Etykieta w życiu Aleksandry Pakuły pojawiła się przez przypadek. Jak sama twierdzi, znajomość zbioru pewnych zasad pozwala na to, aby nie tylko nie popełnić żadnego faux paux, ale także dać sobie pole do zrozumienia tego, kiedy możemy łamać zasady świadomie. W związku z tym, nasza Rozmówczyni postanowiła dzielić się swoją wiedzą z innymi. A niedługo będzie miała również miejsce premiera pierwszej książki Aleksandry Pakuły, pt. Z klasą. Vedemecum współczesnej damy.
Proszę zapowiedzieć siebie.
Nazywam się Aleksandra Pakuła i jestem trenerką etykiety. Uczę dobrych manier: na żywo, spędzając długie godziny na salach szkoleniowych, ale też w internecie, gdzie prowadzę profile na Instagramie i Facebooku, kanał na YouTubie oraz bloga.
Jak zaczęła się Pani przygoda z etykietą?
Przez przypadek. Studiowałam dziennikarstwo i komunikację społeczną na Uniwersytecie Warszawskim, a że Uniwersytet stara się też wychowywać swoich studentów, to w programie nauczania znalazły się także zajęcia z językowego savoir-vivre’u. Gdy prowadząca przedmiot prof. Małgorzata Marcjanik weszła do sali i rozpoczęła wykład, od razu wiedziałam, że chcę wiedzieć więcej, chłonąć mocniej, uczyć się szybciej. Dokładnie pamiętam te kilka chwil, które – jak się później okazało – zadecydowały o drodze, jaką w życiu poszłam. Przeglądając kolejne podręczniki czułam, że znalazłam w sobie nową pasję i tylko w tych kategoriach traktowałam etykietę. Nigdy nie sądziłam, że może stać się to moją pracą. Zajmowałam się marketingiem i byłam przekonana, że będę robiła korporacyjną karierę. Aż pewnego dnia, niczego się nie spodziewając zostałam zwolniona z pracy właśnie w marketingu.
Została Pani zwolniona z pracy i podczas poszukiwań nowej, zaczęła Pani prowadzić bloga, który był początkiem działalności związanej z etykietą. Jak przekuć coś, co z pozoru wydaje się porażką, w sukces?
Gdy straciłam pracę i dosłownie z dnia na dzień zostałam przede wszystkim bez jakiegokolwiek zajęcia, musiałam coś robić, by nie zwariować. Każdy, kto kiedyś desperacko szukał pracy, wie, jak trudne potrafi to być doświadczenie. Po godzinach przeglądania ofert, wysyłania CV i odbywania rozmów kwalifikacyjnych, musiałam znaleźć gdzieś ujście dla moich emocji. Ja chciałam czuć się potrzebna, nie byłam przyzwyczajona do „nicnierobienia”. Uznałam, że skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty, zacznę pisać bloga, o którym myślałam dosłownie od lat. Pierwsze wpisy zresztą nie dotyczyły etykiety, bo zupełnie nie sądziłam, że kogoś może to interesować. Tworzyłam treści typowo lifestylowe, takie jak przepisy kulinarne czy organizacja czasu, ale to właśnie one nikogo nie interesowały – o tym pisali wszyscy. Gdy w przypływie emocji związanych z czytaniem niechlujnie napisanych przez rekrutrów maili postanowiłam napisać post o mailowej etykiecie, na moim blogu pojawili się ludzie. Pozwoliłam więc sobie spróbować. Dałam sobie szansę. Chciałam rozwijać swoją pasję, zupełnie wtedy nie myśląc o tym, że może być to moja praca. W końcu znalazłam „normalną”, ale okazało się, że wciąż mam energię na pisanie bloga – po prostu chce mi się to robić. Myślę, że właśnie to „chce mi się” było w moim przypadku kluczem do sukcesu. Nie przejmowałam się tym, że praca nad blogiem i kolejnymi mediami społecznościowymi zabiera mi coraz więcej czasu, przez co mój dzień pracy z 8 godzinnego niebezpiecznie zbliża się to podwójnego etatu. Po prostu robiłam, bo dla społeczności, która zaczęła się gromadzić wokół moich treści, chciało mi się działać.
Jak wygląda nauka manier według Aleksandry Pakuły?
