Jak to jest z tym Pakistańskim weselem? Czy warto zagłębić się w tę kulturę?

Pakistańskie wesele

Nie jesteśmy blogiem z recenzjami. Nie piszemy o tym, czy dana książka nam się podoba, czy nie. Powód jest prosty – są od tego lepsi. 😉 Natomiast o książce Mai, z którą wywiad nie tak dawno mieliście przyjemność przeczytać, zdecydowałyśmy się napisać z jednego, bardzo ważnego względu – tematyki naszego bloga. Zdziwieni? Zaraz rozwiejemy Wasze wątpliwości.

Po naszemu o książce

Zatem zaczniemy od krótkiego wyjaśnienia. Często lubimy pisać nasze opinie na temat, np. oceniania nas przez innych, dostosowywania się do norm społecznych, czy wtrącania się innych w nasze życie. Jeżeli nas czytacie, to bardzo dobrze wiecie o tym, co dokładnie na ten temat myślimy. Jeżeli nie, zacznijcie od ciasteczek. I wiecie co? Tak naprawdę Pakistańskie wesele jest również taką opowieścią. I jasne, zdajemy sobie sprawę z tego, że nie każdy już sięgnął po tę książkę, ale opowiemy Wam o niej po naszemu. W dziwny, ale znany Wam z naszego bloga sposób. Nie wprost. Tak, żebyście sami mogli zdecydować, czy ta książka jest dla Was, czy nie. No dobra! To zaczynamy!

Bądź taka, nie bądź taka

Tak naprawdę cała książka została napisana w dość specyficzny sposób. Styl pisania Autorki zasługuje tu bowiem na niemałe uznanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę różne wtrącenia dotyczące przeszłości czy zarysów historycznych. Natomiast niezwykle interesująca może okazać się ocena jej reakcji na różne bodźce. Nie zawsze być może przypasują one niektórym czytelnikom. I to jest w zasadzie piękne. Wiecie dlaczego? Bo to jest dokładnie to, o czym piszemy w serii tekstów, które gdyby chcieć jakoś nazwać, nazwałybyśmy: Teksty o tym, dlaczego warto robić to, na co mamy ochotę my, a nie inni. Taka trochę jest Maja. A nawet pomimo mocnych cech charakteru, potrafiła zachować zimną krew w wielu momentach, np. podczas 100000 sesji zdjęciowej, czy dopasować się do ludzi, u których tak naprawdę była tylko gościem. Bo musimy pamiętać – szacunek zawsze powinien być na pierwszym miejscu.

Pakistan a media

Ciekawe jest również spojrzenie na sam Pakistan. I owszem, w książce znajdziemy opis tej bogatszej strony społeczeństwa, ale równie często, podczas podróży, Autorka spotyka tych uboższych mieszkańców. I wiecie co? Pakistan można by porównać do takiej wielkiej, polskiej plotki. Każdy lubi powtarzać, nie każdy chce weryfikować. W naszych mediach, co postanowiłyśmy jeszcze potwierdzić przeszukaniem ich, o tym państwie mówi się cały czas w ten sam sposób. Czytając komentarze ludzi, znajdziemy takie opinie, które wyrażają lęk przed tamtejszym społeczeństwem. Natomiast właśnie Pakistańskie wesele zwraca uwagę na zupełnie inne kwestie. Jasne, Pakistan nie jest wyśnionym miejscem do zamieszkania i być może samo odwiedzenie tego kraju, w wielu osobach spowodowałoby rzeczywiście negatywne odczucia. Dla Mai zaś, to w dalszym ciągu państwo jej męża. Gdzie była, zwiedzała, oglądała i zestawiała poszczególne sytuacje ze swoimi, nasączonymi Europą odczuciami. Czy jest to patrzenie na innych z góry? Nie. To szczere wyznanie tego, co rzeczywiście myśli. A jeżeli nie wierzycie, zauważcie reakcję ludzi w Polsce, np. na widok osób z niepełnosprawnościami. Często ci „sprawni”, lustrują takie osoby wzrokiem czy… wręcz o nich dyskutują. Nie zawsze jest to spowodowane wywyższaniem się (chociaż zdarza się!), w większości przypadków, jest to dostrzeżenie czegoś, z czym nie mają oni do czynienia na co dzień. Tak jak w przypadku Mai.

Fahra – dziewczyna z marzeniami podobnymi do naszych

Gdybyśmy miały wskazać naszą ulubioną bohaterkę, bez wątpienia byłaby to Fahra, najmłodsza szwagierka Mai. Dlaczego? Być może to sposób ujęcia jej osoby w Pakistańskim weselu, który najlepiej oddziaływał na wyobraźnię czytelnika. Poza tym, dziewczyna to tak naprawdę dowód na to, że poza inną kulturą, religią czy normami społecznymi (a fuuu! Czym do cholery jest norma?!?!), nie różnimy się od siebie niczym. Tak samo jak dziewczyny w Polsce, Fahra pragnie być w stałym kontakcie ze światem, za pomocą mediów społecznościowych. Również tak jak wiele młodych dziewczyny w naszym kraju, inspiruje się influencerkami, interesuje modą i makijażem. A poza tym, bywa czasem, po prostu – dojrzewającą dziewczyną, której nie zawsze podobają się decyzje starszych pokoleń. Zwróćcie uwagę na tę postać. bo ona naprawdę pokazuje ciekawe powiązanie pomiędzy, wydawałoby się, dwoma różnymi światami.

