Gdybyśmy miały powiedzieć z czym kojarzy nam się Pole Dance, na pewno wskazałybyśmy na lekkość, za którą stoi ogromna siła, praca oraz niesamowite wyczucie własnego ciała. Sport ten z pewnością robi wrażenie na odbiorcach. A coraz to trudniejsze figury, tworzą wspaniały, pełen emocji spektakl. Mimo to, historia tego rodzaju aktywności nie jest łatwa. Na szczęście, podczas kilku ostatnich lat, postrzeganie Pole Dance mocno się zmieniło. Jednak czy wciąż boryka się z krzywdzącymi stereotypami? Kto może wybrać się na zajęcia i jakie umiejętności należy posiadać, aby odbyć swój pierwszy trening? Na te pytania odpowie nasza Rozmówczyni – Ola Krystek.
Zapowiedz siebie!
Hej Wszystkim! Z tej strony Ola i od kilku lat trenuję Pole Dance – połączenie elementów akrobatyki, gimnastyki i tańca, wykonywanych na drążku pionowym. Z mojej perspektywy to świetny sposób na kształtowanie sylwetki, nabranie pewności siebie, podwyższanie progu bólu, a także poprawę nastroju. Podczas zajęć wydziela się ogromna dawka endorfin. Rurka – tak określana jest potocznie w środowisku poledancerek i poledancerów – to dyscyplina sportowa (oficjalnie od 2017), która uwzględnia wykonywanie sekwencji lub pojedynczych figur na drążku obrotowym lub statycznym. Mamy więc kombinacje w rurce statycznej, gdzie w 100% wykorzystujemy siłę własnych mięśni oraz w ramach tzw. „obrotówki”, na której rotacja oraz odpowiednia technika pomaga w wykonywaniu figur. Ta druga wymaga jednak większego przygotowania ze względu na przeciążenia i zaburzenie równowagi. To duża dawka frajdy dla osób, które zawarły już zgodę ze swoim własnym błędnikiem. 😉 Mnie osobiście od samego początku urzekła właśnie ta „wirująca” forma ruchu ze względu na swoją płynność i nieco pozorną „lekkość”. Pole Dance dzieli się również na 3 ogólne kategorie: Pole Sport, czyli sekwencje siłowych akrobacji i trudnych kombosów, Pole Art – widowiskowych choreografii z wykorzystaniem kanonu poledancowych figur oraz Pole Exotic – zmysłowych choreografii z elementami floorworku, przeważnie wykonywanych w charakterystycznych szpilkach na platformie – tzw. „pleasarach” lub „szklankach”. Pole do popisu jest naprawdę szerokie i każdy może znaleźć tu coś dla siebie.
Od jak dawna zajmujesz się Pole Dance i dlaczego akurat ten rodzaj aktywności wybrałaś?
Pole Dance to moje małe marzenie jeszcze z czasów liceum, kiedy to w internecie natknęłam się na wystąpienia artystyczne jednej z pierwszych wspaniałych Poledancerek, czyli Jayne Butterfly. Pomyślałam sobie, że muszę kiedyś koniecznie spróbować tej aktywności i że być może po szkole średniej taka okazja się nadarzy. Na studiach poznałam moją kumpelę Justynę i w któryś dzień przypadkowo zgadałyśmy się w temacie Pole Dance. Niedługo potem udałyśmy się razem na pierwsze zajęcia do Perfect Ladies – pierwszego (choć wtedy już niejedynego) studia Pole Dance w Krakowie. Jako, że taniec i ruch nie opuszczał mnie już od dziecka ten nietypowy trening od razu przypadł mi do gustu. Otwierałam szczękę ze zdziwienia, kiedy nasza instruktorka Paulina pokazywała figury wydające się na pierwszy rzut oka nie do zrobienia. Ileż było radości i satysfakcji kiedy jednak udało się je wykonać. Nie mówiąc o połączeniu ich w pierwsze kombinacje – obrastałam w piórka. Tak było w 2015 roku, a później moja poledancowa historia zaczyna się dziurawić: a to przez wyjazd za granicę, a to przez brak funduszy – #biednastudentka. Do systematycznych treningów powróciłam 3 lata temu (dzięki karnetowi na zajęcia, który otrzymałam w prezencie urodzinowym od męża <3) – a od niecałego roku jestem także certyfikowaną instruktorką Pole Dance. Sport ten rozwinął się intensywnie przez ostatnie lata i na szczeblu mistrzowskim charakteryzuje się dużym poziomem trudności. I choć do zawodów jeszcze przede mną długa droga to staram się zarażać pasją oraz energią płynącą z uprawiania tej aktywności.