Zawsze powtarzam, że pierwsze wrażenie robi się tylko raz, a ja uczę, jak nie zmarnować tej jednej szansy. Często wydaje nam się, że w XXI wieku savoir-vivre nie jest już nikomu potrzebny, bo przecież wszystko wolno. No właśnie – wszystko wolno, ale nie wszystko warto. Okazuje się bowiem, że gdy czeka nas jakieś ważne wydarzenie, np. rozmowa kwalifikacyjna czy poznanie rodziny ukochanego, nagle zaczynamy gorączkowo szukać w internecie informacji na temat tego, jak się zachowywać: kto komu podaje rękę, gdzie położyć torebkę, co zrobić z torebką po herbacie. Przetrząsający internet bardzo często wpadają na moje treści i już ze mną zostają, bo wiedzą, że etykieta po prostu ułatwia życie. Nie jestem savoir-vivre’ową terrorystką, nie karcę ludzi za błędy lub inne preferencje. Daję im zbiór zasad, ale mówię, że to od nich zależy, co z nimi zrobią, które zastosują, które pasują do ich stylu życia. Zasady warto znać, by wiedzieć, kiedy i które opłaca się łamać.
Czy ludzie chcą dziś żyć zgodnie z zasadami savoir-vivre?
Co może zaskakiwać – tak. W świecie „wszystko wolno” coraz częściej szukamy jakiejś oazy zdrowego rozsądku, a savoir-vivre ją po prostu daje. Oczywiście, jak w każdej dziedzinie, u nas także zdarzają się skrajnie konserwatywni eksperci, którzy żałują, że nie żyją w 1890 roku. Zdecydowana większość jednak rozumie zmieniającą się kulturę i potrzeby. Savoir-vivre pomaga rozwiązywać problemy, nawiązywać relacje, brylować w towarzystwie i skuteczniej budować zawodową karierę. Jak więc można odrzucać go zanim jeszcze się go pozna?
Jakie błędy w etykiecie najczęściej popełniamy?
Nie mówimy sobie „dzień dobry” – to mnie naprawdę irytuje. Udajemy, że się nie widzimy, mijając na klatce schodowej sąsiada, spuszczamy wzrok. Chcemy zapomnieć, że żyjemy w społeczeństwie, a z niego przecież nie da się tak po prostu wypisać. Gdybym miała o jedną rzecz prosić czytelników, to by zaczęli witać się z sąsiadami, pracownikami sklepów, w których robią zakupy, współpracownikami mijanymi codziennie w biurze.
Drugą rzeczą, na którą zwracam uwagę – szczególnie teraz – to to, że nie umiemy kichać. Brzmi to śmiesznie, ale prawda jest taka, że zdecydowana większość ludzi kichając zakrywa usta dłońmi. W ten sposób ich ślina zostaje właśnie na dłoniach, które następnie podają lub dotykają nimi rzeczy. Kichamy w łokieć, a nie w dłonie.
Trzecim problemem, chyba w sumie najsmutniejszym, jest korzystanie z telefonów przy stole. Codziennie widzę grupki ludzi w restauracjach, którzy siedzą przy jednym stole, ale na tym kończą się ich interakcje, bo każdy siedzi w telefonie. Gdy już w końcu je odłożą, telefony i tak lądują na stolikach, by ciągle kusić do sprawdzania powiadomień. Telefon nigdy nie powinien wylądować na stole. Gdy spotykamy się z ludźmi, poświęćmy im czas i schowajmy telefon.
Istnieją zasady, które w naszej kulturze są uznawane za poprawne, a w innych są klasycznym faux paux?
Oczywiście. Całe mnóstwo. Znajomość zasad międzynarodowej etykiety to prawdziwa sztuka. Coraz częściej spotykamy się z tym wyzwaniem nawet nie wyjeżdżając z kraju. Weźmy choćby taki uścisk dłoni. Dla nas jest on czymś zupełnie normalnym. Tymczasem w wielu muzułmańskich krajach kobieta nie poda ręki mężczyźnie spoza rodziny.
W naszej kulturze w dobrym tonie jest zjeść całe danie, które podał nam gospodarz, by dać dowód temu, jak nam smakowało. Arabski zwyczaj nakazuje jednak zostawić na talerzu część potrawy, by nie urazić gospodarza tym, że podał nam jej za mało. Na różnice kulturowe trzeba być otwartym, można pytać, poznawać. Zamykanie się we własnej bańce świadczyć będzie o naszej krótkowzroczności.
Ze względu na to, że zawodowo zajmuje się Pani etykietą, bardziej irytują Panią pewne zachowania, niezgodne z dobrymi manierami?
