Ale że co? Nie wypada? Trudno!

kot

Od kiedy pojawiłyśmy się w środowisku internetu, coraz częściej czytamy lub, o zgrozo, słyszmy, że czegoś nie wypada. W ten sposób dowiedziałyśmy się już licznych ciekawostek na temat bycia kobietą, feministką, czy – tu na samą myśl o wiadomości szeroko się uśmiechamy – byciu osobą inteligentną. W każdym tym przypadku, nawet związanym z naszą szeroko pojętą inteligencją, komunikat skwitowany był uprzejmym, chociaż wciąż kąśliwym – „nie wypada”. A ponieważ babcia jednej z nas twierdzi, że o tym co wypada, a co nie, to decydują cebulki naszych włosów, postanowiłyśmy szerzej rozwinąć ten wątek.

Kolorowy świat

Dla jasności, my totalnie nie znamy się na modzie. Ubieramy się tak, żeby było nam wygodnie i abyśmy czuły swego rodzaju flow z ubraniem. Gdy tak jest – dokonujemy zakupu. W naszym przypadku, często w grę wchodzi kolorystyka, wzory, motywy Disneya czy… rzeczy, które powszechnie dostosowane są do dużo młodszej grupy docelowej. I wcale tu Was nie kokietujemy. Od pewnego czasu zdarza nam się nabyć bowiem takie elementy i dodatki, które rękodzielnik (wspierajmy twórców – apelujemy po raz kolejny) ocenia jako produkty dla dzieci lub nastolatków. My się na nie decydujemy, ponieważ są inne, kolorowe i rzeczywiście czujemy do nich przyciąganie. Zresztą, popatrzcie na te cuda. Znajdziecie je u EwlaArt. 🙂

Jest nam z tym totalnie dobrze. Abyście mogli nas sobie lepiej wyobrazić – nie, nie chodzimy ubrane jakoś super pstrokato (chociaż jednej z nas to się czasami zdarza), natomiast w wielu przypadkach za nic mamy stwierdzenie „chyba to jednak lekko za dziecinne i nie wypada w twoim wieku”. I już pal licho, gdy ktoś ocenia Cię jako starowinkę, której została już tylko czarna garsonka ze złotymi guzikami. Ale naprawdę zaczyna robić się mrocznie, gdy ktoś dodaje „zazdroszczę ci takiej odwagi! Podoba mi się ta bluzka/sukienka/spódnica itd., ale nie wiem czy miałabym odwagę to założyć. Poza tym, mnie nie wypada”. No! Serio! Takie słowa dało nam się kiedyś usłyszeć, a jedyna „odważna” rzecz jaka wówczas była częścią stylizacji to… spódnica w komiksy.

I nie zrozumcie nas źle. Nie ma w tym nic złego, że ktoś inny by jej nie założył. Każdy z nas jest inny, wybiera inną kolorystykę, styl itd. O ile ten wybór jest w pełni świadomy – super! Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś za każdym razem, gdy zobaczy coś „niejednolitego” albo „krzykliwego”, zaczyna oceniać siebie jako kogoś, komu nie wypada. I tak, te cudzysłowy miały stanowić podkreślenie tych słów.

Ja to bym zrobiła inaczej!

„Ja to bym żyła inaczej!”, „Ja to bym ubierał się inaczej”, czy w końcu „Ja bym tego nie zrobił”. I ok! Dopóki takie poglądy wygłaszamy w swoim własnym, prywatnym gronie – nie ma w tym nic złego. Żyjemy w kraju, gdzie przynajmniej w teorii, powinna ta wolność słowa panować. Czasami te słowa wypowiadane są z troski, ale czasami jest to po prostu podyktowane wyższością nad innymi i złośliwością. Zwłaszcza wtedy, gdy słowa te pojawiają się, np. w formie komentarzy. Decydując się na wejście w środowisko internetu, byłyśmy świadome tego, że to co napiszemy nie zawsze zostanie odebrane pozytywnie i nie każdy się z nami będzie zgadzał. A za każdym razem, gdy możemy poprowadzić ciekawe dyskusje, które zarówno z naszej, jak i z drugiej strony poparte są argumentami – jest to dla nas nie tyle rozwijające, co, jak często się śmiejemy, stymulujące dla naszego mózgu.

Problem jednak zaczyna się wtedy, gdy dostajemy wiadomości typu: „Ja bym na to nie pozwolił mojej dziewczynie” – w odniesieniu do performerki Burleski czy „Promujecie złe wartości” w odniesieniu do tekstów, które promują kobiecość albo mówią o tym, że nie należy wdawać się w głupie dyskusje, np. gdy ktoś zapyta czemu jeszcze nie mamy ślubu, czy kiedy dziecko, bo przecież zegar biologiczny tyka. Swoją drogą, na temat posiadania dzieci możecie przeczytać ciekawy tekst u Mai Klemp, pt. „Dziecioo(d)porna” oraz wywiad Mai z Doktor Marysią (którą możecie kojarzyć z naszego wpisu o feminizmie).

