Z czym kojarzy Wam się życie na emeryturze? Nasza dzisiejsza Rozmówczyni uważa, że to nie tylko najpiękniejszy, ale i najbardziej kolorowy czas w jej życiu. Elwira Kołodziejczyk na co dzień pokazuje ułamek swojego życia na Instagramie, gdzie wraz z nią możemy gotować, podróżować czy zachwycać się pięknymi rzeczami. Ponadto, to niezwykle pozytywna kobieta, która swoim optymistycznym nastawieniem do życia potrafi obdzielić każdego, kto tego potrzebuje. W rozmowie z nami opowiedziała o czym marzy, co dała jej emerytura i zdradziła przepis na swój ulubiony, prosty deser.
Zapowiedz siebie!
Mam 63 lata, jestem na emeryturze. Mam męża, córkę, wnuczkę, dwa psy i kota. Lubię grać w planszówki, to jest najlepszy relaks dla umysłu. Oto ja!
Skąd pomysł na prowadzenie profilu na Instagramie?
Jestem typem człowieka nowoczesnego. Uwielbiam wszelkie nowości, nowinki techniczne. Jak tylko pojawiły się komputery, to go od razu miałam. W Toruniu pierwsza miałam Iphone. Kiedy udałam się po niego do punktu sprzedaży, usłyszałam, że jeszcze nie ma. Poprosiłam, żeby zamówili. Za parę dni przyszedł, ale po 3 dniach się popsuł. Nie wystukiwała się siódemka. Pan powiedział, że popsułam, ale powiedziałam mu, że nie mogłabym popsuć siódemki, bo ona jest szczęśliwa, a gdybym popsuła, to wybrałabym szóstkę. Pan mi w końcu uwierzył i dostałam nowego iPhone’a za parę dni. Od tego czasu jestem skomputeryzowana, umiem obsługiwać sprzęty. Może potrafię dać plamy, coś włączę, przełączę, ale ogólnie potrafię wszystko. W swojej pracy prowadziłam pełną księgowość, więc nie jestem gapowata. Zresztą uważam, że obecnie wszyscy powinniśmy umieć posługiwać się takimi sprzętami. Takie mamy czasy!
Chociaż muszę przyznać – jestem wyznawcą pieniądza, nie karty. Wolę mieć pieniądze w portfelu niż kartę, nawet złotą. Może opowiem taką anegdotę. Kiedyś poszłyśmy sobie z koleżankami do restauracji, siedzimy i rozmawiamy, także o pieniądzach. I one opowiadają, że używają kart płatniczych, a to były takie początki. Zapytały mnie, czy ja też z nich korzystam. I w zasadzie też miałam kartę, ale jej nie nosiłam, więc powiedziałam, że mam pieniądze, bo różnie może być z płatnościami. Złamię nogę i jak wrócę do domu? A to jeszcze były te czasy, że taksówkarz nie myślał o czytniku. I przychodzi kelner, mamy płacić. Zapytał: kartą czy gotówką? Odpowiedź była kartą, a on mówi, że nie obsługują kart. I mówię: to teraz lećcie do bankomatu. Także pieniądze muszą być.
A dlaczego akurat taka nazwa profilu instagramowego?
Wiele razy już odpowiadałam na to pytanie, ale opowiem raz jeszcze. To jest chyba moje czwarte konto. Pierwsze założyłam, rozwinęłam się nieźle, ale mi skradli. Drugie konto założyłam – podobna sytuacja. Trzecie też założyłam i skradli mi je w trakcie pisania posta. Córka powiedziała, żebym założyła jeszcze jedno konto. Nie chciałam, a ona na to, żebym zrobiła takie ostatnie podrygi. No to dobrze, założyłam konto z taką właśnie nazwą.
Masz ogromne pokłady pozytywnej energii, skąd je czerpiesz, bo w obecnych czasach to się naprawdę rzadko zdarza.
To prawda, ale ja na swojej drodze spotykam takie osoby. Jak to mówią – przyciągają się tacy ludzie. Jak ktoś jest jakiś humorzasty, niefajny, to w ogóle nie zaczynam. A poza tym zawsze mówię, że otwieram oczy i cieszę się, że żyje. Tak mój tata zawsze mówił, że nie ma co narzekać, trzeba się brać do roboty i iść przez życie z uśmiechem na twarzy. Ja też tak robię, otaczam się dobrymi ludźmi, zwierzętami. Nigdy nie musiałam niczego z przymusu robić. Pracowałam tam gdzie chciałam. Naprawdę uważam, że mam fajne życie i każdemu takiego życia życzę.
Zgromadziła się spora społeczność na Twoim Instagramie. Czy spodziewałaś się tego, po założeniu tego, już czwartego, konta?
To wcale nie jest duża liczba obserwujących. Ludzie mają po 100,200 tysięcy i znam też osoby, które zaczynały równo ze mną i już są hoho do przodu. Tylko powiem tak – można mieć już jutro 100 tysięcy, prawda? To nie jest dzisiaj problem. Dostaję różne takie „fajne” propozycje, tylko pytanie, po co? Znam tylu fajnych ludzi na Instagramie i kto chce, jest ze mną, kto nie, to odchodzi. Cieszę się z tej liczby osób, która jest i nie zależy mi na większej ilości, to nie jest najważniejsze. Mam może mniej, ale za to prawdziwych.
Co jest dla Ciebie najważniejsze w budowaniu takich relacji z osobami na Instagramie?
Mam dużo znajomych. Ale powiem też, że tych przyjaciół z mojego prawdziwego życia zrobiło się trochę mniej. Nie wiem czy to rozumiecie. Nie wiem dlaczego. Mam na przykład przyjaciółkę, niby przyjaciółkę, która nawet mnie nie obserwuje, ale jest zorientowana co się dzieje na koncie. Uważam, że to jest trochę niefajne. Poznałam naprawdę cudownych ludzi. Jeśli ktoś przyjeżdża do Torunia i pyta czy nie moglibyśmy się spotkać na kawie, porozmawiać, to ja bardzo chętnie. Nawiązałam tyle przyjaźni. To jest taka wartość dodatnia Instagrama. Naprawdę tego nie da się przecenić. Super sprawa!
Na pewno też dużo zależy od naszego podejścia, jaki jest cel prowadzenia konta.
Dla niejednych Instagram to jest zło. Ludzie uważają, że Instagram jest tylko do pokazania się i pochwalenia. A to wcale nie o to chodzi. Np. taka prosta sprawa. Odezwały się do mnie dwie panie – to nie jest dużo, ale napisały: „Elwira, dzięki tobie noszę sukienki. Nigdy wcześniej nie miałam na sobie sukienki, zawsze spodnie, spódnica, jakaś bluzka”. To już jest coś, bo kocham sukienki! Jak jakąś ubiorę, zaraz dostaję zapytanie, skąd ta sukienka i potem pokazują się panie w takiej samej. Czyli jestem prawdziwym influencerem.
Właśnie to miało być kolejne pytanie, jakie chciałyśmy Ci zadać, czy faktycznie czujesz się influencerką?
Nie, tak do końca to nie, ale podoba mi się to, że mogę coś fajnego pokazać, czy przekazać. Jak coś działa, jak jest zrobione. Np. garnek ciśnieniowy. Wiem, że to taka proza życia, ale przecież gotujemy i to jest ważna proza życia. Otóż taki garnek to jest cudowna sprawa! To nie jest szybkowar, który może nam wysadzić i oko rozwalić, ale to jest rzecz, która gotuje pod ciśnieniem dużo szybciej i mamy przez to więcej czasu na inne sprawy. Możemy poczytać, poszydełkować, wyjść z psem na spacer. Polecałam ten garnek i dużo osób go kupiło. Sporo jest takich rzeczy i warto je polecać. Nie chodzi o jakieś reklamy. Jeśli coś jest warte polecenia, a wierzcie, że w moim wieku tak nie wszyscy wszystko znają, to czemu tego nie robić?
A czy zdarza się, że odzywają się do Ciebie jakieś firmy z propozycją reklamy produktu albo usługi, ale nie zgadzasz się na współpracę?
