Lektor z naturą śmieszka, marzący o Love Island – wywiad z Przemkiem Kowzanem

Przemysław Hamek Kowzan - lektor. Stoi przed szklanym budynkiem. Ubrany jest w białą koszulę, niebieską marynarkę i czarne spodnie.
archiwum prywatne Przemka Kowzana

Czasem jest tak, że już jako dzieci snujemy plany o przyszłości, wyobrażamy sobie kim zostaniemy jak dorośniemy i wiemy w jakim zawodzie chcielibyśmy pracować. Jednak bywa i tak, że dopiero jako dorośli, odkrywamy w sobie ukryty talent, dzięki któremu wykonujemy działania sprawiające nam radość, a przy tym pozwalające się utrzymać. Tak właśnie było w przypadku Przemysława „Hamka” Kowzana. Na dodatek, nasz Gość, pasję, która obecnie stała się sposobem na życie, odkrył… przez przypadek. Przemka bądź jego głos możecie kojarzyć z Instagrama lub TikToka, gdzie tworzy serię „Piosenka z lektorem”. My zaś zapraszamy Was dziś do poznania jego historii. Dowiecie się na przykład jak Przemek trafił do słuchowiska radiowego Joanny Kołaczkowskiej i dlaczego chciałby zostać lektorem w „Love Island”.

Zapowiedz siebie!

Cześć! Nazywam się Przemysław Kowzan, ale w Internecie prezentuję się jako Hamek. Jestem lektorem reklamowym i narratorem w słuchowiskach radiowych. W social mediach zasłynąłem jako osoba tworząca serię „Piosenka z lektorem”, która odniosła dość spory sukces, osiągając kilkanaście milionów wyświetleń, biorąc pod uwagę wszystkie filmy, na kilku platformach.  

Kiedy pierwszy raz pomyślałeś, że mógłbyś zostać lektorem?

W roku 2021. Wtedy też kupiłem mikrofon. Na początku montowałem filmy za pieniądze. Pewnego dnia dostałem jedno zlecenie, z prośbą o zrobienie filmu promocyjnego dla trasy koncertowej operowej. Klient chciał, aby całość była z głosem lektora. Zdzwoniłem się ze zleceniodawcą i powiedział „o, masz bardzo ciekawy głos, może byś spróbował?”. Zgodziłem się. Wersja polska bardzo się spodobała i zostałem poproszony też o wersję niemiecką, ponieważ ta trasa koncertowa odbywała się na terenie niemieckojęzycznych krajów. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z językiem niemieckim, więc poprosiłem moją koleżankę germanistkę o przeczytanie mi tego na głosówce. Następnie kopiowałem ją zdanie po zdaniu. Wyszło bardzo dobrze, bo zleceniodawca powiedział na koniec, żebym sprawdził swoje drzewo genealogiczne, czy nie mam przypadkiem jakiegoś Niemca w rodzinie. Praca lektora bardzo mi się spodobała i postanowiłem do swojej oferty montażu filmów na OLX, czy ogłoszeniach na Allegro, Facebooku dodawać również usługę lektorską do różnych tego typu filmów. Na początku było kilka zleceń reklamowych, ale później długo była cisza, dlatego zrezygnowałem z tego. Gdy rozstałem się z narzeczoną, przepracowałem to dość dobrze i pchnęło mnie to w pasję, o której sobie przypomniałem. Przypomniała mi też o niej moja kuzynka. Miałem już TikToka, więc postanowiłem, że coś tam nagram. Stworzyłem film z dźwiękiem Pana Stanisława Olejniczaka z „Piosenki z lektorem” w Radiu Zet, z komentarzem do utworu I’m blue (Da Ba Dee). Wtedy to kuzynka mnie opierniczyła mówiąc: „weź ty nagraj swoją wersję”. Stwierdziłem, że to już jest i nagram coś innego. 4 września po raz pierwszy stworzyłem i wypuściłem film David Guetta i Sia „Titanium”. Minęło od tamtego czasu pół roku. Bardzo fajne wspomnienia z tym wiążę, czasami do tego wracam i porównuję sobie moją dykcję, sposób mówienia, akcentowania itd. z tym, co jest obecnie. To jest dla mnie bardzo pozytywne przeżycie, bo spory progres się wykonał.

