Kora, Małgorzata Ostrowska, a może Franek Kimono? Czyj plakat powiesilibyście sobie w domu? Agnieszka Deptuła-Lewczyńska, jako miłośniczka lat 80. i 90. postanowiła ułatwić nam ten wybór. W swoim sklepie oferuje ilustracje przedstawiające zarówno wyżej wymienione ikony popkultury, jak i inne postacie tamtych lat, a także Trójmiasto oraz Warszawę, we współczesnym wydaniu. Plakaty, tworzone przez naszą Gościnię, to również hasła, obfitujące w najróżniejsze artefakty czasów jej dzieciństwa, m.in. metalowe koszyki na szklankę do herbaty. Skąd u Agnieszki zainteresowanie tą tematyką? Czy nie boi się sięgać po wizerunki artystów i postaci, które wpłynęły na rozwój kultury oraz rozrywki w Polsce?
Zapowiedz siebie!
Uszanowanko! Nazywam się Agnieszka i od zawsze uwielbiałam rysować. Marginesy moich podręczników szkolnych wypełnione były szkicami czarodziejki z księżyca i innymi ulubionymi bohaterami z kreskówek. Ukończyłam studia na Wydziale Sztuki na Uniwersytecie warmińsko-mazurskim. Jako specjalizację wybrałam projektowanie graficzne. Obecnie mieszkam w Gdańsku. Od kilku lat jestem zakochana w tworzeniu ilustracji. Moje plakaty i gadżety inspirowane są głównie popkulturą lat 80. i 90.
Co sprawiło, że postawiłaś na plakaty?
Początkowo tworzenie ilustracji to była moja odskocznia od pracy. Taki reset po prezentacjach, logotypach czy ulotkach. Pokazywałam swoje prace w social mediach i pewnego dnia, spontanicznie, wraz z siostrą, postanowiłyśmy wziąć udział w warszawskich Targach Plakatu. To nie był jednak spektakularny debiut, udało mi się sprzedać tylko kilka plakatów. Mimo to, wydarzenie wspominam bardzo pozytywnie. Miałam ogromną tremę, a spotkania twarzą w twarz z uczestnikami pozwoliły mi się bardziej otworzyć, nauczyłam się również opowiadać o swoich pracach. Później były targi w Poznaniu, Wrocławiu, Warszawie i oczywiście Gdańsku. Spotkałam tam świetnych ludzi i usłyszałam mnóstwo miłych słów na temat mojej twórczości. Dowiedziałam się, że w dzisiejszych czasach ludzie chętnie sięgają po produkty od artystów i rękodzielników. Szukają unikatowych przedmiotów, rezygnują z masówek. Udział w targach to była ta iskra potrzebna do działania. Pojawiły się pierwsze zamówienia, a ja tworzyłam nowe wzory.
Dlaczego akurat popkultura, retro i lata 80., 90.?
Lata 90. są mi wyjątkowo bliskie, przypadają na czasy mojego dzieciństwa. Inspiracje znajduję na strychu w domu rodzinnym, gdzie odnajduję nostalgiczne skarby: kasety magnetofonowe, nagrywane bajki i filmy na VHSach, płyty CD, stare konsole (Pegasus) z grami na żółtych kartridżach. Na ścianach wciąż wiszą plakaty z ulubionymi zespołami z gazet typu Bravo czy Popcorn. W szafce znajduję stare pamiętniki i złote myśli, a w kartonach albumy na zdjęcia z czasów PRLu moich rodziców. Prawdziwy wehikuł czasu. To wszystko wywołuje u mnie wspomnienia, nostalgię, miłą tęsknotę do tych beztroskich i kolorowych lat. Pomyślałam, że skoro we mnie wzbudza to takie pozytywne emocje, to może wśród innych też? Może moje plakaty zabiorą ich do czasów nostalgii? Obecnie lata 80. i 90. wracają na salony, pojawiają się w modzie, wystroju wnętrz czy muzyce. Chyba po prostu za nimi tęsknimy.
W jaki sposób powstają Twoje projekty?
Najpierw powstaje szybki szkic na kartce, którą akurat mam pod ręką. Staram się prowadzić uporządkowane szkicowniki, ale gdy dopada wena, dobra jest nawet serwetka. Zdarza mi się zapisywać pomysł o drugiej nad ranem, aby nie uciekł z głowy. Mam cały zeszyt wypełniony pomysłami, które czekają na lepsze czasy. Szkic przenoszę do programów graficznych (Photoshop, Illustrator) i tam dzieje się cała magia. Na koniec dostosowuję grafikę pod różne formaty druku. Od jakiegoś czasu pracuję na iPadzie z rysikiem i jest to dla mnie idealna opcja. Przypomina to rysowanie po kartce i dodatkowo jestem bardzo mobilna, mogę pracować w każdym miejscu, w pociągu lub kawiarni. A najlepiej rysuje mi się na wygodnym fotelu. Kiedyś miałam kilka plakatów, które powstały na podstawie moich obrazów namalowanych farbami. Takie ilustracje skanowałam kilka razy i łączyłam w Photoshopie.
Inspiracji szukam wśród starych zdjęć, w albumach rodzinnych, opowieściach rodziców, internecie. Zbieram książki i albumy na świetne „Opakowania, czyli perfumowanie śledzia. O grafice, reklamie i handlu w PRL-u” i staram się chodzić na wystawy.
