A ja wolę moją… lalkę – kolekcja lalek porcelanowych Mai

lalki

Maja, jak sama twierdzi, zaczęła kolekcjonować porcelanowe lalki za sprawą młodzieńczego buntu. Okres buntu minął, przynajmniej tego młodzieńczego – lalki pozostały! A do grona dołączają kolejne damy. 🙂 Powitajcie je wszystkie w dzisiejszej odsłonie cyklu Kolekcjonerzy.

Zapowiedz swoją kolekcję!

Od szóstej klasy podstawówki zbieram porcelanowe lalki. W ostatnim czasie trochę mniej intensywnie, głównie dlatego, że przeprowadziłam się do Nowego Jorku i lalki zostały w Polsce, ale nie wykluczam, że rozpocznę tu nową kolekcję.

lalki

Co wchodzi w skład Twojej kolekcji?

Porcelanowe lalki przeróżnych rozmiarów. Nie mam pojęcia ile ich jest, tak naprawdę nigdy ich nie liczyłam, ale kiedy musiałam im wszystkim wyprać zarośnięte wieloletnim kurzem ubrania i później je wszystkie zabezpieczyć i popakować, wyszło na to, że jest ich… DUŻO. Bardzo dużo.

Jak to się zaczęło?

Lalki fascynowały mnie od zawsze, pewnie dlatego, że wiele osób uważa, że są upiorne. I tak naprawdę zapragnęłam je kolekcjonować po tym, jak obejrzałam Wywiad z Wampirem, gdzie Klaudia (dziecko przemienione w wampira) dostawała od głównego bohatera lalkę na każde urodziny. Poza tym miałam wtedy chyba 12 lat, wchodziłam w etap nastoletniego buntu, moja mama lalek nie lubiła, więc ja koniecznie je chciałam. Kiedyś, jak na początkującą nastolatkę przystało, zrobiłam awanturę o nic, w momencie kulminacyjnym krzycząc, że mama z babcią próbują mi mówić, jak mam żyć i nawet głupiej lalki nie mogę mieć. Mama zapewne stwierdziła, że z wariatami nie należy dyskutować i chyba następnego dnia poszłam z tatą do sklepu po pierwszą lalkę do mojej przyszłej kolekcji. Oczywiście nazwałam ją Klaudią.

lalki

W jaki sposób najczęściej te zbiory do Ciebie trafiają?

Bardzo długo sama kupowałam kolejne lalki. Był taki czas, że jeździłam co pół roku na obozy sportowe w góry i zawsze wracałam z jedną lalką (polecam pakowanie delikatnej porcelanowej lalki do i tak już przepełnionego plecaka sportowego). Trafiałam na nie w kwiaciarniach w malutkich miejscowościach, przypadkiem w podróżach… Po jakimś czasie zaczęłam je dostawać również w prezencie, między innymi od rodziców i ich znajomych.

Które egzemplarze są Twoimi ulubionymi?

Mam chyba cztery ulubione: oczywiście tę pierwszą, Klaudię. 2 lalki (Marie i Julie) kupione w malutkim sklepiku, tylko z lalkami gdzieś na Montmartre w Paryżu. I najcenniejszą lalkę w mojej kolekcji – Belle, kupioną w muzeum lalek w Yokohamie w Japonii.

Jaka jest najbardziej wyjątkowa historia związana z Twoją kolekcją?

Lalki paryskie, pomijam już, że na sklep na Montmartre trafiłam zupełnym przypadkiem. Polubiłam je tak bardzo, że uparłam się zabrać je ze sobą na studia do Cardiff. Po drodze, w malutkim belgijskim porcie dokupiliśmy dla nich jeszcze jedną koleżankę. W pokoju akademickim zamieszkałam więc z trzema współlokatorkami. Podobno moi “żywi” współlokatorzy bardzo się z tego nabijali, poza moim przyszłym mężem, który uznał to za urocze i polubił mnie za to jeszcze bardziej.

Na drugim roku w Cardiff, kiedy odwiedziła mnie mama, wracałyśmy późnym wieczorem do mojego mieszkania. Na ulicy przy wystawce starych mebli stała lalka. W sumie mógłby to być początek jakiegoś horroru, prawda? Paradoksalnie to właśnie moja mama, która niby bała się lalek, powiedziała: no bierz! Nie możemy jej tu przecież tak zostawić…

Najdroższa i najpiękniejsza lalka w mojej kolekcji pochodzi z Muzeum Lalek w Yokohamie. Kiedy ją kupowałam, nie zastanawiałam się nad logistyką przewiezienia jej do Polski. A błąd… Lalka jest dosyć duża. Tata wpadł wtedy na pomysł, żebym zawiozła ją z powrotem do Yokohamy, przekazałą zaprzyjaźnionej agentce, która wsadziła lalkę (owiniętą troskliwie w mój ukochany kocyk z Hello Kitty) na pokład statku płynącego do Europy, konkretnie chyba do Niemiec. Zafundowałam jej prawdziwą przygodę.