Bardzo, bardzo, bardzo często. Jak wiecie, ja prowadzę to konto, jestem jego twarzą, ale zdjęcia robi moja córka. Ona jest menadżerem dużej firmy i ja wiem na co można sobie pozwolić, a na co nie. Jeśli coś ma sprawić komuś przyjemność – fajna sprawa. Ale jeśli nie, to po co? A poza tym jak robimy sobie jakiś fan, to jest fajne. Na przykład jak pokaże się jakąś fajną sukienkę, to czuję, że wtedy rzeczywiście jest to warte zademonstrowania.
Nie ma też co ukrywać, że wśród influencerów da się bardzo często wyczuć fałsz, przy okazji promowania różnych rzeczy i mamy wrażenie, że Twój sukces polega też na tym, że jesteś autentyczna.
Dokładnie to miałam na myśli. Uważam, że trzeba takie rzeczy robić z sensem i musi to nam odpowiadać. Tak, aby z całą pewnością i stanowczością móc się pod tym podpisać. Jeśli coś nie sprawia mi przyjemności, to dlaczego mam o tym mówić? Nie warto.
A co Ci sprawia radość w życiu?
Ja mam taki idée fixe. Chciałabym mieć kampera, ale nie takiego pięknego, białego, dużego, gdzie jak się wchodzi to można usiąść. Namawiam męża i myślę, że to się niebawem, na dniach może spełnić. Chciałabym, żebyśmy go sobie sami zbudowali, włożyli swoje serce, pomysły. Mój mąż to jest złota rączka. Ja mam pomysły, on złote ręce, więc coś z tego będzie. I chciałabym tak pojechać w świat. Popatrzeć, pooglądać życie ludzi w innych krajach. Takie mam marzenie. Nie wiem czy widziałyście, ale ostatnio kupiłam sobie SUPa, czyli taką deskę do pływania na jeziorze. Jestem zachwycona! I myślę, że jakbyśmy pojechali do Chorwacji, to mogę sobie w te zakątki tam, skałki powjeżdżać. To jest cudna sprawa.
Dużo osób przechodząc na emeryturę ma poczucie, że wszystko co najlepsze już za nimi. Co byś powiedziała takim osobom?
Tak, takie osoby uważają, że to już ostatnie podrygi. Ja czekałam na to kiedy pójdę na emeryturę. Poszłam na nią dokładnie tak jak trzeba było. Koniec, zamknęłam wszystko – jestem emerytką. I powiem, że to jest najpiękniejszy okres w życiu. Mam już za sobą wszystko, ale też w tym wieku mogę wszystko. Tylko trzeba się zastanowić czy wypada i czy warto. Zaczął się dla mnie nowy etap w życiu. Pierwszy miesiąc myślałam, że codziennie jest wolna sobota i po prostu nie idę do pracy. Jak ja się cieszyłam, że czas pracy minął! Ale żeby nie było, bardzo lubiłam swoją pracę. To też był piękny okres. Byłam młodsza, miałam siły, werwę. Chociaż nie powiem, że teraz jej nie mam, ale to jest inny etap w życiu. Jeśli ktoś boi się iść na emeryturę, bo czuje, że czeka go nuda, to on już z założenia jest nudny. Moja doba się tak skurczyła! Nie wiem czy oni mi skradli gdzieś ten czas. Brakuje mi czasu już na wszystko. Czasami sobie myślę, jaka ja byłam uporządkowana jak pracowałam. Haftowałam, wyszywałam, piekłam, gotowałam, przyjmowałam ludzi. I sobie myślę, że ktoś, kto nie potrafi sobie dobrze zagospodarować czasu na emeryturze to jest biedny człowiek. Naprawdę można dopiero zacząć żyć. W ogóle niepotrzebny jest zegarek.
To naprawdę brzmi dobrze!
I tak jest! Moja koleżanka zastanawiała się czy iść na emeryturę. Wszystkie koleżanki jej mówiły, żeby nie szła, co ona będzie robić w tym domu, a ona poszła. I teraz mówi: „Nie masz pojęcia jak fajnie! Już bym nie chciała pracować, bo swoje przepracowałam”. Ale to nie jest tak, że jesteśmy jakimiś obibokami. My po prostu już swoje zrobiłyśmy. Teraz mamy inny etap w życiu.