I tak, tu z drugiej strony również panuje wolność słowa. Ale dopóki w grę nie zaczyna wchodzić… agresja słowa. Ta niestety, bardzo, ale to bardzo często nas niszczy.

Nie wypada być taką i mogłabyś być inną. Chociaż… też nie wypada!

Nieee. Nic nam się nie pomyliło. W taki sposób lubimy układać życie innym. Od momentu, gdy narodziło się Zapowiedz (nie Zapowiedź), wiele osób, również tych niewchodzących w artykuł, a czytających jedynie tytuł, lubi dorzucić swoje 5 groszy w temacie tego co wypada, a co nie wypada. A tak naprawdę, nie ma i nie będzie osoby, która potrafiłaby spełniać oczekiwania wszystkich. Zawsze ktoś będzie ubrany za kolorowo, za czarno, za biało. Zbyt modnie albo… niemodnie. Zbyt dziecinnie albo… zbyt dojrzale. Ale tylko według kogoś. Skoro my czujemy się z tym dobrze – niech tak będzie. Powtarzamy – dobre to mogą być ciasteczka, ale nie rady. 😉

A co do samego „modnie” to ostatnio czytałyśmy dość ciekawy artykuł, który był skwitowany tym, że teraz w modzie jest bycie niemodnym, przez co wszyscy wyglądamy podobnie. Więc skoro tak jest – to może lepiej nie osądzać tego co komuś wypada, a co nie wypada. I czy aby ten kolor na pewno jest tym, który powinieneś czy powinnaś nosić. Albo co gorsze – czy aby na pewno to co robisz i jak robisz jest zgodne z normami. Bo wierzcie lub nie, ale te normy naprawdę każdy ma inne.

Tak mnie nauczono…

To kolejny argument, który trochę chcemy przedstawić z innego punktu widzenia. Nie mówimy tu o kultywowaniu jakichś tradycji, które są dla nas ważne czy sytuacjach, gdzie po prostu czujemy, że poprzez odpowiedni ubiór, makijaż czy zachowanie, wykażemy się po prostu… kulturą. Natomiast mamy tu na myśli takie mówienie typu: „Noszenie zbyt mocnej szminki to przejaw pożądania mężczyzny przez kobietę. Tak mnie nauczono.” albo „Tak mnie nauczono, żeby nie mówić tego, co naprawdę uważam, bo moja opinia nie zawsze może zostać odebrana odpowiednio dobrze”. Kiedyś na takie zdanie, nasz kolega odpowiedział: „A czy wszystko robisz dokładnie tak jak nauczono cię w szkole? W końcu, tak cię nauczono…”. I w zasadzie to mogłaby być puenta. Ale nie będzie. Pamiętajcie bowiem, że świat się zmienia. I to, że nasi dziadkowie pracowali całe swoje życie w jednej firmie, przyjmując wszystkie warunki, bo bali się, że nie znajdą innej pracy, nie oznacza, że my musimy iść w ich ślady. Poza tym, na szczęście, również dzięki uprzejmości internetu, dziś wiemy już nieco więcej na pewne tematy, np. naszych praw. I naprawdę, wykorzystywanie tego w praktyce może zmienić nie tylko życie nasze, ale często również innych.

Trochę uśmiechu

Zacznijmy więc od tego, na co nie mamy wpływu, czyli plotek ludzkich. Niestety, poniższy skecz ilustruje to najlepiej.

Na koniec już nieco bardziej pozytywnie. Zawsze, gdy usłyszycie, że czegoś Wam nie wypada – uśmiechnijcie się. Nie ma sensu kontynuować takich dyskusji, bo prawdopodobnie coś, co według kogoś Wam nie wypada, z różnych względów, jest po prostu dobre dla Was. Zawsze znajdzie się ktoś, kto Wam to powie. Bardzo ważne jest zatem dobre podejście do tego. Dlaczego? W chwili, gdy zaczniecie zmieniać się za każdym razem, gdy ktoś powie Wam, że czegoś nie wypada robić lub nosić, tracicie czas, w którym moglibyście być po prostu sobą. A to z kolei, bardzo często skutkuje problemami, z którymi ludzie nie potrafią poradzić sobie sami.

Nie zawsze czyjeś „nie wypada” oddaje bowiem nas samych. I to my najlepiej wiemy co nam wypada, a co… nie wypada. Nawet wtedy, a może właśnie przede wszystkim wtedy, gdy nasze działania nie mieszczą się w tych często powtarzanych (fujka) normach społecznych.