Czym dla Ciebie jest Pole Dance?
Pole Dance to dla mnie siła napędowa do życia i działania. Środowisko poledancowe to masa pozytywnych i zabawnych osób z przeróżnych sfer, które podczas treningu nie tylko wykonują ćwiczenia, ale także wzajemnie wspierają się i wspólnie żartują. W studiach tworzą się stałe grupy kursantek i kursantów, zawiązują się mimowolnie krótsze lub dłuższe znajomości, długoletnie przyjaźnie. Kiedy masz gorszy dzień, a na zajęciach nic Ci nie wychodzi to zawsze ktoś podejdzie i zmotywuje Cię do działania lub po prostu doda otuchy. Przyjdź na trening bez chęci do życia, a wyjdziesz stamtąd z pełnym uśmiechem na twarzy (lub co najmniej z lepszym nastawieniem niż wcześniej). To jest taki żywy powerbank – magia wysiłku fizycznego i optymistycznych ludzi wokół. Zajęcia pozwalają nam bardziej zaakceptować siebie i czuć się akceptowanym przez innych, o co w dzisiejszych czasach wcale nie jest tak łatwo.
A co zmienił w Twoim życiu i patrzeniu na siebie?
Kiedy poszłam na pierwszy trening nie spodziewałam się, że może on w rzeczywisty sposób wpłynąć na moją autoocenę i samoakceptację. Mimo że nigdy nie miałam problemów z nadwagą (może poza jednym, stosunkowo krótkim epizodem) i jestem osobą zdrową to jednak zawsze chodziła za mną myśl, że coś jest ze mną nie tak: a tu jest czegoś za mało, tam za dużo tłuszczu, a może biodra są za bardzo wystające, etc. Dzisiaj wszystko to brzmi dla mnie bardzo zabawnie, ale wiem, że jest to zasługa treningów, podczas których „nauczyłam się” swojego ciała: napatrzyłam się na nie w lustrze, naraziłam je na wiele siniaków, nabrałam większej koordynacji ruchowej. A w rezultacie dziś dobrze je znam i najzwyczajniej akceptuję. Każda z nas jest inna (mówię głównie o dziewczynach, ponieważ to kobiety mają częstszy problem z akceptacją np. pociążowego brzucha, szerszych bioder czy wręcz przeciwnie wąskich ud lub małych piersi). Na zajęciach każda z nas ma równą szansę na odrobinę satysfakcji z wykonanej figury lub kombinacji. I pięknie jest widzieć, że z czasem chude Grażyny i korpulentne Jolki nie wstydzą się wystąpić na treningu w krótkich szortach/majtkach i topie.
Na marginesie chciałabym wspomnieć o jednej małej zależności: proporcjonalnie do liczby treningów rośnie ilość odkrytych części ciała. To naprawdę niesamowite! Na początku dziewczyny pojawiają się w dłuższych spodenkach i T-shircie, potem koszulkę zostawiają w szafce i na salę zakładają tylko top, a spodenki z czasem zamieniają się w bardziej wycięte majtki. Świadczyć to może o nabieranej pewności siebie, ale zdradzę tu także sekret, że im bardziej zaawansowane i trudne figury, tym bardziej potrzebne jest odkrycie większego obszaru skóry, tak aby mogła ona przyczepić się do rurki, co z kolei zabezpiecza nas przez upadkiem. Koniec końców, zmuszone jesteśmy do tego, aby pokazać więcej ciała, a w związku z tym do obserwowania samych siebie. 🙂
Prowadzisz też zajęcia. Co jest najtrudniejsze dla uczestników na początku?
To wszystko zależy od osoby, jednak często pojawiają się dziewczyny (my kobiety, zdecydowanie dominujemy w tym sporcie), które przyszły spróbować swoich sił i obawiają się, że mogą sobie nie poradzić. Przede wszystkim pierwszy strach to zmierzenie się z samą sobą, ze swoim ciałem i swoimi umiejętnościami (których wcale nie trzeba posiadać). Następnie to walka z bólem, jaki powoduje nacisk skóry na rurę. Siła tarcia powoduje duży dyskomfort. Na całe szczęście z biegiem czasu nasze receptory skórne stają się mniej czułe i przyzwyczajają naszą głowę do stanu w jakim się znajdujemy. Poprzez kontakt ciała z rurką na nogach i rękach często pojawiają się też siniaki, dlatego warto mieć świadomość, że po wyjściu z zajęć na naszej skórze znajdzie się kilka „poledancowych pocałunków”. Jak widać znaleźć może się kilka obaw do niepokoju, dlatego tak ważne jest aby, szczególnie na pierwszych zajęciach, zadbać o swój komfort psychiczny i dobrą energię. Pomoże nam w tym kilka czynności: założenie odpowiedniego stroju (koszulka/top + krótkie wygodne spodenki), nieużywanie balsamu w dniu treningu, aby nie ześlizgiwać się z drążka i nie brudzić rurki kosmetykiem, a także odpowiedni sen i posiłek, dzięki któremu będziemy mieć siłę i energię na nowe wyzwanie.
