Uroki niedoskonałości – kolekcja Kory Kowalskiej

Takiego wpisu jeszcze w Kolekcjonerach nie było! Zazwyczaj bez większego problemu jesteśmy w stanie pokrótce wprowadzić Was w świat konkretnego Kolekcjonera. Tym razem pałeczkę od razu oddamy naszej Gościni. Zdradzimy Wam tylko, że w tej kolekcji, absolutnie każdy znalazłby coś dla siebie. I jesteśmy w stanie zaryzykować stwierdzeniem, że jest tu praktycznie wszystko, a nawet jeśli nie, to z pewnością mogłoby się jeszcze znaleźć. Zobaczcie co kryje się pod tajemniczym hasłem „mix gównideł”. 😉

Zapowiedz swoją kolekcję!

Kolekcja Od Rzeczy – kurioza, efemery, rzeczy wyrzucone. Mix wszystkiego, mix gównideł.

Co wchodzi w skład Twojej kolekcji?

Trudno powiedzieć. Wszystko i nic, lubię mówić o sobie, że jestem raczej zbieraczem niż kolekcjonerem, a moje rzeczy tworzą zbiór, zamiast uporządkowanej kolekcji. To taki „mix gównideł” – nasz rodzinny neologizm, określenie na przedmioty nie do końca potrzebne, niekoniecznie klasycznie wartościowe, ale urocze. Zbieram przede wszystkim historie przedmiotów, odkrywam i zapisuje relacje, które się tworzą na styku ludzi i rzeczy, stąd zbiór ów jest wiecznie otwarty i bez jednego konkretnego tematu. To przedmioty codziennego użytku, wzornictwo codzienne, masowo kiedyś produkowane, ale też wyjątkowe, przedmioty unikatowe i te całkiem zwyczajne, a nawet brzydkie, bezwartościowe. Konkretniej: modernistyczne meble, oświetlenie, ceramika użytkowa i ozdobna z XX wieku, zabawki z celuloidu, plastiku, blaszane, durnostojki z różnych tworzyw, szczególnie te prywaciarskie z PRL, drobne przedmioty z XIX i początku XX wieku, takie jak porcelanowe laleczki, guziki, gliniane fajki, ozdoby stroju, szczególnie broszki i szczególnie z wczesnych tworzyw sztucznych, pamiątki związane z przedwojennym Gdańskiem, pamiątki drugowojenne, stary papier (papeterie, zeszyty, ulotki, etykiety, opakowania), blaszane puszki z PRLu, ubrania z jedwabiu i z polskich zakładów odzieżowych z PRLu, dziwne i kiczowate figurki, znowu broszki, religijny kicz, plakaty filmowe, a także rośliny, preparaty biologiczne, oleodruki, (wspominałam, że broszki?), stare torebki, zapachy (niekoniecznie perfumy, ale zapachy właśnie) i piękne buty. I pewnie jeszcze mnóstwo innych kategorii!

Jak to się zaczęło?

Zaczęło się wszystko od moich rodziców, którzy także są zbieraczami, więc ciekawe przedmioty z lat minionych to był widok, który znam od dziecka. W sposób zupełnie więc dla mnie naturalny i ja zaczęłam gromadzić interesujące mnie rzeczy – we wczesnym dzieciństwie to co zbierali wszyscy, czyli karteczki, historyjki z gum Donald, znaczki i monety. Chwilę później były to plastikowe dewocjonalia i tu zasada była jedna – miały być najbrzydsze, najbardziej kuriozalne. W liceum zaczęłam interesować się starymi zabawkami i ta miłość trwa do dziś, poszerzona o wszystkie te rzeczy wspomniane wyżej. W pewnym sensie całą moją edukację i pracę oparłam na badaniu i poznawaniu kultury materialnej. Od kilku lat pokazuję rzeczy i ich historie w mediach społecznościowych jako odrzeczysklad. Pracuję także nad książką.

W jaki sposób najczęściej te zbiory do Ciebie trafiają?

Bardzo często przypadkiem, po prostu spotykam się z przedmiotami i musi coś zaiskrzyć, żebym zabrała je do domu. To może być np. krzywo namalowane oko na figurce, urok niedoskonałości albo zwykłe wzruszenie nad rzeczą. Zdarza się dość często, że znajduję przedmioty na śmietnikach, ale oczywiście przeszukuję też Internet, pchle targi, lokalne ryneczki i sklepy ze starzyzną. Zdarza się też, że dostaję prezenty od znajomych czy obserwatorów mojej strony, którzy doskonale znają mój gust i podejście do materii. Zazwyczaj nie szukam niczego konkretnego, bo wszystko może być i jest interesujące, więc decyzje „brać czy nie” podyktowane są bardzo często impulsem. Biorę to, co mi się podoba.

Które egzemplarze są Twoimi ulubionymi?

Chyba nie mam ulubionych przedmiotów, bo lubię wszystkie. Nie traktuję ich ani jako kolekcja o wymiarze merkantylnym, ani o wymiarze czysto estetycznym. Dla mnie to przede wszystkim materialne ślady przeszłości i ludzi, więc trudno wybrać mi jedną ulubioną historię.