To jest niesamowite, że Twoja pasja, będąca też teraz pracą to tak naprawdę wynik przypadku.

To prawda. Ja sam w to do tej pory trochę nie wierzę. Wcześniej myślałem o tym jak o dodatkowej formie pracy. Teraz mogę z tego pełnoprawnie zarabiać. Nie mam jeszcze nie wiadomo ilu zleceń, przez co też stawiam bardziej na social media. Chcę swój głos rozpromować, aby był popularniejszy. Mam nadzieję, że dzięki temu pojawią się szanse na większą liczbę zleceń. Sam jestem mile zaskoczony jak to się rozwinęło w ciągu pół roku.

Fajnie, że wspominasz o social mediach, bo chciałybyśmy Cię zapytać jak z Twojej perspektywy, osoby tworzącej, pomagają one w rozwoju kariery?

Mam kontakt z wieloma lektorami, którzy mają długoletnie doświadczenie. Zapytałem jednego z nich – Kuby Rutki, który jest bardzo fajnym lektorem i też zasłynął na TikToku, m.in. w tej formie śmieszkowej – jak myśli, w jaki sposób najlepiej się teraz wypromować w naszym zawodzie. Odpowiedział mi, że mam jedno z najlepszych narzędzi. Dlatego też w tej branży to rozpopularyzowanie głosu poprzez social media jest dość istotne. W tym momencie mam znacznie lepszy start niż kilkanaście tysięcy innych osób, które zajmują się, czy chcą się zajmować, lektorstwem.

U mnie też było tak, że na początku traktowałem to jako hobby. Pogadam sobie do mikrofonu, zrobię śmieszny content. Będzie fajnie, śmiesznie, a potem zobaczę co zrobię z tymi obserwującymi, jeżeli w ogóle coś się zbierze. Okazało się, że to bardzo ładnie wystrzeliło. Ludzie zaczęli mnie komplementować. Ja od września ubiegłego roku na swoich social mediach, jeśli chodzi o takie stricte hejty, to miałem może ze dwa. Reszta to była konstruktywna krytyka i bardzo dużo pozytywnych słów, które mnie motywują i pchają do tego, żeby dalej robić to, co robię. A to jest dopiero tak naprawdę początek. Czuję, że ten rok może być bardzo kluczowy i przełomowy.

Przemysław Hamek Kowzan - lektor. Stoi oparty o mur budynku. Ubrany jest w białą koszulę, niebieską marynarkę.
archiwum prywatne Przemka Kowzana

Wcześniej nikt nie zauważył, nie zasugerował Ci, że mógłbyś działać jako lektor?

To było tak, że ja słyszałem to wcześniej od rodziny, znajomych i od mojej byłej narzeczonej. Śmialiśmy się nawet, bo dziewczyna mojego kumpla mówiła, że jej się ze mną dobrze rozmawia. I moja była narzeczona powiedziała „wiesz, ty masz taki niski głos, nie to co jej chłopak”. Ja uważałem, że mam normalny głos, ale ona twierdziła, że mam radiowy. Nigdy tak tego nie postrzegałem szczerze mówiąc. Na co dzień jak jestem ze swoimi przyjaciółmi to też nie jest tak, że mówię do nich takim zrelaksowanym głosem, jak do was teraz, gdzie tylko delikatnie podkreślam emocje. Jak się wyluzuję całkowicie i jestem w gronie najbliższych, to śmiechom nie ma końca i nawet bardzo wysokie dźwięki potrafią się ze mnie wydobywać. Jakby ktoś to z boku usłyszał, to faktycznie mógłby się zdziwić, że to ta sama osoba.