Uwielbiam stare wnętrza i przedmioty z duszą. Od teściowej dostałam piękną, fajansową zastawę z Włocławka. Ręcznie malowana i sygnowana, kiedyś należała do babci mojego męża. Za to u moich dziadków pamiętam jak, dostawałam czarną herbatę z fusami, podawaną w metalowych koszyczkach. Właśnie takie przedmioty ze wspomnieniami staram się wkładać do moich plakatów. Znajdziecie je np. na plakacie „Miłego dzionka”.
Czy można zgłosić się do Ciebie ze swoim pomysłem na plakat lub gadżet? Jak to wówczas wygląda?
Kiedyś tworzyłam plakaty i grafiki na zamówienie, było to superdoświadczenie. Trafiałam na samych kochanych klientów, którzy nadawali na tych samych falach co ja i bardzo podobał im się efekt końcowy. Obecnie niestety nie mam na to czasu, w domu mam malutkie dzieci, którym poświęcam większość czasu, a wolne chwile inwestuję w nowe plakaty, gadżety i własny sklep internetowy, który niedawno otworzyłam.
Nie obawiasz się opinii odbiorców, tworząc projekty z ikonami popkultury, takimi jak Kora czy Małgorzata Ostrowska?
Odbiór takich projektów jest niezwykle pozytywny! Ludzie sami podsyłają mi pomysły na wzory do kolekcji muzycznej i podpytują, kiedy będzie coś nowego. Bardzo często plakaty kupowane są na prezent dla mamy, taty lub dziadków. Na targach ludzie często wskazują z uśmiechem na Franka Kimono, robią zdjęcia. Nie zapomnę jak jedna, na oko dziesięcioletnia dziewczynka, wykrzyknęła: „Tato spójrz! Meluzyna! To z tej piosenki, którą mi ostatnio puszczałeś w domu”. Muzyka łączy pokolenia. Myślę, że warto przypominać o popkulturowych ikonach z naszego podwórka. Mamy tyle fantastycznych utworów z dawnych lat, czasami trochę już zapomnianych. Takie perełki wyławia np. Orkiestra Męskiego Grania w nowych aranżacjach. Staram się, aby również moje plakaty przedstawiały ikony popkultury w bardziej współczesnym stylu.
Jakimi słowami określiłabyś swoją twórczość?
Sentymenty i nostalgia. Rozpływająca się kostka czekolady. Błąkający się uśmiech. Karuzela wspomnień. Film z kasety VHS, który odtwarzamy po latach. Podróż do czasów dzieciństwa, przyprawiona nutką współczesności.
Co jest dla Ciebie ważne podczas projektowania plakatu lub robienia ilustracji?
Kolorystyka. Często zmieniam kolory na swoich plakatach, aby znaleźć idealną paletę. Czasami mam 10 wersji danego wzoru. Staram się walczyć z perfekcjonizmem, często nie jestem do końca zadowolona z efektu końcowego. Stresuje mnie proces druku, bo nie mam na niego wpływu i nigdy nie wiem, czy wszystko wyjdzie na tip top.
Zawsze na koniec zastanawiam się, jaki będzie odbiór mojej pracy. Spodoba się? Czy utknie w pętli nikt-tego-nie-chce. Zdarza się, że niektóre wzory, z których jestem bardzo zadowolona, sprzedają się bardzo słabo lub wcale. Na szczęście niezbyt często, ale takie sytuacje przekonują mnie, że nie wszystko co, mnie się podoba, będzie się również podobać innym. Myślę, że warto mieć to na uwadze przy projektowaniu produktów, które chcemy sprzedawać.
Jakie są Twoje marzenia i plany na przyszłość?
Niesamowite jest wziąć do ręki produkty ze swoimi ilustracjami. Na razie są to tylko małe przyda się: magnesy, breloki, kubki, ale chciałabym w przyszłości rozszerzyć asortyment. Mam też dużo pomysłów na nowe plakaty, więcej wzorów do kolekcji z ikonami muzycznymi i serią „Miłego dzionka”. Obecnie moim wyzwaniem jest łączenia rodzicielstwa z małym biznesem i brakuje mi czasu na realizację wszystkich pomysłów. Marzenia? Własne biuro. Moje mieszkanie wygląda jak mały magazyn, a produktów mam coraz więcej. Tuby i kartony upycham po szafach i muszę bardzo pilnować, aby moje małe pomocnice nie dorwały się do plakatów. Może jakiś sklepik stacjonarny w przyszłości? Albo ciekawa współpraca?
Chciałabyś na koniec przekazać coś jeszcze naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?
Jeżeli tworzycie, nie bójcie się wychodzić ze swojej strefy komfortu. Sama jestem introwertykiem i ciężko było się przełamać, aby przestać tworzyć tylko do szuflady. Gdybym nie zaczęła pokazywać swoich prac w social mediach, nigdy nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz. Otworzyłam swój własny sklep internetowy, jeżdżę na różne targi (po małej przerwie, na urlop macierzyński), dostaję masę zachęty do dalszego działania. Zdarza się nawet, że ktoś mnie zaczepi na ulicy z miłym słowem. że bardzo podobają mu się moje plakaty. Kibicują mi znajomi i rodziny, mój mąż dzielnie jeździ ze mną na wszystkie targi, a dzieciaki uwielbiają pomagać w pakowaniu zamówień. Takie wsparcie bardzo motywuje do dalszego działania.
Nie rezygnujcie ze swoich marzeń, czasami jest ciężko, ale warto robić to co się kocha, jest to niezwykle satysfakcjonujące.
Zapraszamy Was do odwiedzenia sklepu internetowego Agnieszki, a także zaobserwowania profilu na Instagramie.
Tutaj możesz zostawić komentarz: