy – takie mam wspomnienie. Bardzo lubiłem słuchać muzyki wszelakiej bez zastanowienia nad gatunkiem. Po prostu dźwięki dawały mi przyjemność. Aż w końcu, w wieku 12 lat moje życie tak się potoczyło, ze wpadł mi w ręce pierwszy instrument perkusyjny – mały turecki bębenek. No i wtedy to się wszystko zaczęło. Po kilku miesiącach przerzuciłem się na cały zestaw perkusyjny, grałem w kilku zespołach muzycznych, szukałem nowych dźwięków, próbowałem nowych sposobów gry na perkusji/instrumentach perkusyjnych, krótko mówiąc – pokochałem to. Inni muzycy zawsze lubili ze mną grać, więc cieszyłem się z tego. Od zawsze lubiłem dzielić muzykę z ludźmi oraz improwizować i uważam ten rodzaj wykonywania muzyki za moją „mocną” stronę.
Nie powinno być więc dla nas zaskoczeniem ich wspólne dziecko muzyczne.
Iskra zapalna
Wbrew pozorom, nie jest łatwo odkryć siebie za pomocą tekstów i melodii. O ich obecności w szufladach muzyków, tekściarzy, krążą wręcz legendy. Ileż to utworów byśmy nie usłyszeli, gdyby nie iskra lub osoby, które w tę twórczość uwierzyły. W przypadku Kilku Czułości było podobnie:
Moje piosenki przez długi czas dojrzewały. Kilka z nich odważyłam się pokazać światu, ale większość czekała sobie w bezpiecznym miejscu. Aż do momentu kiedy poznałam Emila i zaczęliśmy wspólnie koncertować. Początkowo graliśmy po prostu covery, ale Emil motywował mnie i namawiał do tego, żeby grać autorską muzykę. No i tak kroczek po kroczku zbierałam się na odwagę, żeby pokazywać mu kolejne utwory. Emil się nimi zaopiekował, muzycznie i aranżacyjnie. Graliśmy je najpierw w duecie. Później, wypełniając czułościowe utwory brzmieniem swoich instrumentów i wokali, z cajonem dołączył do nas Adrian (teraz gramy czasami również z pełnym zestawem perkusyjnym), a Filip z wiolonczelą.
Czy było warto? Już niebawem ma ukazać się pierwsza płyta kwartu, a tam, m.in. takie czułości, jak ta:
Czego możemy spodziewać się na płycie?
Utwory, które już dziś możemy posłuchać w serwisach streamingowych lub na YouTube, mogą rozbudzić w nas oczekiwania na to, co nadejdzie. Czy słusznie?
Na płycie przeważają brzmienia indie-folkowe. Jednak tak naprawdę całość zrodziła się z melodii, które bardzo często były nierozerwalnie połączone z tekstem i z emocjami towarzyszącymi mi podczas pisania danej piosenki. Zazwyczaj piszę tekst i melodię jednocześnie, grając sobie przy tym na pianinie, autoharfie lub ukulele. Dlatego na pewno na płycie będzie można usłyszeć również moją jazzową przeszłość (studiowałam wokalistykę jazzową na Akademii Muzycznej w Poznaniu i bardzo dobrze wspominam ten piękny czas) oraz moją miłość do Beatlesów, musicali i piosenki literackiej. Później to wszystko zderzyło się z wrażliwością Emila, a następnie Filipa i Adriana. Emil dodał od siebie szczyptę rockowego pazura, aranżacyjnej odwagi, przejmującego pianina i energetycznej gitary. Całość dopełnił Filip ze swoją wiolonczelą, która czasami gra delikatnie i melancholijnie, a czasami chropowato i wściekle oraz Adrian i jego bujające, a zarazem niepokorne rytmy.
Kilka Czułości – dwie wyjątkowe zapowiedzi
Przepiękny obraz połączony z dźwiękiem, będące zarazem zapowiedzią płyty oraz muzycznych emocji jakie nas w związku z tym czekają, otrzymaliśmy również ostatnio. Pierwszy singiel – Oczami do mnie mów to utwór o tym, że nie zawsze wszystko musimy określać słowami. Utwór posiada niesamowity zadzior, ciekawe zmiany rytmiczne, co idealnie podkreśla sens wyśpiewywanych słów.