Pakistańczycy i Polacy wcale nie tacy różni

Wiecie co jeszcze nam przychodzi do głowy, kiedy myślimy o książce Pakistańskie wesele? Szczerze? Są to podobieństwa do naszego społeczeństwa. I tak serio, serio. Nawet się lekko uśmiechamy, kiedy to piszemy. Przypomnijcie sobie swoje pierwsze natarcie policji, np. na zorganizowaną przez Was imprezę. Na pewno wielu z Was przeżyło coś takiego. Może nie jako gospodarz, ale gość. Na weselu opisywanym przez Maję również miała miejsce taka sytuacja. Ale! Żeby nie było za strasznie, tu wysnuwa się kolejne podobieństwo między nami – kombinowanie. Bo skoro wiedziano, że pan młody może zostać zaaresztowany to… przygotowano na to okazję specjalnego pana młodego. I co? Więcej nie zdradzamy! 😉

Łączy nas chyba również miłość do jedzenia. Wszak u nas, gdy mówi się: śpiewałam na weselach, grałem na weselach czy nawet – nie chce mi się iść na wesele, słyszymy odpowiedź – Ale że darujesz sobie darmowe jedzenie i picie? No nie oszukujmy się! Nikt z nas na takich imprezach nie trzyma diety. I dobrze! Na weselu bogatej, pakistańskiej rodziny, powinno być go dostatek. Podobnie jak wesele – im większe, tym lepsze. Wszak ślub bierze się tylko raz, nie? (Nie, nie. Nie jesteśmy zwolenniczkami wielkich imprez z okazji ślubu.)

I ponownie – jasne, musimy pamiętać, że książka ukazuje jedynie subiektywną opinię Mai Klemp, która nie roztrząsa również tych kwestii, w tej części społeczeństwa, która musi trudnić się, nieraz wręcz według Autorki, uwłaczającym godności człowieka zajęciami. Ale wiecie, zawsze to fajnie jest poddać się refleksji, rozmyślać nad tym, co tak naprawdę uważamy na temat innych kultur. Zwrócić uwagę na to, czy nie myślimy stereotypowo. Zastanowić się, jak w zestawieniu z innymi kulturami, wypada nieraz nasza. I nasz stosunek, np. do osób transpłciowych czy z niepełnosprawnościami. 😉

Islamabad – inny świat

Gdybyśmy miały wskazać jeden rozdział, który nam się najbardziej podobał, to wskazałybyśmy dwa. No, bo w sumie jeden na jedną głowę, drugi na drugą. Są to Islamabad i Droga na północ.

Pakistańskie wesele

Samą wycieczkę po Islamabadzie czyta się jednym tchem. Serio. Jest tam wiele wątków kulturowych, ale i humorystycznych. Poza tym, nieco bliżej poznajemy również Bilala, kolegę męża Autorki, a sama Maja przy okazji, po raz kolejny równo jedzie po jedzonej pizzy, która miała być… najpyszniejsza. Jednak już zupełnie inny świat, opisywany jest w rozdziale Droga na północ. I najzupełniej szczerze, gdybyśmy miały wskazać sytuację, kiedy to z Mai wychodzi 100% Europejka, to właśnie byłby ten lęk, który przeżyła wówczas w aucie. To był też moment, kiedy to Autorka boi się. A czego? Poczucia obcości, które jej towarzyszyło. We wszystkich widziała wrogów, przygotowała się w razie czego do walki, a dodatkowo widziała kobiety, przy których czuła się naga. To zdecydowanie rozdziały najlepiej napisane i działające na wyobraźnię. Jeżeli więc tematyka ślubów nie jest dla Was, przeczytajcie chociażby dla tych dwóch rozdziałów.

Czytasz na własną odpowiedzialność

Biorąc do ręki książkę Pakistańskie wesele, musisz jednak zdać sobie sprawę z tego, że czytasz na własną odpowiedzialność. Mówimy całkiem serio! Jeżeli obce są Ci pojęcia takie jak sarkazm, ironia i raczej nie lubisz się wychylać – nie bierz tej książki do ręki. Jeżeli wręcz przeciwnie – śmiało! Nie wszystkim bowiem może podobać się, m.in. opierdzielanie faceta, przez kobietę, w domu jego bliskich i nazywanie go mamisynkiem. W końcu, nie każdy ma odwagę, czyż nie? Co do sarkazmu i ironii – jest wszędzie. Poza tym, często również przemyślenia Mai na pierwszy rzut oka wydają się być kontrowersyjne. Czy takie są w rzeczywistości? To zapewne zależy od Twoich poglądów, jak również charakteru. Nam są one dość bliskie.

Czy jest coś, co nam się nie podobało?

Pewnie, że tak! Po pierwsze, za szybko się skończyła. A tak całkiem poważnie, nie za bardzo przypadły nam do gustu opisy wszelakich powiązań rodzinnych. Gdy zapytałyśmy o to Maję, odpowiedziała: Zrobiłam to poniekąd dla siebie. Miałam satysfakcję, gdy to pisałam, bo czułam się szczęśliwa, że ogarniam te wszelakie pokrewieństwa. No i wydawało mi się, że to będzie pomocne dla czytelników. Dla nas nie było. Jednak czytałyśmy ten fragment kilka razy, starałyśmy się zapamiętać. Jak się później okazało, zupełnie niepotrzebnie. A może i potrzebnie?

Kolejnym minusem, chociaż może bardziej spowodowanym naszą ciekawością, jest za mało treści takich, jakie miały miejsce w dwóch naszych ulubionych rozdziałach. Chętnie przeczytałybyśmy więcej o kulturze, różnicach w cenach biletów, traktowaniu obcokrajowców itd. Ale to my. I być może Wam wystarczy to, co znajdziecie w książce. A jak nie, to pozostaje mieć nadzieję na to, że Maja Klemp napisze dla nas jeszcze niejedną historię. Niekoniecznie o Pakistanie. 😉 Poza tym, zawsze jeszcze można odwiedzić bloga Miłość w czasach strefowych. 🙂