Każdy może zacząć swoją przygodę z Pole Dance? Wspomniałaś, że nie są potrzebne szczególne umiejętności.
Pole Dance to aktywność dla każdego. Zdecydowanie niepotrzebne są jakiekolwiek przygotowania ani umiejętności. Przeszłość sportowa, taneczna czy baletowa jest oczywiście dodatkowym atutem, ale na pewno nie jest obowiązkowa! Zajęcia na rurce można potraktować jako zażywanie dziennej dawki ruchu. Angażują bowiem wszystkie partie mięśniowe, a z treningu na trening nabieramy coraz więcej siły i wzmacniamy swoje ciało. Jeżeli przychodzi się z dobrą kondycją fizyczną to oczywiście łatwiej jest przejść do trudniejszych, siłowych figur. Oczywiście pod warunkiem, że nauczymy się odpowiedniej techniki. Nie jest to jednak wymóg. Studio poledancowe to miejsce, w którym spokojnie można zacząć przygodę z ruchem od samego początku. Co chwilę w szkołach pojawiają się zajęcia o nazwie Intro. Pozwalają one zapoznać się ze specyfiką Pole Dance oraz przygotowują pod trudniejsze figury.
Czy można zacząć swoją przygodę z Pole Dance, nie mając przestrzeni na własną rurkę w domu/mieszkaniu?
Jak najbardziej tak. Rurkę w mieszkaniu czy domu posiada tylko jakaś część poledancerek i poledancerów. To właśnie szkoły i studia są właściwym miejscem, w którym rozwijamy swoje umiejętności. W domu często nie mamy na to po prostu przestrzeni. Co więcej, kiedy zaczynamy swoją przygodę z rurką, wręcz wskazane jest, aby ćwiczyć pod okiem instruktora czyli osoby, która jest doświadczona i wie jak przyasekurować do danej kombinacji albo jak poprawić Cię, kiedy wykonujesz daną figurę nie do końca technicznie. Dodatkowo, studia otwarte są również na to, aby przyjść i potrenować indywidualnie w ramach tzw. open studio, kiedy to luźno możemy powtórzyć sobie we własnym zakresie świeżo zgłębione sekwencje, wymyślić coś własnego lub odtworzyć coś, co zobaczyliśmy w sieci.
A co z mężczyznami? Czy oni również mogą przyjść na takie zajęcia? Jak wielu mężczyzn w Polsce trenuje Pole Dance?
Mężczyźni także trenują Pole Dance! Wśród chłopaków jest to zdecydowanie mniej popularny sport. Jednak jako że można zaliczyć go do rodzaju treningu kalistenicznego – szczupłe co prawda – grono mężczyzn decyduje się na tę niekonwencjonalną formę ruchu. Na poziomie mistrzowskim podziwiać można niejednokrotnie bardzo trudne akrobatyczne elementy. Wystarczy zaobserwować Dimitry Politova lub Dimitry Fedotova, aby przekonać się jak niesamowicie może wyglądać sport na drążku pionowym w męskim wykonaniu. Na co dzień do poszczególnych szkół poledancowych przychodzi kilku chłopaków, którzy zaczynają lub kontynuują swoją przygodę z tą aktywnością. I podobnie jak kobiety, w zależności od tego jak chcą siebie wyrazić, wybierają nie tylko siłowy Pole Sport, ale także Art czy Exotic.
Jakie znasz mity na temat Pole Dance?
Znam różne mity z różnych środowisk. Na początek te z grona potencjalnych kursantów:
– „Pole Dance zarezerowany dla wysportowanych osób i trzeba być umięśnionym” – mam nadzieję, że tę kwestię rozjaśniłam nieco powyżej. Naprawdę warto spróbować swoich sił.