Często mam tak, że aktualnie pozyskana rzecz staje się na moment tą ulubioną, bo jeszcze niewiele o niej wiem i fascynuje mnie jej „nowość”. Jeśli zaś musiałabym wybrać poszczególne egzemplarze tylko pod względem estetycznym czy własnego sentymentu, to też byłoby to kilka przedmiotów – w tym momencie mojego życia wybrałabym:

  • broszkę z plastiku z lat 60., która jest przepięknym przykładem wzornictwa powojennego, inspirowanego międzynarodowym stylem new look i Picassem (są to stylizowane, schematyczne sylwetki ludzkie w dynamicznych pozach, wycięte z pomarańczowego i mlecznego akrylu na czarnej, błyszczącej bazie w kształcie opływowego rombu, ponacinanej w abstrakcyjne wgłębienia), chyba najbardziej mi się podoba z całego mojego pokaźnego zbioru broszek.
  • jedwabną, ręcznie szytą w latach 50. koszulę, prawdopodobnie z polskiego jedwabiu z Milanówka, w abstrakcyjny, czarny rzucik na miodowożółtym tle. Jedwab jest cieniusieńki, niczym papierowa bibuła, a krój bluzki wspaniały. Znalazłam ją na śmietniku. Przy okazji dorzuciłabym jeszcze jedwabną sukienkę ze słynnej Mody Polskiej, z lat 70., o doskonałym kimonowym kroju.
  • na trzecim miejscu podium niech na chwilę postoi kolejna śmietnikowa rzecz, czyli obraz wykonany techniką intarsji z różnych kolorów forniru, który przedstawia, dość karkołomnie, Wilka i Zająca z radzieckiej bajki. Bardzo to jest brzydkie i piękne zarazem, zalakierowane na wysoki połysk, wisi dumnie na ścianie w kąciku zabawek. Tata znalazł na śmietniku i mi podarował, bo wie, że takie brzydactwa lubię.

Jaka jest najbardziej wyjątkowa historia związana z Twoją kolekcją?

Dosyć szerokim echem odbiła się historia pewnego kontenera z wyrzuconymi rzeczami, który miałam szczęście przeszukiwać. Znalazłam w nim mnóstwo historii właścicieli no i wiele interesujących przedmiotów. Od nigdy do końca nie uszytych sukienek z jedwabiu, przez skórzane torebki z Egiptu z lat 60., po sterty książek, gier i czystych starych zeszytów aż do porcelany, tzw. „pikasiaków” no i słynnego wazonu Jana Sylwestra Drosta „Asteroid”, który jest chyba najbardziej poszukiwanym wazonem tego autora i to jeszcze w pięknym, kobaltowym kolorze.

Właściwie wszystko można kolekcjonować, także doświadczenia. Idąc więc tym tropem, ważną dla mnie historią jest historia remontu naszego mieszkania w kamienicy. Jako że dosłownie wszystko zrobiliśmy własnymi rękoma, a był to remont generalny, to jest to doświadczenie bardzo istotne. Przez dwa lata poznawaliśmy bebechy stuletniego domu, każdy najdrobniejszy element musieliśmy odkopać, naprawić, odrapać i wypielęgnować, przy okazji odkrywając tajniki dawnego budownictwa. Nie było klasycznych skarbów „po Niemcu” pod podłogą, złotych monet w szparach podłogi, ledwie zapomniany guzik i aluminiowy medalik i stuletnia mumia myszy w stropie, ale najwspanialszym obiektem okazała się ściana. A właściwie wzór na niej, który ukazał się przypadkiem, pod warstwami starych farb. To całkiem szalony pomysł z lat 50. lub 60. Ktoś, kto tu wówczas mieszkał, postanowił wymalować cały pokój we wzór z szablonu przedstawiający schematyczne kubeczki ze słomką i kolorowe bąbelki, na jasnozielonym tle. Oczywiście zakonserwowaliśmy znalezisko, i choć wcale nie marzyłam o modnej, odrapanej ścianie, to tę włączyłam do mojej kolekcji, jako „zabytek nieruchomy”.

Natomiast ostatnią wyjątkową historią dla mnie jest pozyskanie kilku kartonów dosłownych śmieci, tyle że ze śmietniska z przełomu XIX i XX wieku – setki porcelanowych małych lalek, które wówczas były bardzo tanie i popularne, fragmentów biżuterii, cynowych i mosiężnych secesyjnych ramek na zdjęcia, przeróżnej maści „złomu”, który po mozolnym czyszczeniu okazywał się być pięknymi przykładami dawnego wzornictwa, mody i gustu mieszczańskiego. Takie śmieci lubię najbardziej, przesycone historią, pełne warstw (brudu również) do odkrycia. Z fragmentów lalek zrobiłam gablotki w stylu starych gabinetów osobliwości, a jeden fragment  – ucho lalki – przerobiłam na pierścionek. Taki śmieciowy sygnet, herb „Śmieciowej Królowej”. 😉

A jeśli macie ochotę zobaczyć jeszcze więcej skarbów zapraszamy na Instagrama odrzeczysklad.