Oczami do mnie mów – czułość, która odnosi się do różnych języków miłości, do tego na jak wiele sposobów możemy powiedzieć, że kochamy. Zaczepną warstwę tekstową ubraliśmy w energetyczny alternative folk. Piosenkę dopełnia instrumentalne solo nawiązujące do hiszpańskiego folkloru i charakterystycznej zwłaszcza w Andaluzji ognistej muzyki flamenco, aby na sam koniec powrócić do romantycznego spuentowania całej opowieści.
Warto w tym przypadku zwrócić również uwagę na minimalistyczny, lecz bardzo wymowny, teledysk wypełniony miętowym odcieniem. Obraz pozostawia nam szerokie pole do interpretacji i niezwykle działa na wyobraźnię.
Trzeba także przyznać, że sam dobór singli również rozbudza ciekawość względem tego, co przyniesie muzyczna przyszłość Kilku Czułości. Drugi utwór nosi nazwę Zawołaj mnie i jest zdecydowanie spokojniejszy, wywołuje tęsknotę, ale i spokój.
Zawołaj mnie – czułość o tym, że z problemami, lękiem, żalem można zmagać się wspólnie. O tym jak dobrze jest mieć tę drugą osobę blisko siebie. Chociażby po to, żeby po prostu była, żeby „pobiegła z nami za dzień, przeczekała tam zmierzch, zapomniała się w noc i odnalazła, jak tylko będziemy tego chcieli” i będziemy na to gotowi. To piosenka o gotowości i chęci do tego, żeby być. Do tego, żeby otulić i ochronić, gdy „zagubimy się w szarej, porannej mgle” albo „odkryjemy, że trawa od rosy łka”. W „Zawołaj mnie” zdecydowaliśmy się połączyć subtelne dźwięki wiolonczeli i autoharfy z zestawem perkusyjnym, basem i gitarą elektryczną, w efekcie tego bipolarnego zderzenia warstwę tekstową otuliły folkowo-popowe brzmienia.
Kilka Czułości – posłuchaj utworów o swoich i swojskich uczuciach
Muzycy tworzący Kilka Czułości przekazują nam swoje emocje. Te dobre i te złe. Jednak czy Artyści planują pozostać w tym gatunku?
Czas pokaże, ale prawdopodobnie nadal zostaniemy przy tym, co wychodzi z nas po prostu naturalnie. Jeśli okaże się, że naturalne będzie podążenie w jakieś nowe, nieodkryte do tej pory przestrzenie muzyczne, to dlaczego nie? Oczywiście zaplecze wiedzy muzycznej zdobytej przez lata, daje narzędzia, dodatkowe ścieżki, którymi można podążać, zasady z jakich można korzystać, jednak ostatecznie zazwyczaj stanowi to po prostu środek, dzięki któremu emocje znajdują dla siebie drogę wyjścia na świat.
Włączając utwory wchodzimy więc na znane i nieznane nam ścieżki we wnętrzu siebie i innych. Odkrywamy siebie samych i ludzi nas otaczających.
Nasze piosenki to opowieści o kochaniu, to historia zbudowana z kilku czułości. Każda czułość to kolejne oblicze miłości – to tęsknota, zagubienie, rezygnacja, niepewność, odrzucenie, lęk ale także ekscytacja, nadzieja, radość, pożądanie, zadziorność, oddanie, czy w końcu akceptacja. Pewna ważna w moim życiu osoba powiedziała mi kiedyś, że czułość to taka jednostka, której każdy potrzebuje w różnej ilości. Potrzebujemy czułości zarówno rozdawać, jak i przyjmować. Nie jest to proste. Z różnych powodów boimy się rozmawiać o uczuciach. Wtedy pomyślałam, że ilekroć ciężko jest mi okiełznać moje emocje, a tym samym wytłumaczyć słowami, to wszystko co się we mnie kotłuje, wtedy śpiewam. Dlatego postanowiłam więcej się nie bać i emocje po prostu wyśpiewywać. Wtedy przyszedł czas na kilka czułości.
A czy Wy jesteście gotowi na Kilka Czułości? My przesiąknęłyśmy nimi do szpiku kości, odbierając słowa i dźwięki przez nieznane nam do tej pory receptory. Na koniec zostawiamy Was z utworem Rainy Day, życząc Wam tym samym tyle słońca, ile w swoim życiu potrzebujecie.
Zapraszamy Was również do odwiedzenia kanału na YouTube, Facebooku i Instagramie.
Skomentuj, będzie nam miło! :)