– „Do Pole Dance trzeba być rozciągnietym” – to znów kwestia atutu – jeśli masz rozciągnięcie – super! Jeśli nie masz – nie szkodzi! Popracujemy nad tym na klasycznych zajęciach pole dancowych oraz dedykowanych: stretchingowych.
– „Pole dance jest dla kobiet” – tak. Ale jest także równie dostępny dla mężczyzn.
– „Pole dance jest dla dorosłych” – tak, jednak zajęcia Pole Kids stają się coraz bardziej popularne, a dzieciaki podczas zawodów wyprawiają nieziemskie akrobacje.
– No i ten „najgorętszy” z grupy nieuświadomionych obserwatorów, że „Pole Dance to taniec na rurze w klubach nocnych zarezerwowany tylko dla stripitizerek.” – Z historii Pole Dance nie da się oczywiście usunąć Strip Clubów. Ten młody sport ujrzał światło dzienne, dzięki jednej z tancerek klubowych, która rozpowszechniła pod koniec lat 90. w Kanadzie lekcje nowoczesnego Pole Fitness. Od tamtego momentu Poledancerka nie oznacza „striptizerka”. A aktywności te różnią się nie tylko miejscem, ale i motywacją wykonywania.
Na margnesie zostawie tu tylko dla ciekawskich notkę, że historii Pole Dance możemy doszukiwać się w średniowiecznym indyjskim Mallakhamb oraz chińskim Chinesse Pole ze względu na podobieństwo wykonywanych elementów.
Sądząc po Twoich słowach można spodziewać się, że Pole Dance nadal ma złą opinię? Spotykasz się z takimi reakcjami?
Dziś Pole Dance nie stanowi już tak dużych kontrowersji jak jeszcze 10 lat temu. Natomiast wciąż jest jeszcze w mniejszy lub większy sposób stygmatyzowany. Nie będzie odkryciem jeśli powiem, że w dużych miastach występuje dużo większa tolerancja na różnorodność. Dlatego też Pole Dance jest w dużych aglomeracjach bardziej akceptowany, aniżeli w mniejszych miasteczkach czy wsiach. Osobiście nie miałam okazji spotkać się z bardzo negatywnymi reakcjami. Słyszę jednak od moich kursantek, jak takie głosy dobiegają z mniejszych miejscowości. W szczególności z ust seniorów, co w jakiś sposób wydaje się zrozumiałe przez pryzmat czasów w jakich zostali wychowani. Z powodu tej kontrowersji pejoratywne opinie wciąż jeszcze gdzieś pozostają żywe. Jednak dzięki współczesnej idei ciałopozytywności oraz ogólnemu rozpowszechnianiu Pole Dance w sieci, wierzę, że z czasem przestaną one być mocno zauważalne.
Chciałabyś przekazać coś jeszcze na koniec naszym Czytelniczkom i Czytelnikom?
Chciałabym serdecznie zachęcić Wszystkich Czytelników Zapowiedz do spróbowania swoich sił na rurkowych zajęciach oraz sprawdzenia czy taki sposób aktywności może sprawiać Wam dużo radości. Jeżeli potrzebujecie dodatkowych porad, chętnie odpowiem na wszystkie pytania. Dajcie koniecznie znać jak Wam poszło!
Zapraszamy Was także na Instagrama Oli.
Na górze róże
Na rurze Ola
Spoko ten wywiad
Z mistrzynią Dance Pole’a XD
Zdjęcie trzecie od końca – widać tarcie XD Dziewczyna się pewnie musi później nawilżać, bo skóra moze schodzić XD Jak to jest Pani Olu? Bo mnie boli od zdjęć, nawet jak sobie w tramwaju ręka sunę po metalowych rurach to czasem ciągnie i boli. Taki wątek mnie interesuje
Cześć 🙂 Jeżeli chodzi o tarcie to początkowo rzeczywiście sprawa nie jest najprzyjemniejsza – musimy przyzwyczaić się do bólu. Skóra na udach jest dość wytrzymała i nie 'zejdzie’ tak łatwo jak w przypadku wewnętrznej skóry dłoni lub okolic nadgarstka. To oczywiście nie oznacza, że nie trudno o jej podrażnienie. Z czasem skóra 'wyrabia się’ i mniej jest narażona na otarcia. Na zdjęciu wyżej figura totalnie nie sprawia mi już nieznośnego bólu. Co więcej, gdy czuję tarcie to wiem, że jestem bezpieczna – kiedy przestałabym czuć ucisk zapewne spadłabym z rurki.:)