Nie, sądzę nawet, że denerwują mnie one znacznie mniej niż osoby, które dopiero tę etykietę poznają. Gdybym miała irytować się każdym obserwowanym faux pas, byłabym kłębkiem nerwów. Obserwuję otoczenie w celach „naukowych”, gdyż jest to dla mnie inspiracja do tworzenia nowych treści – na wiele błędów, które przynosi życie, sama bym nie wpadła.
Są jakieś zasady zgodne z etykietą, których Pani nie lubi?
Całe mnóstwo. Nie zaprzeczam jednak ich istnieniu, ale łamię je z pełną premedytacją. Taka zresztą jest cała filozofia „mojej etykiety” – zasady trzeba znać, by wiedzieć, kiedy i które opłaca się łamać. Ja na przykład nie wyobrażam sobie jedzenia pizzy nożem i widelcem – dla mnie to zabija cały smak! Gdy więc jestem w sytuacji, w której zależy mi, by perfekcyjnie się prezentować, po prostu nie wybieram tego dania.
Często zdarza się, że ze względu na Pani pracę ludzie obawiają się wpadek w kontakcie z Panią, np. że powiedzą coś, napiszą lub zachowają się w nieodpowiedni sposób?
Często, o ile nie prawie zawsze, gdy poznaję nową osobę, a ona wie, czym ja się zajmuję. Przez pierwsze kilka minut wyczuwam pewne spięcie, ale umiem tę atmosferę w prosty sposób rozbrajać. Mam kilka sprawdzonych opowieści, którymi rozśmieszam towarzystwo, a na koniec słyszę mój ulubiony komplement, który brzmi „ty jesteś normalna!”. Nigdy nie pozwalam sobie na wpędzanie innych w zakłopotanie. Nigdy nie poprawiam, nie patrzę krzywo. Staram się rozsądnie dostosowywać do otoczenia, bo etykieta ma ułatwiać, a nie utrudniać życie.
Założyła Pani Instytutu Etykiety, prowadzi Pani szkolenia, a także szerzy Pani wiedzę związaną z etykietą w Internecie. Niedługo ukaże się także Pani książka, dlaczego zdecydowała się Pani na jej wydanie? Jakie treści w niej znajdziemy?
Od dobrych trzech lat jestem nieustannie pytana o książkę. Pragnęłam ją wydać, ale jakoś nie po drodze było mi z pisaniem. Czym innym jest tworzenie treści do internetu, a czym innym napisanie poważnej książki, która zresztą miała o tyle trudne zadanie, że musi stanowić bazę dla moich kolejnych publikacji. To informacje zawarte w Z klasą. Vademecum współczesnej damy mają stanowić bazę do dalszych poszukiwań, głębszych rozważań, węższych zagadnień.
Moja książka stanowi drogowskaz, który wskazuje ścieżkę do świata współczesnej elegancji. Opowiadam w niej o codziennej grzeczności, dress codzie czy savoir-vivrze przy stole. To ponad 240 bogato ilustrowanych stron, których lektura nie będzie miała nic wspólnego ze studiowaniem nudnego podręcznika. Ze względu na niespodziewany kryzys papierniczy premiera książki przesunięta została na przełom listopada i grudnia, ale daję słowo – jest na co czekać!
Czy chciałaby Pani przekazać coś na koniec naszym Czytelnikom?
Chciałabym, by każdy z nas dawał sobie szansę na oddawanie się pasjom – bez oczekiwań wielkiego sukcesu. Po prostu warto znaleźć coś, co robimy tylko z czystej radości. Czasami zdarza się tak, że niespodziewanie nasza pasja staje się naszą pracą – wymarzoną pracą.
A jeśli chcecie dowiedzieć się jeszcze więcej o dobrych manierach polecamy Instagrama, Facebooka oraz Youtube Aleksandry Pakuły. Z pewnością znajdziecie tam odpowiedzi na większość nurtujących Was pytań związanych z etykietą.
Zobacz także inne Rozmowy.
Ta babka jest dla mnie lekko przerażająca 🤪 kiedyś włączyłem jakiś film jej na youtubie i czułem się, jakbym oglądał jakąś uwięzioną czy coś 😁 Ale z dzień dobry to ma rację bo też nie lubię jak ktoś nie odpowiada
Szczerze mówiąc przyznamy, że trochę nie rozumiemy Twojego odczucia, ale na pewno każdy z nas jest inny i każdy ma swój styl bycia 😉 Co do dzień dobry, my też tego nie lubimy 😉
Super wpis, czekam z niecierpliwością na książkę! 😊 Zapowiedz dajcie znaka 🥰
Pomidorku, dajemy znać! Książkę już można kupić! ❤️