Twoja kariera rozwinęła się bardzo szybko. Chciałbyś wspomnieć w jaki sposób trafiłeś do słuchowiska radiowego?

Pewnie, jak najbardziej! To jest w ogóle bardzo ciekawa sytuacja, bo na TikToku zaobserwowała mnie Asia Kołaczkowska. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Ja już ją wcześniej obserwowałem, bo Asia to dla mnie ikona, legenda polskiego kabaretu i to wciąż żywa, w niesamowitej formie. Napisałem do niej wiadomość, w której podziękowałem za obserwację. Dodałem, że jest mi bardzo miło i jest dla mnie fenomenem jeśli chodzi o polski kabaret. Odpisała mi po kilku dniach, że bardzo lubi moje filmy i chciałaby zapytać, czy wziąłbym udział w jej słuchowisku w radiu. Byłem bardzo zaskoczony, bo to taka moja pierwsza styczność z osobą, którą widziałem w telewizji. To było mega przeżycie. Dziś natomiast, nie chce powiedzieć, że stało się to normą, bo to by źle zabrzmiało, ale jestem na to bardziej psychicznie przygotowany.

Kiedy zgodziłem się wziąć udział w słuchowisku, przez parę tygodni była cisza. Bardzo się przestraszyłem, bo już myślałem, że szansa przepadła i zacząłem dramatyzować. Ja w ogóle mam też zalążki hipochondryka, bo nawet jak mnie ręka boli w jakimś miejscu i wyczytam różne rzeczy w Internecie, to panikuję, że to na pewno jakaś choroba. Także tutaj też trochę zacząłem panikować, ale w granicach normy. Stwierdziłem, że jeśli nie tym razem to innym. Wysłałem tylko wiadomość do Asi, że w razie czego się przypominam. Podesłałem swój numer telefonu, bo może taki kontakt będzie łatwiejszy. Pewnej niedzieli, w styczniu, koło 12, grzebałem sobie coś w telefonie i zadzwonił do mnie jakiś nieznany numer. Odebrałem i słyszę „Cześć, tutaj Asia Kołaczkowska”. Byłem w szoku, ikona do mnie dzwoni, kiedy to ja sobie leżę w łóżku. Od razu się zerwałem na równe nogi. Chwilę pogadaliśmy i tak zaczęła się nasza współpraca. 8 tygodni pracy już za nami i kwitnie to cały czas.

To był ten moment, że pomyślałeś, że idziesz dobrą drogą? Czy to się zadziało już wcześniej, kiedy Twoje filmy na TikToku były chętnie oglądane?

To jest ciekawe pytanie, z tego względu, że jestem osobą, która potrzebuje co jakiś czas takiego zapewnienia. Jak najbardziej Asia i jej propozycja była dla mnie takim potwierdzeniem tego, że idę dobrą drogą. Wcześniej liczby na TikToku też mnie w tym utwierdzały, czy kontakt z osobami, także z show biznesu. Może to zabrzmi wybujale, ale potrzebuję co jakiś czas takiego potwierdzenia od świata, że idę dobrą drogą, jak sytuacja z Asią, kontakt z kimś, jakiś nowy projekt, pojawienie się na nowej stronie, w nowej telewizji itd. To są takie elementy potwierdzające, których też dla samego siebie potrzebuję, że to jednak dobry wybór.

Co jest najtrudniejsze w pracy lektora?

Jejku! To jest trudne pytanie! Z jednej strony, rzeczywiście to nie jest tak, że ta praca jest jakaś trudna. Tak samo zresztą Kuba Rutka powtarza – dostaje tekst i go czyta, nagrywa raz, jeśli coś mu się nie podoba, zająknie się, czy język się zawinie, to czyta drugi raz, trzeci, piąty, aż będzie usatysfakcjonowany. Tak samo jeśli klient miałby jakieś uwagi. Jednak nie ma tu wielkich trudności. Może jedynie jeśli chodzi o liczbę zleceń. Fajnie byłoby, żeby było ich sporo, w dodatku aby były jakieś dłuższe współprace, np. ze stacjami telewizyjnymi, radiowymi. Chciałbym mieć jedną, czy dwie dłuższe współprace, abym się nie obawiał o finanse. Reszta zleceń mogłaby wyglądać jak teraz, czyli takie strzały, że ktoś napisze na Instagramie, maila, czy jakaś firma zadzwoni. Wiem też, że część lektorów dąży do tego, aby mieć stały przychód i fajne współprace. Zatem odpowiadając na pytanie – stricte w pracy lektora nie ma nic trudnego, jeżeli ona jest (śmiech). Jeśli nie ma zleceń, nie ma pracy. Ja uzupełniam sobie to też i traktuję jako pracę tworzenie filmów na Instagrama i TikToka. To też wymaga nakładu, żeby opracować te teksty, nagrać to, przygotować się itd.

A czy mówiąc o współpracach, np. z radiem, czy telewizją, masz na myśli jakieś konkretne projekty? Jakie zlecenie sprawiłoby Ci przyjemność?

Jako lektor „Love Island” albo „Hotel Paradise”. Mam też naturę śmieszka, a z tego co wiem lektor, przynajmniej ten z „Love Island”, sam sobie pisze teksty, dośmiesza je, więc to by było bardzo w moim stylu. Ciekawie byłoby sprawdzić się w takim czymś. Myślę, że też programy telewizyjne typu „Zdrady”. To jest ciekawe, bo zawsze jest jakaś inna historia. To po pierwsze, a po drugie to programy, które zawsze oglądałem i bardzo mnie czasami śmieszyły, czasami wydawały się absurdem, a czasami naprawdę  pochłaniały mnie emocjonalnie. Zastanawiałem się czy on ją zdradził, czy może nie. Naprawdę, ja bardzo się wczuwam i podchodzę emocjonalnie do tego co oglądam. Moja była narzeczona też zawsze mówiła „co ty się tak wczuwasz?”, a ja przeżywałem! (śmiech) Sporo jest takich współprac, które chciałbym podjąć. Na pewno też chciałbym usłyszeć siebie w jakimś programie telewizyjnym jako lektor. To jest takie moje naprawdę duże marzenie, docelowe, takie stałe współprace. A najbliższe marzenie na ten rok, żeby reklama z moim głosem, czy jakaś kampania pojawiła się na głównych kanałach stacji telewizyjnych i w ogólnopolskich stacjach radiowych, tak pełną parą.

Myślałeś o tym, żeby zamiast pracy lektora wykonywać zawód dziennikarza radiowego?

Nie, myślałem bardziej o stand-upie (śmiech). Mam nadzieję, że nie będę musiał się przebranżawiać. O zawodzie dziennikarza radiowego nie myślałem, ale prezentera jak najbardziej. Myślałem o tym i nie ukrywam też, że powysyłałem dema do kilkunastu stacji radiowych w Polsce i kilku polskich na wyspach, czyli do Wielkiej Brytanii. Niestety zawiodłem się, bo żadna stacja nie odpowiedziała, nawet takim mailem, że dziękują i nie są zainteresowani. W związku z tym nawet nie mam pewności, czy moje wiadomości dotarły.

Czy chciałbyś coś na koniec przekazać naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?

Powiedzieć: „podążajcie za marzeniami” to taki trochę banał. Dlatego powiem, próbujcie w życiu różnych rzeczy i jeżeli coś Wam wyjdzie lepiej to zróbcie kilka kroków w tę stronę. U mnie właśnie tak trochę było, że różne rzeczy próbowałem robić, a to mi wyszło bardziej. Zobaczyłem to chociażby w formie komentarzy, wyświetleń, pochlebnych opinii. Zrobiłem kilka kroków w tę stronę, pochłonęło mnie to i teraz się w tym rozwijam.

Zachęcamy Was do zaobserwowania profilu Hamka na Instagramie i TikToku.

Zobacz także inne rozmowy.