A jakie plany oprócz podróży kamperem masz jeszcze na emeryturze?
Dużo czytam, podróżuję. Teraz trochę sytuacja nam się zagmatwała, bo mam 93-letnią teściową, więc muszę mężowi pomóc. Teściowa jest sprawna umysłowo, ruchowo, ale 93 lata, to jak mówi moja wnusia: nie w kij dmuchał. Ale np. jak będziemy mieć kamper to na te 2,3 dni będzie można gdzieś wyskoczyć. Może w tym czasie córka pomoże.
Są jakieś szczególne miejsca, które chciałabyś jeszcze zwiedzić?
Wstyd powiedzieć, ale ja nie byłam jeszcze w Wieliczce. A Mazury znam bardzo dobrze z okien samochodu. Chciałabym pojechać na spokojnie tam odpocząć, ale też poznać nasze zabytki, szlaki. Teraz moim marzeniem, które myślę, że na dniach spełnię, tylko czekam na polepszenie wody, jest to, żeby popłynąć kajakiem Krutynią. Może też Czarną Hańczę zahaczymy, ale musi być ładna pogoda. Potem to bym chciała do tej Chorwacji. A w ogóle to moim marzeniem jest ominąć zimę w Polsce i pojechać w jakieś cieplejsze miejsce.
No właśnie, nadeszła jesień, zrobiło się chłodno, szaro i u większości ludzi nastroje robią się gorsze. Jak zachować w sobie taki optymizm i entuzjazm, który zdecydowanie Ty posiadasz?
Przede wszystkim cieszyć się, że można kolejny dzień przeżyć. Co to znaczy gorsza pogoda? Ja na przykład kocham zimę, jesień. Jest pięknie! Wystarczy się ciepło ubrać, wygodne buty i proszę bardzo, można wychodzić. Nie trzeba siedzieć w domu, naprawdę. Jak to popularnie się mówi – w domu najwięcej ludzi umiera. Można chodzić do kina, znaleźć sobie jakąś grupę planszówkową, czytać książki. Jest taki spokojny czas, można usiąść przy kominku, z lampką dobrego wina albo własnej naleweczki, czy z tortem. Istnieje dużo możliwości!
Ty także dużo gotujesz i pokazujesz przepisy na swoim Instagramie. A gdybyś miała polecić jakiś jeden przepis naszym Czytelnikom, co by to było?
Pochwalę się, że dobrze gotuję. Kocham kuchnie różnych krajów, nie tylko polską. Chociaż polskie jedzenie też jest pyszne. Gdybyście mnie poprosiły o chińską, meksykańską potrawę, to ja ją również bez problemu zrobię. Jeśli jednak miałabym coś polecić, jeden przepis, to brzmiałby on: obrać jedno dużo awokado, dodać 6 łyżek cukru, pół szklanki wody, sok z połówki cytryny i to wszystko ukręcić. Z tego się zrobi taka pyszna pulpa. To jest deser. Można także pięknie włożyć tę pulpę do wydrążonych połóweczek awokado, można też zamrozić, ale nie trzeba lub położyć listek mięty, czy kawałeczek czekolady. Ojej, jakie to jest pyszne! Bardzo lubię takie potrawy nieskomplikowane, szybkie, aby można było zrobić to, usiąść z kimś dla kogo się to robi, podelektować się, porozmawiać. Bo nie sztuka cały dzień stać przy garach, a goście zjedzą, wytrą buzię chusteczką i pójdą.
Chciałabyś na koniec coś jeszcze przekazać naszym Czytelnikom?
Chciałabym pozdrowić i życzyć zdrowia. Proszę nie przejmować się głupotami, robić swoje. Najlepiej wyłączyć telewizję i zająć się sobą, znajomymi, przyjaciółmi. To jest najlepsza recepta na życie.
Zachęcamy Was gorąco do zaobserwowania profilu Ostatnie Podrygi 50 plus na Instagramie oraz Facebooku. 🙂
Tutaj możesz zostawić komentarz: